piątek, 16 października 2015

Od Jake'a C.D. Rebeki - W pierwszy dzień zawsze najwięcej nerwów

Happy ochoczo zerwał się do galopu. Ścieżka była bardzo wąska. Ogier strzelił parę baranków po czym postanowił wyprzedzić Harfana. Próbowałem go przytrzymać. Na próżno. Jeśli tutaj go wyprzedzi to wjadą w siebie. Kolejny raz pociągnąłem za wodze. Z mizernym skutkiem. Happy zarżał i pochylił głowę. Biegł bardzo szybkim galopem. 
-PRRRR HAPPY!-krzyknąłem siadając głębiej w siodle i pochylając się lekko do tyłu. Koń nie zwolnił ale na szczęście Rebeka usłyszała mój krzyk. Skręciła konia a Happy pognał przed siebie. Rozpętało się piekło. Zboczył z drogi i pędził brykając i strzelając barany. W końcu opuścił głowę bardzo nisko i bryknął. Nie miałem szans usiedzieć w siodle. Przeleciałem nad jego głową i przeturlałem się do przodu. Na moje nieszczęście stoczyłem się po dość stromej górce. Gdy już leżałem na dole chciałem wstać. Nie mogłem. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Nie miałem siły podnieść nawet ręki. Nagle wszystko ucichło i rozmazało się. Straciłem przytomność.
Gdy się obudziłem Rebeka kucała obok mnie. Nasze konie były przywiązane do drzewa. 
-Jake już dobrze? Jak się czujesz?-usłyszałem jej głos. Pogładziła mnie po głowie.
-Ech...Pierwszy dzień a ja już robię z siebie idiotę nie umiejącego jeździć-odpowiedziałem jej cicho i uśmiechnąłem się blado. 

<Rebeka? Ratuj biednego Jake'a xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz