Nakierowałam Electrę na sam okser. Galopowała spokojnie, a ja siedziałam na jej miękkim grzbiecie jak na sofie. Tuż przed przeszkodą zrobiłam półsiad jednocześnie dociskając łydki do boków klaczy i rozkładając ręce. W locie zamknęłam na chwilę oczy i czułam się jak w niebie. Co prawda Electra nie jest jakimś wybitnym skoczkiem ale - jak niewiele koni - jest bardzo wygodna na oklep nawet podczas skoków. Po drugiej stronie przeszkody nie od razu złapałam moje prowizoryczne wodze, z które służyły mi dwa związane uwiązy. Dopiero gdy Electra wykonała trzy pełne fule chwyciłam "wodze" i pogalopowałam dookoła ujeżdżalni.
- Teraz ja - powiedziała zadowolona Aurora, a ja przeszłam do stępa by następnie poklepać klacz i spojrzeć na nowo poznaną dziewczynę. Przegalopowała w półsiadzie pół okrążenia poczym skierowała Siwego na okser i tak jak ja podczas skoku puściła wodze, a złapała je dopiero po pokonaniu przeszkody. Podjechała do mnie kłusem, a następnie przeszła do stępa.
- Będziemy kończyć - powiedziałam - Na rozstępowanie pojedziemy sobie na spacer, ok?
- Ok.
Tak też zrobiłyśmy. Pokłusowałyśmy jeszcze chwilę robiąc wolty, półwolty i inne takie ćwiczenia ujeżdżeniowe, a następnie wyjechałyśmy z ujeżdżalni.
- Pojedziemy sobie do tamtego drzewa - wytłumaczyłam wskazując drzewo obok ostatniego z padoków - A potem wrócimy. Taki krótki spacerek.
Aurora pokiwała głową i ruszyłyśmy stępem w stronę drzewa.
Aurora?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz