Właśnie odprowadzałem Tezrę z pastwiska kiedy ujrzałem Różę. Zawołałem ją. Ona najwyraźniej się zmieszała. Chciałem zagadać, ale coś tylko wymamrotałem o pogodzie i się pożegnaliśmy. Między nami było jakieś dziwne napięcie. Z Różą dogadywałem się najlepiej z całego klubu, a teraz przez jakieś plotki to się zepsuło. Brakowało mi jej i chciałem aby wszystko było jak dawniej. Smutny usiadłem sobie za stajnią, oparłem się o balot, który tam leżał i rzucałem nożami w ścianę. Po drugiej stronie była chyba paszarnia, a tam mało kto wchodził o tej porze, więc miałem pewność, że nikt mnie nie znajdzie.
<Róża? Brak weny ;/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz