czwartek, 29 października 2015

Od June - Po raz pierwszy!

Siedziałam na kostce siana przy boksie Vallora, czyszcząc jego ogłowie w ciepłym świetle lamp stajennych. Na zewnątrz zapadał już zmrok chociaż było dopiero parę minut po piątej. Obok mnie stał parujący kubek kakao, a w radiu stojącym w stajni leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Między innymi dlatego tak lubię zimę. Wszystko dookoła zdaje się zasypiać i tworzy, mimo przenikliwego zimna, przytulną atmosferę. Zerknęłam na połyskujący śnieg na zewnątrz. Gruba warstwa białego puchu, która chodź jest jeszcze jesień pokryła cały ośrodek i pola poza nim zawsze kojarzyła mi się z gwiazdką. Teraz, kiedy tak na to patrzyłam wprost nie mogłam doczekać się Świąt Bożego Narodzenia. Chodź nie jestem wierząca zawsze z wielką radością obchodziłam to święto. Podobała mi się idea wspólnej kolacji, choinki i prezentów. Vallor wystawił głowę z boksu i popatrzył na mnie jakby chciał powiedzieć: Co ty tu jeszcze robisz? Uśmiechnęłam się do niego i podałam mu wyciągniętego z kieszeni smakołyka. Miałam zamiar jeszcze dzisiaj na nim pojeździć. Razem z Kinzie umówiłyśmy się na jazdę na oklep. Byłaby to moja pierwsza jazda na oklep na Vallorze.
- Będziesz grzeczny, prawda? - spytałam go. Mniej więcej to samo pytanie zadawałam mu za każdym razem kiedy maiłam na mim jeździć i niemal zawsze spadałam. 
- Cześć - usłyszałam od strony wejścia, a zaraz po tym obok mnie usiadła moja współlokatorka.
- Hej - odparłam uśmiechając się - Jedziemy?
- Jeszcze się pytasz? - zaśmiała się wstając i kradnąc mi kubek z kakaem - Czyść tego swojego malucha i wskakuj jeśli potrafisz.
- Będziesz miała raczej większe problemy - prychnęłam zabierając jej kubek i dopijając napój - Electra jest wyższa.
Obie poszłyśmy do siodlarni przepychając się po drodze, a Kinzie, której udało się jako pierwszej wejść do pomieszczenia w którym przechowywany był sprzęt jeździecki zabrała mi z przed nosa najlepsze szczotki. 
- Wiesz co? - zagadnęłam ją wchodząc do boksu Vallora umieszczonego dokładnie na przeciwko boksu Electry.
- Co takiego? - zainteresowała się mocując się z zasuwą od drzwi.
- Nie rozumiem dlaczego ja w ogóle mam z tobą pokój - starałam się nadać mojemu głosowi poważny i formalny ton, taki jaki przybierała moja mama rozmawiając z wydawcą jej nowej książki - Powinnam była już dawno się przeprowadzić do innego. Czemu tego nie zrobiłam?...
- Hmmm... - ruda udawała zamyślenie, ale usłyszałam, że parska niepohamowanym śmiechem - Może dlatego, że jestem absolutnie i niezaprzeczalnie wspaniała? 
- Chyba śnisz - zaśmiałam się celując w nią szczotką, ona jednak szybko zatrzasnęła drzwi boksu, a mój pocisk odbił się od drewna i spadł na podłogę.
- Ty nawet rzucać nie umiesz, pewnie dlatego nikt cię tak na prawdę nie lubi - Kinzie starała się nie śmiać, ale po tonie jej głosu potrafiłam wywnioskować, że się uśmiecha.
- Nikt mnie nie lubi? - spytałam udając załamanie i skrajnie zrozpaczony głos - Złamałaś mi serce.
- Oj jak mi przykro!
Skończyłam czyścić kopyta i wyszłam z boksu żeby zanieść szczotki do siodlarni. Podniosłam jedną z nich z podłogi i wsadziłam do woreczka w którym przechowywane były klubowe komplety szczotek. Kinzie wyszła z boksu dokładnie w tym samym momencie w którym ja, ale tym razem nie była pierwsza w siodlarni. Odłożyłyśmy szczotki, a Kinzie zabrała z wieszaka na ogłowia to należące do jej klaczy.
- Ciekawa jestem ile razy dzisiaj spadniesz - zaśmiała się dziewczyna, kiedy wróciłyśmy do boksu.
- Zaliczyłam już jeden upadek rano - oznajmiłam - Ale może teraz nie spadnę w ogóle?
- Wątpię skoro nawet w siodle nie potrafisz się utrzymać - mrugnęła do mnie gdy obie wyprowadziłyśmy konie z boksów. Musiałam pilnować, żeby trzymać odstęp od idącej przede mną Electry bo Vallorowi zdarzało się czasami gryźć inne konie.
- A założysz się, że nie spadnę? - spytałam z chytrym uśmieszkiem chociaż nie mogłam być przecież pewna mojej wygranej. Było to raczej niemożliwe.
- Dobra - zgodziła się chętnie - O co?
- O czekoladę - zaproponowałam po czym dodałam rozmarzonym tonem - Z orzechami.
- Okay.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie i wskoczyłyśmy na konie. No dobra... Kinzie wskoczyła, a ja zaczęłam zabawnie podskakiwać przy grzbiecie kuca starając się go dosiąść. 
- June nie umie wskoczyć na kucyka! June nie umie wskoczyć na kucyka! - zaczęła drzeć się Kinzie z uradowanym uśmiechem na twarzy.
- Och zamknij się - warknęłam wybijając się mocniej i w końcu wdrapując się na Valla. Wjechałyśmy na halę i po zapaleniu światła ruszyłyśmy stępem przy ścianie.
- Nie przykleiłaś się przypadkiem do jego grzbietu taśmą dwustronną? - spytała Kinzie z uśmiechem - Muszę się upewnić, że nie będziesz oszukiwać.
- Ja miałabym oszukiwać? - spytałam niewinnie - Przecież jest najuczciwszym człowiekiem jaki chodzi po Ziemi.
Nie była to prawda, ale Kinzie, ani nikogo innego z klubu nie oszukałabym za nic w świecie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zrobiłam pół siad udowadniając, że nie zastosowałam żadnego triku w naszym zakładzie. Kiedy z powrotem usiadłam normalnie obie zaśmiałyśmy się. Po dziesięciu minutach ruszyłyśmy kłusem. Z początku lekko podskakiwałam na grzbiecie kuca, ale już po pierwszym okrążeniu złapałam jego rytm. Uśmiechnęłam się czując jak na parę sekund ja i on łapiemy niewidzialną i bardzo cienką nić porozumienia. Vallor też musiał to poczuć bo wierzgnął gwałtownie bardzo niezadowolony z faktu, że prawie udawał grzecznego. W porę odchyliłam się do tyłu i chodź zachwiałam się udało mi się nie spaść. Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę Kinzie upewniają się, że nie widziała tego co się stało, ale była zbyt zajęta kręceniem z Electrą wolt żeby dostrzec cokolwiek. 
- Galopujemy? - spytała radośnie ruda po długim kłusie pod czas którego Vallor zachowywał się w miarę grzecznie. Kiwnęłam głową przykładając łydki do boków kuca i popędzając do szybszego chodu. Chciałam nakierować go na drągi ułożone na galop na środku hali, ale tuż przed pierwszym wykonał dziki skok w bok, a gdyby nie jego gęsta grzywa, której kurczowo się złapałam z pewnością bym spadła.
- Prawie! - zawołała Kinzie szczerząc się do mnie.
- Spadaj! - odkrzyknęłam - Pojedziesz pierwsza żeby Vallor nie marudził?
Rudowłosa potwierdziła skinieniem, więc ruszyłam za nią. Tym razem kuc nie robił problemów z czego byłam bardzo zadowolona. Miałam duże szanse wygrać zakład. Po ćwiczeniach na drągach zrobiłam jeszcze parę wolt oraz zagalopowanie w drugą stronę po czym przeszłam do kłusa. Kinzie galopowała jeszcze trochę, ale potem też przeszła do kłusa, a potem do stępa. Minęła mniej więcej godzina, a ciągle siedziałam na grzbiecie Vallora.
- Wygrałam! - krzyknęłam i chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale Vallor spłoszył się krzyku i pogalopował na drugi koniec ujeżdżalni wierzgając co chwilę.
- Głupi kucyk! - skarciłam go podskakując przy każdym wierzgnięciu - Prrrrr!
W końcu zatrzymał się gwałtownie, a ja objęłam go za szyję nie mogąc powstrzymać się do śmiechu. To musiało wyglądać bardzo zabawnie.
- A chciałam powiedzieć żebyś nie mówiła chop zanim nie przeskoczysz - Kinzie też się śmiała. Wróciłam do stępa przy ścianie ciągle się śmiejąc.
- Ty to masz... - zaczęła ruda, ale przerwała patrząc w stronę wejścia na halę. Spojrzałam w tym samym kierunku i omal nie spadłam z Vallora przegrywając zakład. W wejściu na halę stał jakiś chłopak z blond włosami w artystycznym nieładzie sterczącymi na wszystkie strony.

Luke? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz