- Gdy Sotto człapie z wolna, rozsiewa pyłki mlecz - podśpiewywałam jadąc na Sottome przez las. Wszędzie dookoła można było zauważyć dmuchawce skąd wzięły się słowa przeróbki piosenki. Jechałam powolnym stępem nawet nie trzymając wodzy i machając stopami w rytm piosenki - A kopytami depcze, tę czystą, wartką ciecz - zaśpiewałam gdy kasztanek przejechał przez niewielki strumień. Po przekroczeniu wody skierowałam konia lekko na prawo tak żebyśmy wyjechali z lasu. Sottome nie stawiał oporu więc już po chwili znaleźliśmy się na pięknej zielnej łące, skąd widać było chylące się powoli ku zachodowi słońce. Jednak moją uwagę bardziej przyciągnęła czereśnia. Widocznie ktoś tu mieszkał ponieważ czereśnie nie rosną od tak na skraju lasu. Rozejżałam się podejrzliwie jednak nikogo nie zobaczyłam. Eee tam - pomyślałam - nikt nawet nie zauważy jak trochę sobie wezmę - po czym z chytrym uśmieszkiem chwyciłam wodze i pod kłusowałam do drzewa. Następnie zatrzymałam Sottome, a sama zajęłam się zrywaniem owoców.
- Zerwę tylko parę i nikt się nie zorientuje - szepnęłam trochę do siebie trochę do konia. Tak, to może się wydawać dziwne, że mówię do siebie oraz, że mówię do konia ale...czym byłby świat bez wariatów? Kiedy zjadłam już wszystkie pięć czereśni spojrzałam na drzewo. Eh...a może jeszcze troszkę? - pomyślałam - Tylko...odrobinkę.
Zaczęłam znowu zrywać dojrzałe owoce aż nagle dostrzegłam jedną czereśnie tak wielką i czerwoną, że po prostu musiałam ją mieć! Jak to mają w zwyczaju najładniejsze owoce wisiała dosyć wysoko więc kucnęłam na siodle trzymając się przedniego łęku, a następnie stanęłam i sięgnęłam po owoc. Już prawie, prawie go miałam kiedy nagle dosłownie straciłam grunt pod nogami. Widocznie coś musiało przestraszyć mojego płochliwego konia.
- Sottome! - wrzasnęłam gdy kasztanek podniósł nerwowo łeb i puścił się dzikim galopem przed siebię. Ja natomiast puściłam wszystkie zebrane czereśnie i jak najszybciej chwyciłam się gałęzi. Zawisłam tak na lewej ręce dobre parę metrów nad ziemią. Szybko złapałam się również prawą ręką i odwróciłam głowę by zobaczyć co z moim koniem. Kasztanek już nie galopował lecz stanął w miejscu. Mam się cieszyć?! Stał pod lasem na drugim końcu polany i gapił się na mnie dziwiąc się co ja robię na drzewie!
- Ooooh! Dzięki Sotto! - wykrzyknęłam choć tak nan prawdę nie byłam na niego zła. W tym momencie drzewo zatrzeszczało. Gałęzie czereśni nie były zbyt grube więc musiałam jak najszybciej zejść. Lata spędzone na wsi nauczyły mnie przetrwania na drzewach mimo, że zdarzało mi się z nich spaść. Musiałam przecież mieć gdzie się chować lub uciekać przed bratem. Parę razy spędziłam nawet noc na drzewie, a raz obudziłam się na ziemi. I to była ostatnia noc, którą rodzice pozwolili mi spędzić na drzewie...
Chwyciłam się gałęzi również nogami i zeszłam w dół aż dotknęłam pnia drzewa. Wtedy stanęłam nogami na jakiejś mniejszej gałęzi, a rękami złapałam się innej. Niestety przy następnym kroku cienka gałąź pod moją nogą złamała się z trzaskiem. Tym razem nie zdążyłam się niczego chwycić i po prostu poleciałam na dół zamykając przy tym oczy i zwijając się w locie w kulkę. Gdy uchyliłam zaciśnięte powieki byłam już na ziemi cała w kurzu i obolała. Powoli wstałam i otrzepałam się z brudu. Miałam zdarty lewy łokieć oraz prawe kolano, kolejną dziurę w bryczesach i podrapany policzek. Jakoś strasznie mnie to nie bolało. Ruszyłam więc biegiem do Sottome.
- A tobie co się stało? - zdziwiła się jakaś dziewczyna podchodząc do koniowiązu przy, którym właśnie "zaparkowałam". Jak ona miała na imię? Chyba...Alice? Amelie?
- O cześć, jak masz na imię? - wypaliłam prosto z mostu nie zadając sobie nawet trudu by odpowiedzieć na jej potynie.
- Allijay.
- No właśnie! Wiedziałam! - uśmiechnęłam się poczym dostrzegłam dalej zdziwioną minę dziewczyna - A to! - spojżałam na swoje podarte bryczesy i zdarty łokieć. - Spadłam z konia...yy...to znaczy z drzewa!
- Zdecyduj się czy z konia czy z drzewa? - Allijay uśmiechnęła się.
- Stanęłam na koniu. Koń się spłoszył. Zostałam na drzewie. Gałąź się złamała. Tada! Koniec! - opowiedziałam całą historię w możliwie największym skrócie poczym nie dając Allijay możliwości odpowiedzi dodałam - Co teraz robisz?
Allijay? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz