- Cześć - mruknęłam kiedy zatrzymały się przede mną gwałtownie. Starałam się nie patrzeć im w oczy bo było mi najzwyczajniej w świecie wstyd za moje godne pięciolatka zachowanie.
- Cześć? - spytała wyraźnie zdenerwowana Rebeka zeskakując z grzbietu El Vandery - Od tak sobie wyjechałaś z lekcji i nie wiem co ty tutaj robisz, ani czemu spadłaś, ale Vallorowi mogło się coś stać. Tobie z resztą też!
Uznałam, że jeśli się odezwę pogorszę tylko sprawę i zwiększę gniew Rebeki, więc zacisnęłam tylko mocniej wargi wbijając spojrzenie w trawę w której odciśnięte były jeszcze kopyta Valla.
- Wsiadaj - westchnęła Kinzie podając mi rękę i pomagając wsiąść na Testrala za sobą. Rebeka z powrotem dosiadła klaczy i stępem ruszyłyśmy w stronę klubu. Całą drogę milczałyśmy, a w tej ciszy dało się wyczuć napięcie. Będę musiała się bardzo postarać, żeby Rebeka przestała być na mnie zła. Z resztą pewnie nie tylko ona co wcale nie poprawia sytuacji. Sama byłam na siebie wściekła, więc nie mogłam się dziwić, że inni czują w stosunku do mnie to samo.
- Nic ci nie jest? - spytała Kinzie odwracając się do mnie kiedy wjechałyśmy na żwirową drogę między pastwiskami.
- Trochę mnie bark boli - odparłam po czym dodałam szybko - Ale to nic.
- Może jednak lepiej żeby to Helen obejrzała - mruknęła Rebeka nie patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko chodź nie było to raczej na miejscu. Przyjemniej przyjaciółki będą mnie wspierać. Tego jednego mogłam być pewna. Dojechałyśmy do placyku przed stajnią. Przy koniowiązie stał Vallor z którego grzbietu Jack ściągał właśnie siodło.
- Co z nim? - spytałam zeskakując z Testrala i podbiegając do kuca, który niezadowolony z mojej obecności odskoczył w bok zrzucając siodło na ziemię i wpadając w chłopaka.
- Nikt cię nigdy nie nauczył, że nie podbiega się do koni? - spytał odnosząc sprzęt i otrzepując z kurzu.
- Nauczył - odparłam pochylając się nad jego nogami i sprawdzając czy noc sobie w nie nie zrobił.
- Jest cały i zdrów - uspokoił mnie Jake wieszając sprzęt na koniowiązie i rozpinając podgardle i nachrapnik w ogłowiu kuca - Ale mogło się to dla niego źle skończyć.
- Wiem - jęknęłam głaszcząc mokrą od potu sierść na szyi Vallora.
- Tutaj jest nasza uciekinierka - ku mojemu zdziwieniu Helen zaśmiała się podchodząc do mnie - Żyjesz?
- Tak... - już miałam powiedzieć, że nic mi się nie stało, ale obok mnie pojawiła się Rebeka, która razem z Kinzie poszła odprowadzić konie na pastwisko.
- Dwa razy spadła na bark i teraz ją boli - oznajmiła beznamiętnym, ale stanowczym tonem posłałam jej uśmiech na co niemal niezauważalnie uniosła kąciki ust.
- Który? - spytała Helen przyglądając się mi uważnie.
- Ale... - zaczęłam niezadowolona z faktu, że się tak mną zajmują. To Vallor potrzebował teraz uwagi i miałam zamiar się nim zająć. Właścicielka stajni posłała mi ostre spojrzenie, które kazało mi odpowiedzieć "lewy". Kobieta chwyciła mnie za lewą rękę wyginając pod różnymi kątami nie zwracając najmniejszej uwagi na jęki bóli jakie wydawałam z siebie mimowolnie.
- Wybity - oznajmiła uśmiechając się pocieszająco - Chodź, w biurze mam maść i temblak.
- A Vallor? - spytałam patrząc z troską na kuca.
- Nikt ci go nie zabierze - zaśmiała się - Spokojnie. Zaraz będziesz mogła tu do niego przyjść.
Odetchnęłam z ulgą idąc za instruktorką. Bałam się, że wszystko potoczy się w innym kierunku, jednak teraz wszystko wydawało się kierować ku lepszemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz