- Jasne - zgodziłam się - Nie ma sprawy.
Na hali był rozstawiony krótki tor składający się z dwóch stacjonat, oksera i koperty. Widocznie ktoś ćwiczył tutaj przed nami i nie posprzątał po sobie. I dobrze. Tym lepiej dla mnie.
Najpierw musiałam trochę rozruszać Harfana więc zakłusowałam i zagalopowałam w narożniku między F, a A. Pierwsze dwie fule były właściwie dwoma bryknięciami, które wysiedziałam spokojnie, a następnie lekko pacnęłam wałacha batem. Harfan szarpnął lekko ale posłusznie jechał dalej. Tak przegalopowałam dwa kółka w jedną i w drugą stronę. Oczywiście Harfan próbował się rozpędzić na każdej długiej ścianie ale udało mi się nie wpaść w Jake'a.
Po krótkiej rozgrzewce przeszłam do półsiadu i nakierowałam Harfana na dwie siedemdziesięcio centymetrowe stacjonaty. Z trudem utrzymałam tępo parkurowe gdyż mój kochany konik za wszelką cenę chciał przyspieszyć. Przed skokiem przycisnęłam łydki do boków konia, a w locie oddałam lekko wodze. Wałach zrobił dwie fule i znów odbił się do następnej stacjonaty. Następnie galopem anglezowanym* pokonałam narożnik, zakręciłam, wykonałam lotną zmianę nogi i najechałam na okser mierzący jakieś 60 cm. Harfan wykonał perfekcyjny skok z dużym zapasem. Tak dużym iż nie spodziewając się go na sekundę straciłam równowagę. Na szczęście udało mi się nie spaść i już po chwili kierowałam konia na ostatnią przeszkodę jaką była dosyć wysoka, a co za tym idzie również wąska koperta. Koperty to wbrew pozorom jedne z trudniejszych przeszkód. Mają za zadanie nauczyć konia celować w środek przeszkody, jednak płochliwe zwierzęta mogą mieć problemy z jej pokonaniem. Harfan wiele razy już skakał tak wąskie koperty więc pokonał ją nawet nie dotykając drągów kopytem. Skok zwieńczył porządnym bryknięciem przez co zjechałam na szyję konia.
- Harfan stój! - krzyknęłam zatrzymując konia, który czując, że poluzowałam wodze zaczął pędzić w stronę Happy'ego. Podciągnęłam się tak żeby usiąść z powrotem na siodle i ostro zatrzymałam konia. - łobuzie! Co to miało być? - droczyłam się z Harfanem. Koń kręcił się w miejscu parskając i tylko patrzył się gdzieś w dal udając, że mnie nie słyszy. - Gdyby nie ten baranek na końcu byłoby idealnie - zwróciłam się do Jake'a. - A ty co myślisz?
Jake?
*Dla tych, którzy nie wiedzą: owszem, istnieje coś takiego jak galop anglezowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz