Z uwagą słuchałam Mike'a. To znaczy Michael'a. Ułożyłam wszystko jak trzeba i trafiłam prosto w drzewo. No cóż i to było do dwóch razy sztuka. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Postrzelaj sobie ale ja pójdę z Mozaiką nad potok - powiedziałam.
Odwiązałam klacz i napoiłam. Kiedy z nią wróciłam zdałam sobie sprawę że już jest 10:40.
-Mike musisz już iść. Jest 10:40 - zawołałam.
(Mike?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz