- Do kłusa! - zawołał instruktor - Rozgrzać konie i niech się powyginają w obie strony. Ja w tym czasie rozstawię wam kilka przeszkód.
Przyłożyłam łydki do boków kuca, który wyrwał się do przodu w dzikim skoku po czym zatrzymał się gwałtownie tak, że prawie uderzyłam głową w jego wysoko podniesioną szyję.
- June nie daj mu się wozić jak mu się podoba! Pokaż mu kto tutaj rządzi - zawołał Jason niosąc na środek ujeżdżalni kilka drągów na raz.
- Tak jest trenerze - mruknęłam pod nosem mocniej ściągając wodze i ponownie przykładając łydki do grubego brzucha konika. Tym razem Vallor nie przeszedł nawet do kłusa. Mocniej przyłożyłam łydki, a kiedy i to nie poskutkowało użyłam bata. Kuc wierzgnął, ale ruszył kłusem. Zaczęłam jeździć po woltach przez cały czas starając się uzyskać porozumienie z kucem. Parę razy odskakiwał od ściany, albo próbował kopnąć inne konie, ale po każdym jego wybryku dawałam mu małą nauczkę. Na ujeżdżalnię wszedł instruktor niosąc ostatni stojak na przeszkodę, a Vallor wykorzystując pretekst na spłoszenie pognał galopem przez ujeżdżalnię. Zanim zdążyłam mocniej ściągnąć wodzę i usiąść mocniej w siodle kuc zrobił gwałtowny zwrot, a ja zatoczyłam piękny łuk w powietrzu kończąc mój lot w trocinach jakimi wysypana była ujeżdżalnia. Kątem oka zauważyłam, że ktoś złapał Vallora, a Kinzie podjechała do mnie na swojej klaczy.
- Żyjesz? - spytała patrząc na mnie z góry.
- Pewnie - odparłam uśmiechając się szeroko i podnosząc się z ziemi. Otrzepałam bryczesy z trocin i podeszłam do blondynki trzymającej Vallora za wodze.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niej chwytając za wodze i dosiadając kuca.
- Niema za co - odparła - Tak w ogóle to jestem Rebeka i będziemy mieszkać razem w pokoju.
- Super - ucieszyłam się i posyłając jej ostatni uśmiech odjechałam szybko, bo Vallor już zaczął się szczurzyć do konia Rebeki.
- June uspokój go trochę, a reszta niech najedzie na tą kopertę - trener wskazał na dość dużą przeszkodę zbudowaną z dwóch czerwono-białych drągów. Znów zmusiłam kuca do kłusa, a po przejechaniu jednego okrążenia tak jak inni najechałam na przeszkodę kłusem. Przed kopertą Vallor zwolnił trochę, a potem niespodziewanie wybił się wysoko w górę tak, że podskoczyłam w siodle i niezgrabnie opadłam na nie z powrotem już za przeszkodą.
- Galop proszę, a ty June jeszcze raz skocz z kłusa - zarządził Jason. Mocno popędziłam konika do energicznego kłusa i po raz kolejny nakierowałam na przeszkodę.
- Ile już jeździsz? - spytał mnie trener kiedy sytuacja powtórzyła się, a ja jak worek ziemniaków podskoczyłam w siodle. Wiedziałam, że wyglądam jak początkujący jeździec i że reszta grupy jeździ o wiele lepiej ode mnie.
- Niedługo będzie trzy i pół roku - westchnęłam przytrzymując Vallora, który niespokojnie drobił kopytami w trocinach.
- No dobrze - mężczyzna odchrząknął z wyraźną dezaprobatą - Skoczycie sobie z galopu kopertę, a potem tą stacjonatę. Jeśli dobrze wam pójdzie dołożymy jeszcze szereg i okser. Zobaczymy jak Vallor będzie skakał z galopu, ale ty June staraj się nie podskakiwać tak w siodle.
Ustawiłam się na końcu zastępu z dużymi odstępami pomiędzy końmi, które po kolei zaczęły pokonywać obydwie wyznaczone przez trenera przeszkody. Z zachwytem obserwowałam jak konie i ich jeźdźcy bez problemów pokonują przeszkody. Pewnie to dla nich łatwizna i często ćwiczą trudniejsze kombinacje - przeszło mi przez myśl, jednak mój dobry humor ciągle ze mnie nie ulatywał. Cokolwiek by się nie działo cieszyłam się, że dosiadłam Vallora i że wreszcie przyjechałam tutaj. Przyszła moja kolej, więc popędziłam kuca do galopu. Pognał do przodu nie zawierzając na to, że staram się go nieco przytrzymać bo jedzie za szybko. Tym razem konik skoczył idealnie, a mnie udało się zachować równowagę, jednak zaraz po pokonaniu przeszkody wierzgnął mocno i gwałtownie skręcił w stronę wyjścia z ujeżdżalni.
- Zatrzymaj go June! - krzyknął do mnie Jason, ale było już za późno. Vallor ze mną na grzbiecie wygalopował z ujeżdżalni i chodź szarpałam za wodze i odchylałam się do tyłu nic to nie dało.
- Vallooooor! - krzyknęłam czując jak wodze wyślizgują mi się ze spoconych ze zdenerwowania dłoni - Stój!
Galopem minęłam jakiegoś chłopaka idącego w stronę stajni. Rozpędzony kucyk zrobił gwałtowny skręt zrzucając mnie z siodła po czym wbiegł do stajni gdzie niemal natychmiast zabrał się za niewinne skubanie kostki siana stojącej przy siodlarni. Jęknęłam cicho rozcierając obolałe ramię. Bliskie spotkanie z twardymi kamieniami nie było przyjemne.
- Nic ci nie jest? - spytał chłopak, którego przed chwilą minęłam podbiegając do mnie.
- Chyba nie - mruknęłam niepewnie. Chłopak wyciągnął do mnie dłoń pomagając mi wstać.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- Spoko - odparł z szerokim uśmiechem puszczając moją dłoń - Jesteś tu nowa? Nie wydaje mi się, żebym cię skądś kojarzył.
- Tak dopiero co dołączyłam - wyjaśniłam - Mam za sobą pierwszą jazdę i nie można stwierdzić, że pokazałam się z dobrej strony.
- Chyba nie - zgodził się ze mną zerkając na kuca z zadowoleniem skubiącego siano - Mam na imię Jack, a ty.
- June - przedstawiłam się.
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz