- Nie żyję - wychrypiała Becky nakładając ser żółty na posmarowaną masłem kromkę. Głos straciła krzycząc jak chyba my wszystkie pod czas filmu. Krzyczałyśmy ze strachu oglądając "Więźnia Labiryntu 2".
- Ze mną już trochę lepiej - odparłam odchrząkując żeby pozbyć się chrypki.
- Ruszcie swoje leniwe tyłki zaraz mamy trening skokowy! - do jadalni wpadła Kinzie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Wcześniej się nie dało? - zironizowała Rebeka z wyraźnie niezadowolonym wyrazem twarzy. Też nie byłam zachwycona perspektywą wstawania i użerania się z Vallorem.
- No chooodźcie - jęknęła ruda chwytając mój kubek z kawą i dopijając jej resztkę. Westchnęłam głęboko i szybko wstałam od stołu.
- Chodźmy - mruknęłam do Becky wychodząc na lodowate o poranku powietrze. Wszystkie trzy truchtem żeby się rozgrzać pokonałyśmy trasę z jadalni do ciepłej i pachnącej sianem stajni. Teraz nie czułam już zmęczenia, a gdzieś w środku mnie zrodziła się dzika radość z kolejnej jazdy na Vallorze. Poczuła to chyba każda z nas bo wszystkie energicznie zabrałyśmy się do przygotowywania naszych koni do treningu. Razem z nami miał jeszcze jeździć Jake, z którego obecności na jeździe Becky wyraźnie się cieszyła. Chłopak razem z Jasonem pojawił się w stajni chwilę po nas.
- Dzień dobry drużyno - powitał nas trener radośnie - Jak się spało? Gotowi na porządny trening?
Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia, ale przytaknęłyśmy entuzjastycznie. Po zabraniu sprzętu do czyszczenia z siodlarni weszłam do boksu Vallora, który leżał jeszcze na trocinach i spał. Kiedy weszłam do środka obudził się natychmiast i podniósł otrzepując z trocin.
- Jak się spało mały rozrabiako? - zapytałam go z uśmiechem - Może dzisiaj uda mi się nie spaść. Co ty na to? Podoba ci się taki pomysł?
Kuc stał tylko patrząc na mnie uważnie swoimi dużymi oczami. Pomyślałam, że wygląda w tej chwili jakby mówił: Chyba śnisz. Podczas czyszczenia jak zwykle próbował mnie ugryźć, ale nie bardzo mnie to interesowało. Kiedy czyściłam mu kopyta próbował mnie kopnąć za co dałam mu ostrą reprymendę słowną wyzywając go od bezmózgich osłów co raczej nie obeszło go wcale. Wróciłam do siodlarni zabierając sprzęt Vallora z pasującymi kolorystycznie do mojej bordowej bluzy czaprakiem i ochraniaczami. Chociaż kuc strasznie się wiercił podczas siodłania udało mi się przygotować go na czas. Powsiadaliśmy na konie przed stajnią po czym pojechaliśmy na ujeżdżalnię na której Jason rozstawił wysoki jak dla mnie parkur. Nie wiedziałam jakim cudem mam go przeskoczyć.
- Pfff... Łatwizna - zaśmiała się Rebeka mierząc przeszkody krytycznym spojrzeniem. Więcej treningów, więcej treningów - powtarzałam w myślach jednocześnie zachęcając Vallora do miarowego stępa przy białym płocie jakim ogrodzona była ujeżdżalnia.
- Dzisiaj popracujemy nad precyzją i estetyką skoków - oznajmił trener zamykając za nami bramkę i stając na środku dużego placu - Przypuszczam, że ta wysokość nie będzie dla was dużym wyzwaniem, ale zmotywuje wasze konie do intensywnej pracy i dużego skupienia. Po rozstępowaniu rozgrzejcie i powyginajcie konie. Dziś będziemy pracować również nad ostrymi skrętami między przeszkodami, ale jednocześnie będę od was wymagał prostych najazdów. Do tego konie muszą się wyprostować i popracować nad równowagą. Pamiętajcie o paradoksie, że wyginanie konia przygotowuje go do lepszego wyprostowania pod czas pracy pod jeźdźcem.
Westchnęłam cicho starając się jednocześnie zapamiętać nowe informacje, jak również myśleć pozytywnie o tym co nastąpi na dzisiejszej jeździe. Dzisiejsza rozgrzewka wydała mi się stanowczo zbyt krótka, a skoki, których muszę przyznać trochę się obawiałam nastąpiły nadzwyczaj szybko.
- Teraz ty June! - zawołał instruktor, kiedy wszyscy niemal idealnie pokonali parkur, a teraz obserwowali mnie uważnie - Pamiętaj! Najpierw ten joker, potem szereg z kopert, dwie stacjonaty, okser i na koniec tripple bare.
- Daj czadu mały - mruknęłam poganiając kuca na pierwszą z przeszkód. Vallor wierzgnął dwukrotnie, ale udało mi się utrzymać w siodle odchylając się do tyłu. Przed pierwszą przeszkodą odbił się za wcześnie i strącił drąga, a ja z nieprzyjemnym odgłosem klapnięcia opadłam na siodło. Przycisnęłam łydki do boków konika zachęcając go do szybszego biegu.
- Nie rozpędzaj go tak! - zawołał Jason - Pamiętaj, że to szereg i musisz zachować rytm.
Było już jednak za późno i tym razem z mojej winy posypały się kolejne drągi. Po szeregu kuc bryknął po raz kolejny sprawiając, że opadłam mu na szyję. Błyskawicznie usadowiłam się na siodle przed kolejną przeszkodą. Udało mi się zrobić prawidłowy pół siad, a po skoku mocno siadłam w siodło, jednak usłyszałam za nami kolejny opadający drąg. Druga stacjonata również została strącona, natomiast przed ostatnią Vallor zatrzymał się gwałtownie, wierzgnął, a ja przeleciałam przez przeszkodę z głośnym łupnięciem spadając na piasek kwarcowy po drugiej stronie przeszkody. Jęknęłam cicho czując ostry ból barku, ale podniosłam się szybko i złapałam kuca, który obwąchiwał przeszkodę.
- June - instruktor podszedł do mnie, a minę miał bardzo poważną - To był najgorszy przejazd jaki kiedykolwiek oglądałem.
- Wiem - warknęłam zdejmując wodze z szyi kuca.
- Pojedziesz to jeszcze raz, tym razem bez żadnej zrzutki - rozkazał. Wyglądał w tej chwili na mocno poirytowanego, a ja jeszcze nigdy nie widziałam tego radosnego i wyrozumiałego człowieka w takim nastroju.
- Nie - tylko tyle udało mi się wydusić po czym szybkim krokiem wymaszerowałam z ujeżdżalni zamykając za sobą bramkę i dosiadając kuca. Skierowałam go kłusem w stronę lasu. Nie wiedziałam gdzie jadę, ale nie obchodziło mnie to zupełnie. Miałam powoli dość bycia tą najgorszą.
Obecni na jeździe, kto dokończy? Co się stało po odjeździe June?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz