wtorek, 27 października 2015

Od June C.D. Kornelly - Szetlandowe zabawy

Kornelly ugryzła jabłko po czym przeżuwając swoją część pokazałam kucykowi smakołyk. Ten podszedł do niej i spróbował ugryźć owoc, ale dziewczyna nie pozwoliła mu na to.
- Jak będziesz grzeczny - oznajmiła stanowczo. Corn zaczęła grzebać nogą w trocinach jakimi wyłożona była hala, a on zrobił to samo "prosząc" o nagrodę. Żeby ją otrzymać musiał jednak wykonać kolejne ćwiczenia. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni uwiąz i zrobiła pętlę na pęcinie kuca po czym dosiadła i ciągnąc za uwziąz podniosła jego nogę ciągnąc nieco do tyłu. Przycisnęła nogi do jego boków, a kucyk powoli położył się na ziemi. Uśmiechnęłam się obserwując jak Kornelly jedną ręką głaszcze Gianta, a drugą ściąga uwiąz z jego pęciny i jak cordeo oplata w okół jego szyi. Pociągnęła delikatnie za sznurek, a Gallan zaczął podniósł się do pozycji dosłownie siedzącej w której wyglądał trochę jakby próbował udawać psa. Corn kazała mu pozostać w takiej pozycji przez chwilę, a potem pozwoliła mu wstać. Teraz dziewczyna dała swojemu kucykowi całe jabłko, które schrupał z zadowoleniom.
- Brawo! - zawołałam podchodząc do niej i również głaszcząc szetlanda. 
- Kładzenia i siadania sama go nauczyłam - oznajmiła z dumą blondynka, a po chwili zaproponowała - Może chciałabyś popracować z Vallorem?
- Eeem... - zawahałam się - Myślę, że uznałby mnie za jeszcze większą wariatkę gdybym kazała mu się ukłonić, ale myślę, że nie zaszkodziłaby mu praca na lonży.
Zostawiłyśmy Vallora na hali i poszłyśmy wyczyścić Vallora, który stał w boksie. Kiedy był już w miarę czysty założyłyśmy mu ogłowie bez wodzy, granatowy czaprak i pas woltyżerski do którego zamierzałyśmy przypiąć wypinacze. Vall czasami zadzierał głowę do góry lub machał nią gdy był zdenerwowany, więc uznałyśmy, że przyda mu się trochę pracy z głową w dół.
- Widziałaś kiedyś jak ktoś go lonżował? - spytałam siłując się z wyrywającym się kucem, którego próbowałam zaprowadzić na halę. Przechodziłam kiedyś obok stajni i zauważyłam jak Kinzie prowadziła go na pastwisko. Szedł wtedy grzecznie za nią, a nie tak jak teraz wyrywał się i wiercił.  Zaczynałam dochodzić do przekonania, że mały skurczybyk po prostu mnie nie lubi. Cóż ma najwyraźniej pecha bo ja nie dam mu spokoju. Kiedy weszłyśmy na halę Coffie tarzał się właśnie w brudnych trocinach. Miał kłopot z przewróceniem się na drugi bok, więc musiał wstać i położyć się tak aby mógł wytarzać się także z drugiej strony.
- No to będę miała panierowanego kucyka - mruknęła Kornelly co nie było raczej przeznaczone dla moich uszu, a jednak parsknęłam śmiechem na co dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Panierowanego? - spytałam odpędzając do siebie Vallora, który wierzgną w moją stronę i naprężył lonżę tak mocno, że zachwiałam się i prawie upadłam na ziemię. Kazałam mu iść stępem, on jednak zamiast wykonać moje polecenie zaczął kłusować podrygując śmiesznie zupełnie jakby miał ochotę brykać, ale się przed tym powstrzymywał.
- No tak - Corn stanęła obok mnie mierząc kuca krytycznym spojrzeniem - Jak koń wytarza się w błocie, albo spocony w trocinach czy w piasku to jest najgorzej. Giant czasami jak na złość nie otrzepuje się po tarzaniu specjalnie po to żebym miała więcej czyszczenia. 
- Współczuję ci - mruknęłam starając się utrzymać lonżę, którą z rąk wyrywał mi kuc - Tyle dobrze, że Coffie nie jest wielkim perszeronem. Pomyśl ile wtedy miałabyś więcej powierzchni do czyszczenia!
- Racja - odparła po czym obie zaśmiałyśmy się cicho. 

Kornelly? Co dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz