- Jasne! - rozpromieniłam się - Będę ci kibicować! Zajmę sobie najlepsze miejsce na trybunach! Będzie świetnie! - mówiłam już nie mogąc się doczekać aż tam pojedziemy - Kiedy się zaczynają?
- Za dwa tygodnie.
- Dopiero?! - spytałam zdziwiona - Nie mogą być szybciej? Serio? - zaczęłam się kiwać na łóżku jak dziecko z ADHD (lub Harfan).
- Niestety nie, ale będę miał dość czasu żeby poćwiczyć przed startem.
- Będą trudne?...Te zawody?
- Klasy C, jeżeli ci to coś mówi - uśmiechnął się. widząc moją zdezorientowaną minę.
- Eee...to...trudne, nie? - spytałam niepewnie. Moja wiedza na temat zawodów ujeżdżeniowych była na poziomie podstawowym. Oczywiście coś tam wiedziałam ale ujeżdżenie jakoś nigdy mnie nie interesowało tak bardzo żeby zagłębiać się w szczegóły jego teorii. W związku z tym "klasa C" od razu skojarzyła mi się z klasą skokową, w której wysokość przeszkód wynosi 130 cm.
- Całkiem trudne ale nie dla Nord. Z nią brałem już udział w zawodach klasy CC, a nawet CS.
- Super - odpowiedziałam entuzjastycznie wnioskując z jego wypowiedzi iż są to rodzaje nieco trudniejszych zawodów - Chciałbyś kiedyś wystartować w Grand Prix? - spytałam po chwili namysłu. Skoro temat rozmowy zszedł już na rodzaje zawodów to czemu by go nie rozwijać dalej?
- Pff! Pewnie, że bym chciał! Kto by nie chciał?! - Jake uśmiechnął się jakby już wyobrażał sobie siebie i Nord na wielkiej profesjonalnej ujeżdżalni otoczonej wysokimi trybunami pełnymi ważnych gości.
- Właśnie...kto by nie chciał?
Już następnego dnia Jake zaczął treningi. Dwa razy dzienie wsiadał na Nord żeby potrenować z nią do zawodów, a oprócz tego musiał jeszcze zająć się Happy'm. Właśnie ze względu na napięty grafik czasem pozwalał mi popracować trochę z bratem Nord. Jake codziennie po śniadaniu zbierał się szybko razem z resztą grupy ujeżdżeniowej i biegł na zwykły trening z Anitą. Zazwyczaj wsiadał wtedy na jednego z klubowych koni żeby doszlifować własne umiejętności ujeżdżeniowe. Niemal zawsze pomagałam mu osiodłać konia, a następnie szłam z nim na halę i siadałam pod ścianą obserwując jazdę.
Tuż przed lub tuż po obiedzie Jake miał z kolei dodatkowy indywidualny trening z instruktorką ujeżdżenia na swojej prywatnej klaczy. Większość tych jazd wypadała jednak tuż przed obiadem w związku z czym nie mogłam na nie przyjść. Musiałam sama uczestniczyć wtedy w treningu cross'owym. Za to wieczorem na spokojnie pomagałam Jake'owi wyczyścić i osiodłać Nord, a następnie chłopak wsiadał na nią, zazwyczaj na hali, żeby samemu jeszcze raz przećwiczyć program klasy C. Ja przyglądałam się wtedy tym jazdom z pod ściany hali lub stałam na jej środku i bawiąc się w instruktorkę i wykrzykując jakieś komendy, a co chwila parskając śmiechem.
"Przestań Becky. Ja tu się próbuję skupić" - mówił wtedy Jake. Jednak ja widziałam, że ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Czasem chłopak robił sobie nieco luźniejszy dzień i razem lub większą grupą - razem z Kinzie, June, Jack'iem i innymi - wybieraliśy się w teren. Dni mijały, nastąpiła - zapewne chwilowe - ocieplenie aż do sześciu stopni, a śnieg momentalnie stopniał. Teraz wszędzie było mokro i ślisko, a ziemię pokrywała gruba warstwa przemokniętych brązowo-czerwonych i żółtych liści. W przeddzień zawodów spakowałam się do małego plecaka, a Jake zabrał do przyczepy wszystkie rzeczy dla Nord (oraz Nord ) i pożegnawszy się z przyjaciółmi (jednocześnie zapewniając ich, że to tylko dwa dni) ruszyliśmy w drogę.
Jake?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz