- Szlag - powiedziałem wypuszczając ostatnią strzałę. Pobiegłem po nią, schowałem strzały i gwizdnąłem na Angusa. Zarzuciłem mu siodło i założyłem ogłowie i pognaliśmy razem w stronę szkoły. Drogę, która trwa dwadzieścia minut galopem pokonaliśmy w dziesięć. Puściłem konia na pastwisko, bo był zbyt spocony, aby stać w boksie. Tylko założyłem mu prędko derkę. Gwizdnąłem na Tezrę, która migiem zjawiła się przy ogrodzeniu. Sprowadzałem ją już z pastwiska, kiedy nadjechała Róża.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miał przeze mnie kłopotów.
- Nie... nic się nie stało - powiedziałem nieśmiało i poszedłem wyczyścić konia i osiodłać. W sam raz zdążyłem przed nauczycielką.
Po lekcji wypuściłem konia na pastwisko i udałem się do swojego domku. Już otwierałem drzwi kiedy złapała mnie za ramię Róża.
<Róża?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz