Pędziłyśmy przed siebie z ogromną szybkością. Wiatr świszczał mi w uszach, a kopyta Electry dudniły o ziemię. Niemal obok mnie, bo wyprzedzając mnie o pół metra, jechała Rebeka. Harfan wierzgnął lekko ale myślę, że Becky nawet tego nie zauważyła. Obie śmiałyśmy się ciesząc się z terenu. W pewnej chwili Rebeka pochyliła się mocniej w półsiadzie, puściła wodze i rozłożyła ręce na boki. Ja zrobiłam to samo, tyle, że nadal siedziałam w siodle kołysana przez wygodną Electrę. Tak jechałyśmy przez dłuższą chwilę śmiejąc się i patrząc na bardzo powoli zbliżający się las. Strasznie wyprułyśmy do przodu!
Ciekawe jak tam dziewczyny? - pomyślałam i odwróciłam głowę. Zobaczyłam Kornelly śmiesznie skaczącą w siodle jakieś dziesięć metrów za mną, Allijay* jadącą w półsiadzie obok niej i...Vallora pędzącego na samym końcu wierzgając co chwilę! Strzemiona latały na wszystkie strony, a wodze w pewnej chwili zaplątały mu się o nogi i kuc zarył w ziemię.
- Rebeka! - krzyknęłam - Hamujemy!
- Chyba ty! - parsknęła popierwsze nie rozumiejąc czemu, a po drugie wiedząc, że Harfana ciężko będzie zatrzymać.
- Becky! Spróbuj go zatrzymać! - rozkazałam sama odchylając się do tyłu i przytrzymując wodze.
- Czemu?! - spytała zdziwiona.
- JUNE SPADŁA! - Rebeka wytrzeszczyła oczy i wzruszyła ramionami, a następnie i pociągnęła ostro za lewą wodzę. Harfan zdezorientowany bryknął ale już po chwili zniosło go na lewo. W ten sposób zatoczył piękne kółeczko, a potem jeszcze jedno i następne i znowu...aż wreszcie przeszedł do stępa. Ja, Kornelly i Allijay w tym czasie już zdążyłyśmy się zatrzymać (co prawda w rozsypce, każda 20 metrów od reszty) i teraz dziewczyny dojeżdżały do mnie stępem.
- Co jest? Czemu się zatrzymałyśmy? - spytała Kornelly.
- Zaraz...gdzie June? - spytała Allijay. Już miałam odpowiedzieć ale Corn mnie uprzedziła.
- Uwaga! - wrzasnęła patrząc w lewo. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam Vallora, który dopiero teraz do nas dojeżdżał. Galopował już w miarę spokojnie. Może to i wariat ale ma słabą kondycję. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to co się stało chwilę później. Otóż kiedy kuc przejeżdżał obok Sottome Kornelly wyciągnęła rękę i złapała rozerwane wodze Vallora. Nie wiem co ona sobie myślała ale raczej jej plan nie wypalił ponieważ powoli ale jednak galopujący kucyk wyciągnął ją z siodła. Corn uderzyła o ziemię i przejechała po niej kawałek. Po chwili Vallor zatrzymał się i stanął dęba, a dziewczyna wstała na tyle szybko żeby uniknąć zdeptania przez jego przednie kopyta.
- Ej, Vallor. Uspokój się - powiedziała szybko związując ze sobą obie części wodzy.
- Brawo - powiedziałam sarkastycznie - To było bardzo...desperackie.
Już chwilę później wszystkie zawróciłyśmy spokojnym kłusem (żeby konie nie zaczęły się ścigać). Kornelly uparła się, że to ona weźmie Vallora więc nie zważając na jego wierzgnięcia chwyciła jego wodze w lewą rękę, a w prawą wodze Sottome, na którym siedziała i tak pojechała tuż za nami.
- Widzicie ją? - spytałą Allijay rozglądając się.
- Nie - odparłam.
- Tam! - krzyknęła nagle Becky. Faktycznie gdzieś przed nami na trawie leżała jakaś postać.
June?
*Heh, ona też tam z nami była, zapomniałaś o niej XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz