W trójkę ruszyliśmy w stronę biura Helen. Rebeka i Ash wpadli do niego przepychając się jak małe dzieci, a ja weszłam za nimi spokojnie przewracając tylko oczami.
- Startuję w zawodach! - wypaliła szybko Becky.
- Ja...teeeeż! - dodał Ashton, a blondynka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Mówiłam, że będę pierwsza.
- Ok... - mruknęła Helen zajęta szukaniem numeru stadniny gdzieś w górze swoich zapisków. Wreszcie znalazła i zadzwoniła - Dzień dobry. Chciałabym zgłosić dwóch uczestników zawodów... - zaczęła.
- A ja? - szepnęłam.
- ...i jesli można jednego luzaka - dodała i zamilkła chwilę słuchając osoby po drugiej stronie - Czyli, że mam zadzwonić później, tak? Dobrze. Dowidzenia - rozłączyła się.
- I co?! - spytała z uśmiechem Rebeka.
- Wy dwoje możecie jechać, a co do Kinzie mam zadzwonić jeszcze za jakąś godzinę. Dostępne są tylko pokoje dwuosobowe, a nie wiadomo czy ktoś jeszcze nie będzie się chciał zapisać w ostatniej chwili. Jeśli nie - możesz jechać.
- Dobra, to my idziemy - odpowiedziałam i wyszłam z biura, a za mną Ash i Bcky. Sprintem pobiegliśmy przez podwórko, minęliśmy stajnie i padoki, a następnie wbiegliśmy do swoich domków. Wyciągnęłyśmy z pod łóżka plecak Becky i moją torbę, a następnie zaczęłyśmy się pakować. Większość moich rzeczy walała się po podłodze więc brałam po prostu to co leżało wokół mnie i pakowałam. Nie zapomniałam również zabrać książki, którą aktualnie czytałam! Kiedy skończyłam zapięłam torbę i spojrzałam na Rebekę. Dziewczyna właśnie zastanawiała się czy wziąć czerwoną czy fioletową bluzkę.
- Oh! Błagam cię! - jęknęłam i wzięłam od niej obie bluzki po czym wepchnęłam je do jej plecaka - Chodź, już! Trzeba jeszcze się zająć końmi!
- No idę, idę... - wymamrotała dziewczyna ale wybiegła za mną z domku.
Przy koniowiązie spotkałyśmy Ashtona czyszczącego Sev'a. Koń stał spokojnie, a kiedy obok niego przechodziłyśmy wyciągnął w naszym kierynku szyję. Razem z Rebeką weszłyśmy do stajni. Skierowałyśmy się do boksu, z którego wystawał łeb Harfana w berzowym kantarze.
- Cześć Harfuś! - Becky podeszła do konia wymachując uwiązem co chyba mu się nie spodobało ponieważ położył po sobie uszy i cofnął się. Blondynka w ogóle się tym nie przejęła. Otworzyła szeroko drzwi i pewnym krokiem weszła do boksu, złapała za kantar i zanim koń zdążył się wyrwać przypięła uwiąz.
Wychodząc z boksu wałach szczurzył się i wymachiwał niebezpiecznie tylnym kopytem.
- Nie nazwałabym go "Harfuś" - powiedziałam - Ale niech ci będzie - dodałam widząc piorunujące spojrzenie przyjaciółki.
Rebeka przywiązała swojego konia do drógiego końca koniowiązu, tak, żeby znaleźć się jak naj dalej od Asha. Po pierwsze Harfan mógłby nagle kopnąć Sev'a, a po drógie...nie wiem, coś sobie ubzdurała. Ja natomiast chodziłam raz do Becky raz do Ashtona pomagając im w przygotowaniach do zawodów jak profesjonalny luzak. Kiedy oba konie były wyczoszczone na błysk Rebeka poprosiła mnie o pomoc z owijkami. Wzięłam więc brązowy materiał i zaczęłam owijać wokół tylniej nogi wałacha. Nagle koń podniósł ją gwałtownie i kopnął posyłając owijkę metr dalej.
- Becky, naucz swojego konia żeby używał czasem rozumu - powiedziałam.
- Sory, ale to trochę niemożliwe.
- Trochę czy w ogóle? - spytał Ashton zakładając Seven'owi ochraniacz na ogon.
- Ty się nie odzywaj - odpowiedziała blondynka - Ja przynajmniej mam luzaka!
- Nie, Kinzie to mój luzak.
- Wcale nie, bo mój.
- Zamknijcie się! - krzyknęłam - Po pierwsze jestem waszym wspólnym luzakiem, po drógie nawet nie wiadomo, czy mogę z wami jechać, a wtedy nikt nie będzie miał luzaka!
- O to się nie martw - usłyszałam głos Helen nadchodzącej od strony jadalni z uśmiechem na ustach - Zadzwoniłam do Golden Hill i powiedzieli, że nikt więcej się nie zapisał więc spokojnie możesz jechać. Co więcej może się z wami zabrać jeszcze jedna osoba.
- Ok, skoczę po Jake'a! - zproponowała Rebeka - A ty mu możesz zawinąć ogon! - powiedziała jeszcze do mnie odbiegając w stronę domków.
- Jasne - odpowiedziałam - Ty chcesz mnie zabić?
Tak jak się spodziewałam Harfan wykopał do mnie od razu kiedy zbliżyłam się do niego od tyłu. Po piątej próbie dałam sobie spokój i podeszłam do Ashtona. Seven stał już gotowy do drogi i patrzył na Harfana jak na idiotę, a jego właściciel niósł siodło do przyczepy.
- Pomóc ci? - spytałam.
- Jakbyś mogła wziąć jeszcze z siodlarni jego ogłowię i ochraniacze?
- Dobra - uśmiechnęłam się i pobiegłam do siodlarni ciesząc się, że mam co robić. Bo ja nie lubię nic nie robić!
Po paru minutach Becky przyprowadziła Jake'a i zajęła się Harfanem wspominając coś o tym jaki to on jest potulny jak mogłam sobie z nim nie dać rady. Wałach próbował parę razy kopnąć Becky ale były to tylko lekkie wierzgnięcia w porównaniu do tego co robił kiedy to ja próbowałam założyć mu owijki. Następnie oba konie zostały wprowadzone do przyczepy, w której oba miejsca oddzielone były ścianką więc konie nie mały szansy się pozabijać podczas drogi. Ustaliliśmy, że Jake, jako jedyny dorosły, będzie prowadził więc chłopak usiadł z przodu i włączył samochód. W tym czasie Ash wsiadł na tylnie siedzenie, a ja usiadłam obok kierowcy.
- Ja siadam z przodu! - oznajmiłam - Mam chorobę lokomocyjną, a chyba nie chcecie żebym na kogoś zwymiotowała.
- No doooobra - jęknęła Becky niechętnie siadając obok Ashtona po czym zwróciła się do niego - Ale pamiętaj, że to ja wygram zawody.
- Chyba śnisz! - usłyszałam odpowiedź chłopaka. Jake wcisnął gaz i ruszyliśmy w stronę wyjazdu ze stadniny.
- Nie śnię tylko mówię prawdę. Pogódź się z tym, że do póki mnie znasz zawsze będziesz na drugim miejscu.
- Spadaj z tronu rozpuszczona księżniczko!
- Znalazł się! Wielki jeździec drożdżówki!
- Powiedziała ta co jeździ na wariacie z ADHD!
- Przestańcie! - przerwałam im - Bo w przeciwnym razie usiądę pomiędzy wami i zwymiotuję najpierw na jedno potem na drugie.
Zamilkli na chwilę, a ja z Jake'iem wymieniliśy znaczące spojrzenia mając nadzieję, że tamta dwójka nie będzie już się kłucić.
- Ale na ciebie zwymiotuje pierwsza - szepnęła jeszcze Rebeka do Ash'a, a ja pacnęłam się ręką w czoło. Na szczęście po chwili Becky włożyła sobie słuchawki do uszu i przestała się kłucić z Ashtonem. Od tego momentu jechaliśmy we względnej ciszy przerywanej przez pytania typu "Daleko jeszcze?". Ta cisza sprawiła, że zasnęłam. Wydawało mi się, że spałam tylko parę sekund i już po chwili obudził mnie czyiś głos.
- Obudź się, już jesteśmy - powiedział Jake parkując. Przeciągnęłam się i rozejrzałam zaspanym wzrokiem. Becky miała minę podobną do mojej więc pewnie też zasnęła, za to Ashton prawie podskakiwał na siedzeniu rozglądając się dookoła i kiedy samochód stanął chłopak wyskoczył z niego jak sprężyna. Również otworzyłam drzwi i wyszłam patrząc na budynki stadniny Golden Hill.
Ashton?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz