- Nawet bez kuca jesteś ode mnie dużo niższa - oznajmiłem delikatnym sygnałem zachęcając Sev'a do stępa. Jechaliśmy obok siebie drogą dojazdową do ośrodka w stronę toru krosowego jaki mogłem dostrzec z miejsca w którym się znajdowaliśmy.
- Ale nie aż tak - broniła się robiąc stójkę i udając, że siedzi nieco wyżej niż w rzeczywistości.
- Nie w ogóle - parsknąłem co zabrzmiało trochę tak jakbym próbował naśladować Seven Days'a - Jesteś takim krasnoludkiem.
- Krasnale mają czerwone nosy jakby się upiły i na dodatek są grube - dziewczyna popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem - I nie wiem czy twój mózg to ogarnia, ale krasnoludki mają brody!
- No właśnie - uśmiechnąłem się do niej szeroko - Mówiłem, że jesteś krasnalem.
- Ja ci dam krasnala! Trollu ty! - krzyknęła lecz chodź bardzo starała się udawać złą nie udało jej się powstrzymać uśmiechu.
- No dobrze to był żart - mruknąłem przytrzymując wałacha, który wyraźnie miał już ochotę na galop - Jesteś bardzo ładną dziewczyną.
Albo mi się zdawało, albo jej policzki stały się nieco bardziej czerwone, jednak nie odpowiedziała.
- Będziesz na tym treningu o którym mówił Jason? - zagadnąłem ją przechodząc do kłusa gdy zjechaliśmy z drogi dojazdowej kierując się w stronę toru.
- Nie - odparła anglezując swobodnie w rytm szybkiego chodu kuca, który usilnie starał się dotrzymać kroku Day - Ale może przyjdę popatrzeć jak wam idzie i pośmiać się z tego jak spadasz.
- Obstawiasz, że spadnę? - spytałem z udawanym oburzeniem. Rozumiem, że po moim upadku na naszej wspólnej jeździe mogła uznać, że czasami spadam, ale w rzeczywistości zdarzało się to naprawdę bardzo rzadko bo Seven Days jest bardzo grzecznym koniem. Tylko żeby od razu przypuszczać, że zlecę na pierwszym lepszym treningu? To lekka przesada.
- Pewnie - zaśmiała się z błyskiem w szaroniebieskich oczach - Ktoś kto nie umie odróżnić dziewczyny od krasnala nie może dobrze jeździć.
- Dobra, to wyjątkowo kiepski stereotyp - zauważyłem, a po chwili namysłu dodałem - Poza tym powiedziałem, że jesteś ładna, a to w przeciwieństwie do tego krasnoluda było prawdą.
- Okay - odparła posyłając mi pojednawczy uśmiech - Nie uważam, że źle jeździsz i myślę, że nie spadniesz.
- Tak lepiej - mrugnąłem do niej i popatrzyłem przed siebie. Byliśmy już na torze krosowym przy pierwszej z przeszkód będącej niewysoką kłodą. Dalej ustawiono hydrę, rów z wodą, która zamarzła zmieniając się w przejrzysty lód i szereg ustawiony z dwóch części płotu. Potem przeszkody prowadziły pod górkę gdzie trzeba było pokonać przeszkodę ustawioną z ośnieżonego siana, a tor zakańczała kolejna kłoda, tym razem szersza i wysoka.
- Panie przodem - zaśmiałem się obserwując jak dziewczyna pogania kuca do galopu i pokonuje tor. Haber ładnie przeskoczył przez wszystkie przeszkody, a kiedy zakończył swój przejazd Kinzie zatrzymała go i obróciła w moją stronę.
- A faceci ostatni bo to frajerzy! - zawołała do mnie z uśmiechem tak szerokim, że mogłem go zobaczyć nawet z tej odległości. Ja jej dam - pomyślałem poganiając Sev'a na kłodę. Tor pokonaliśmy jak Kinzie bez wyłamań, ale Day pojechał szybciej i zgrabniej od kuca.
- Powtórz co powiedziałaś - zarządałem z mściwym uśmieszkiem na ustach.
- Och właśnie mówiłam Habrowi, że jest bardzo grzeczny - odparła chodź wiedziała, że nie o to mi chodziło.
- A więc jednak rozmawiasz z końmi - zaśmiałem się tryumfalnie.
- Bardzo, bardzo rzadko - usprawiedliwiła się - To było pierwsze zdanie jakie do niego powiedziałam w całym jego życiu.
- No dobra - westchnąłem - Skaczemy jeszcze raz?
- Jasne, ale potem musimy wracać jeśli chcesz żeby Seven odpoczął trochę przed treningiem, a ostrzegam Jason jest bardzo wymagającym instruktorem - powiedziała zataczając małą woltę w kłusie.
- Damy radę - zapewniłem ją i tym razem jako pierwszy pojechałem przez tor od drógiej strony. Siedząc na grzbiecie wałacha czułem jaką przyjemność sprawiają mu skoki. Przypomniałem sobie zawody na jakich go wygrałem. Odbywały się w wielkim i zapewne bogatym ośrodku gdzie była masa koni i jeźdźców z pobliskoch klubów jeździeckich. Pod czas mojego przejazdu w klasie C1 starałem się dać z siebie wszystko. Siwa klacz Ruthie na jakiej jechałem również spisała się świetnie. Cieszyłem się z pierwszego miejsca szczególnie, że były to moje pierwsze zawody w tej klasie, ale gdy jeden z pomagających stadniny podszedł do mnie z Seven Days'em ciekawie rozglądającym się dookoła byłem pewny, że umrę ze szczęścia chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałem jakim cudownym jest wierzchowcem. Jakby ktoś wtedy powiedział mi, że będziemy się tak dobrze dogadywać na sto procent umarłbym na zawał - ze szczęścia ma się rozumieć.
- Wracamy? - Kinzie podjechała do mnie. Kiwnąłem głową ledwo rejestrując jej słowa gdyż jednocześnie mój umysł pochłonięty był obezwładniającą myślą jak dziewczyna właśnie w tej chwili pięknie wyglądała. Spod toczka wysunęło jej się parę rudych kosmyków, a na bladej twarzy czerwieniły się delikatnie rumieńce od mrozu. Odetchnąłem przez nos i delikatnym sygnałem zachęciłem wałacha do kłusa. Jadąc obok siebie zmierzaliżmy w stronę klubu rozmawiając po drodze o tym jak zwyke wyglądają treningi skokowe u Jasona. Kinzie opowiedziała mi, że na jednej z jazd June nie pokonała czysto ŻADNEJ przeszkody, a na dodatek potem uciekła w teren gdzie spadła. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Kiedy jeździliśmy razem właściwie nie skakała trenując stopniowo - powiedziałem dziewczynie, kiedy przeszliśmy do stępa na drodze dojazdowej do ośrodka - Nie wiedziałem, że tutaj postanowi skakać i to na takim kucu jak Vallor.
- Dobrze, że stara się poradzić sobie z tródniejszymi rzeczami - stwierdziła Kinzie zatrzymując Habra.
- No nie wiem - parsknąłem po czym oboje zsiedliśmy z koni i odprowadziliśmy je do stajni.
Kinzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz