środa, 28 października 2015

Od Kornelly C.D. June - Szetlandowe zabawy

June skupiła się na Vallorze, który zaczynał coraz bardziej wyrażać swoją niechęć do pracy na lonży. Schylił głowę i bryknął raz po czym zagalopował i odbiegł w bok.
- Nie Vallor, jeszcze nie teraz - skarciła go June ciągnąc za lonżę tak żeby kuc powrócił do koła - Przyniesiesz trochę drągów? - zwróciła się do mnie.
- Dobra! - odparłam i wybiegłam na zewnątrz uważając żeby śłedzący mnie Gallant nie uciekł. Przed hal leżała sterta drągów. Wzięłam dwa z nich i z trudem przytaskałam na ujeżdżalnię zapominając za sobą zamknąć drzwi. Przyniosłam jeszcze cztrey drągi i ułożyłam je na kole.
- Gotowe - powiedziałam do June i rozejżałam się po hali. Oprócz niej i mnie oraz Vallor'a nie było tu nikogo... - Drzwi! - wrzasnęłam rzucając się w stronę wciąż uchylonych przeze mnie drzwi wejściowych. Wybiegłam na zewnątrz nie słuchając już June mówiacej coś do mnie i rozejrzałam się dookoła. Z za stajni wystawał siwy zad w panierce o wysokości jakichś 80 centymetrów. Podeszłam tam mrucząc pod nosem coś o małym draniu. Kiedy tylko zbliżyłam się do kucyka ten odskoczył z gwałtownym wierzgnięciem.
- Ej, Gallant! - spróbowałam go złapać za kantar lecz szetland cofnął łeb - Kucyk! Daj się złapać! - maluch nie był taki głupi i zaczął uciekać - Tak się chcesz bawić?! - spytałam i rzuciłam w niego małą śnieżką. Zdziwiony szetland od razu odskoczył w bok i pobiegł w przeciwnym kieunku ale ja podbiegłam do niego starając się go nakierować na właściwą drogę Tym sposobem już po chwili zagoniłam kuca na halę gdzie zdziwiona June lonżowała wyrywającego się i potykającego o drągi Vallora.
- Jak daleko uciekł? - spytała.
- Pod stajnię - odparłam mocno trzymając Gint'a za różówy kantar - Mam pomysł: zaprowadzę go już do stajni.
- Ok.
Zostawiłam wałacha w jego boksie i poszłam po szczotki by następnie nieco go wyczyścić z tego brudu. Po piętnastu minutach poddałam się i wróciłam na halę
- Przyszłaś w doskonałym momencie żeby popatrzeć jak Vallor będzie mnie ciągnął po ziemi - June zaśmiała się. Stała teraz z powrotem po lewej stronie hali - tam gdzie nie rozkładałam drągów.
- Dlaczego? - spytałam stając na drugim śladzie.
- Bo właśnie zamierzałam zacząć galop - świstnęła batem za zadem kuca na co ten bryknął szczurząc się jakby żałował, że się urodził.
- On raczej nie ma takiego zamiaru - zauważyłam wkładając sobie do buzi cukierka znalezionego w kieszeni rozpiętej kurtki.
- Zauważyłam - June znów spróbowała skłonić Vallora do galopu, a on tym razem posłuchał. Zaczął biec coraz szybciej oddalając się od niej i ciągnąc za lonżę aż w końcu dziewczyna potknęła się i przewróciła, a kuc zadowolony z siebie pobiegł na drugą stronę hali wlekąc za sobą długą lonżę i zaplątany w nią bat.

June? o.O

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz