Siedziałem w samolocie już od dwóch godzin. Całe szczęście podróż już się kończyła. Moon już powinna być w Klubie Jeździeckim.
Samolot powoli zbliżał się do ziemi. Już po chwili siedziałem w autobusie, który miał mnie zawieść pod klub. Wziąłem swoje walizki i skierowałem się do nowej szkoły.
-Luke Hemmings, tak?-zapytała na mój widok właścicielka stadniny.
-Tak-odparłem szorstko.-Gdzie mam iść?
-Odnieś swoje rzeczy do domku. Twój koń stoi już w stajni. Możesz go rozruszać na hali-powiedziała. Ruszyłem w stronę domku i tak jak kazała zostawiłem swoje walizki. Ruszyłem żwawym krokiem w stronę stajni.
-Jak minęła podróż?-szepnąłem do Moon, głaszcząc ją delikatnie po pysku. Miałem dobry kontakt z moją klaczą. Osiodłałem ją pospiesznie i poszedłem na halę. Już za nim otworzyłem drzwi usłyszałem czyjś śmiech. "Super, czyli nie jestem sam"-westchnąłem w duchu. Gdy otwarłem drzwi dwie dziewczyny skierowały na mnie swój wzrok.
-Sorka, nie wiedziałem, że jest zajęte-rzuciłem po czym wsiadłem na Moon.
-Jesteś nowy?-zapytała jedna z nich. Miała długie rude włosy.
-Tak-odparłem oschle, dając do zrozumienia, że rozmowa jest skończona. Druga dziewczyna, z krótkimi włosami jeżdżąca na kucu wlepiła we mnie swój wzrok.
-Nie widziałaś nigdy człowieka?-warknąłem w jej stronę.
<June?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz