Wstałam wcześnie i założyłam niebieską bluzkę z napisem "Never say Never", na to czerwoną bluzę z koniem Selle Francias i beżowe bryczesy. Włosy spięłam w koński ogon. W końcu wyszłam do stajni. Byli tam już Kinzie i Christopher czy tam Christian. Nie zwróciłam na niego uwagi. Poszłam do Galicji, klubowej klaczy.
- Cześć laska. Chcesz dzisiaj pojeździć? - powiedziałam do klaczy.
Miała jazdę o 9:00 i wypadałoby ją przygotować. Ja zresztą prowadzę tą jazdę i musze być punktualna. Dziecko osiodła ją samo. Podobno ma 10 lat i nazywa sie Kelly. Pogłaskałam Galicję i podeszłam do boksu Mozaiki. No cóż ją także warto wyczyścić. Nagle podeszedł do mnie ten chłopak pomocnik.
-Moge wziąść jazdę z Galicją? Miałabyś wolne i został by ci kurs z końskiego ABC i czyszczenie stajni plus koni - powiedział.
-Okej. O której jest to ABC? - odparłam.
- Tak około 15:00 - powiedział i poszedł.
Teraz mam dużo czasu dla Mozaiki. Nagle podszedł do mnie Gordi. Pewnie Kinzie go wypuściła z jego "klatki". Pogłaskałam psa i postanowiłam poćwiczyć woltyżerke. Poszłam do siodlarni po specjalny sprzęt. Szybko wyczyściłam konia i osiadłałam sprzętem do woltyżerki. Wyprowadziłam klacz i na nią wsiadłam. Wjechałam na ujeżdżalnię. Zaczęłam od podstawowych figur. Po skończonym treningu zauważyłam że ktoś mi sie przyglądał.
(Allijay?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz