- Popilnujesz go? - spytałam Kinzie wskazując mojego wałacha, który w tym momencie wydawał się być bardzo spokojny, ale w każdej chwili mógł kopnąć jakiegoś konia.
- Ok, lećcie na halę - Kinzie uśmiechnęła się i stanęła pomiędzy Days'em, a Harfanem. Razem z Ash'em i resztą zawodników ruszyliśmy w stronę wielkiej hali.
- Będę pierwsza! - zawołałam do chłopaka.
- Nie prawda! - usłyszałam odpowiedź i zaczęliśmy się ścigać do póki jakiś pan nie zwrócił nam uwagi żebyśmy nie biegali przy koniach.
- Dobra, dobra - wymamrotałam gdy sobie poszedł.
- Widzisz, Becky? - spytał Ash - Nie powinnaś biegać przy koniach...
- Spadaj Ash!
- Oh, czyżby małe dzieci nie wiedziały jak się zachować w stajni? - spytała Felicity, która nie wiedzieć kiedy pojawiła się obok nas.
- Ty się lepiej nie wtrącaj - warknęłam.
- Właśnie - dodał Ashton - Poza tym nie jesteśmy w stajni, tylko obok hali.
- Głąby - F zaśmiała się sarkastycznie i odeszła w swoją stronę.
Hala była tak ogromna, że z trudem ogarniałam ją wzrokiem. Pod ścianami zobaczyłam rzędy trybun, a pod literą C pusta butkę sędziowską. Na trybunach siedziało kilka nielicznych osób, które albo chciały zająć najleprze miejsca albo pośmiać się z grupki ludzi jadących parkur na własnych nogach. Podłoże hali było wysypane piaskiem kwarcowym, na którym stało dziesięć ponumerowanych przeszkód.
- Jednak nie ma żadnego słonia - westchnął Ashton - Zawiodłem się na nich.
- Co ty gadasz? - skrzywiłam się i nie czekając na odpowiedź podeszłąm do pierwszej przeszkody jaką była stacjonata o wysokości 120 cm. Następnie przeszłam trasę dzielęcą mnie od drugiej przeszkody. W połowie drogi potknęłam się o coś i runęłam jak długa. Kiedy się podniosłam popatrzyłam krzywo na stojącą nade mną Felicity. Na jej brzydkiej twarzy zauważyłam triumfalny uśmieszek.
- Ups - powiedziała - Trzeba patrzeć pod nóżki...dziecko.
Wstałam i pokręciłam głową. Nie wiedziałam, że można być tak głupim, do póki nie spotkałam Felicity.
Razem z innymi zawodnikami przeszłam cały tor kilka razy, a następnie powtórzyłam go w pamięci. Gdy byłam pewna, że znam kolejność na pamięć ruszyłam w stronę koniowiązu. Na zewnątrz było strasznie zimno w porównaniu do temperatury panującej na hali więc szłam szybko próbując się rozgrzać. Na miejscu zauważyłam, że Kinzie głaszcząc Sev'a spogląda z niesmakiem na drugi koniowiąz. Do jego końca przywiązana była kara klacz Felicity. Jej właścicielka krzątała się wokół niej sprawdzając czy ogon i grzywa się nie rozplotły i czy wszystko jest tak jak powinno być. Podczas dociągania popręgu klacz spróbowała ugryźć F, jednak dziewczyna zdzieliła ją po pysku.
Podeszłam do Kinzie, a zaraz obok nas zjawił się również Ashton.
- Co za baba - mruknęła ruda.
- Ta, też tak sądzę - dodał Ashton kątem spoglądając na Felicity po czym oboje zajęliśmy się swoimi końmi. Harfan gryzł podczas dopinania popręgu ale ja nie zwróciłam na to uwagi.
- Seven Days! - usłyszałam w pewnym momencie niezadowolony głos chłopaka - Chłopie nie wolno tak robić!
Nie zdążyłam się zorientować co takiego nabroił wałach ponieważ z drugiego koniowiązu odezwała się dziewczyna z czerwonymi włosami.
- Serio, twój koń ma tak na imię? - zaśmiała się. Ashton spojrzał na nią ze złością.
- Tak. Coś ci się nie podoba?
- To jak drożdżówka! Wybierałeś to imię kiedy byłeś głodny czy co? - dodała wciąż się śmiejąc - Dobrze, że nie nazwałeś go Kabanos!
- Bo twój koń ma niby leprze imię? - spytałam.
- Blue Berry to o wiele leprze imię niż Seven Days! O boże! Pewnie jego mamusia to Seven Nieszczęść,a tata to Pączek Bez Rączek!
W jednej chwili cała nasza trójka parsknęła śmiechem.
- Blue Berry! - zaśmiałam się.
- A to dobre! - dodała Kinzie.
Nasze śmiechy przerwał głos z głośników ustawionych przed wejściem na halę:
- Wszysc zawodnicy proszeni są o wjazd na rozprężalnie! O 09:30 rozpocznie się pierwszy przejazd!
Wskoczyłam na swojego konia i nie wiedząc gdzie jest rozprężalnia pojechałam stępem za resztą zawodników. Ponieważ obok mnie szła Kinzie, kiedy Harfan się poślizgnął prawie ją zdeptał. Jak się okazało rozprężalnią była ta mała hala, na której trenowaliśmy zeszłego wieczoru. Najpierw się rozstępowaliśmy i rozkłusowaliśmy, a następnie zczęliśmy skakać. Oczywiście Felicity nie przepuściła okazji żeby zajechać mi drogę w związku z czym Harfan skopał Blue Berry.
- Weź zabierz ode mnie tego dzikusa! - skrzywiła się.
- No to ty uważaj gdzie jedziesz Franco!
- Ja uważam, ale jak widać ty nie potrafisz zapanować nad swoim koniem!
- O co chodzi? - wstrącił sie Ashton.
- Franca zajechała mi najazd na przeszkodę - wytłumaczyłam.
- Mam pomysł!
Jego pomysł polegał na tym że miałam się wepchnąć przed nią kiedy chciała przeskoczyć okser i zrzucić poprzeczki. Tak też zrobiłam. Kazałam Harfanowi skoczyć za wcześnie dzięki czemu wałach staranował przeszkodę. Drągi posypały się na ziemię, a Blue Berry jadąca tuż za mną stanęła dęba.
***
Zawodników było szesnastu, a ja startowałam trzynasta.- Rebeka Torres na Harfanie! - usłyszałam głos z głośników i wjechałam na ogromną halę. Harfan rwał się i musiałam go mocno przytrzymywać żeby ustał w miejscu. Spojrzałam na Jake'a, Kinzie i Jacqueline siedzących obok siebie na trybunach i uśmiechających się do mnie, a następnie ukłoniłam się. Rozległ się dzwonek startowy i poluzowałam wałachowi wodze. To wystarczyło żeby ruszył od razu galopem. Tempem parkurowym pokonałam krótką ścianę i nakierowałam go na pierwszą przeszkodę. Stacjonatę pokonał ze sporym zapasem i pogalopował żwawo dalej. Skręciłam lekko w prawo i przeskoczyłam okser z numerem 2. Następne były dwie wysokie i wąskie koperty. Kiedy Harfan strącił drugą z nich wśród pobliczności rozległ się cichy pomruk niezadowolenia. Nie przejmując się tym najechałam na kolejną stacjonatę. Po przeskoczeniu jej skręciłam ostro w lewo i zmieniając kierunek wykonałam lotną zmianę nogi. Wałach jechał szybko zarzucając przy tym łbem. Musiałam go co jakiś czas przytrzymywać żeby się nie potknął albo nie wybił zbyt wcześnie. Piątą przeszkodą
był joker, a szóstą rów z wodą. Następnie znowu ostry zakręt, na którym Harfan poślizgnął się i przez chwilę bałam się, że się przewróci ale on odzyskał równowagę i przeskoczył szereg składający się z dwóch okserów i jednego jokera. Ostatnimi dwoma przeszkodami była stacjonata o wysokości 140 centymetrów oraz triplebarre o tej samej wysokości ostatniego drąga. Kusiło mnie żeby rozłożyć ręce nad ostatnią przeszkodą ale przypomniałam sobie, że to zawody. Kiedy Harfan wylądował na ziemi tym samym kończąc mój przejazd rozległy się brawa, a ja pogalopowałam do końca długiej ściany pozwalając wałachowi na dwa niskie baranki.
- Swój przejazd ukończyła Rebeka Torres na koniu Harfan z wynikiem cztery punkty karne i czasem 45 sekund i 27 setnych! - powiedział sędzia do mikrofonu podpiętego do głośników - Przygotuje się Meredith Murphy na Hamlecie!
Stępem opuściłam halę i zsiadłam z Harfana. Zanim odjechałam z powrotem na rozprężalnię stanęłam jeszcze przy wejściu żeby zobaczyć przejazd dziewczyny na siwym koniu. Zrzuciła tę samą kopertę co ja, ale jej czas był o sześć sekund dłuższy. Po drodze na rozprężalnię minęłam się z jadącym na Sev'ie Ashtonem.
- Powodzenia - prychnęłam sarkastycznie do chłopaka.
AshTON?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz