Na hali rozstawiłam kilka niskich przeszkód, które potem stopniowo podwyższałam. W związku z tym teraz najniżesze z nich miały jakieś 140 centymetrów. Kłusując wzdłóż krótkiej ściany starałam się przytrzymywać Harfana, którego wręcz rozpierała energia. Zarzucał głową, szarpał za wodze i non stop próbował przejść do galopu.
- Harfan uspokój się - skarciłam go z łatwością wysiadując lekkie bryknięcie, które ledwie poczułam. Skierowałam konia na przekątną od M do K i pozwoliłam mu przyspieszyć. Przeszedł do nieco chaotycznego galopu, a ja starałam się utrzymać go na linii prostej najeżdżając na ustawione na przekątnej dwa jokery. Pierwszy składał się z czerwonego, a drugi z żółtego drąga. Harfan jakby obudził się dopiero wtedy gdy zrobiłam półsiad. Przyspieszył wtedy jeszcze bardziej, potem tuż przed przeszkodą wychamował i skoczył niemal z miejsca z tak wielkim zapasem, że prawie wypadłam z siodła. Po drugiej stronie przeszkody oschyliłam się najbardziej jak mogłam starająć się nie "odklejać" od siodła, a gdy Harfan wylądował wykonał dwie fule i kolejny skok.Tym razem skoczył o wiele lepiej za co po wylądowaniu poklepałąm go i jadąc wciąż półsiadem zakończyłam przekątną. Harfan bryknął raz czy dwa ze szczęścia, a następnie posłusznie skręcił w lewo na kolejną przekątną tym razem od F do H. Z zapasem przeskoczył dwie ustawione na niej koperty składające się z kolorowych, pasiastych drągów. Całą ósemkę przejechałam jeszcze dwa razy i przeszłam do stępa. Poklepałam konia po szyi i z zadowoleniem stwierdziłam, że nawet bardzo się nie spocił. Widocznie intensywne treningi nie poszły na marne. Mnie za to zrobiło się bardzo gorąco. Zatrzymałam się przy ławce pod ścianą i zdjęłam brązową kurtkę Rzuciłam ją na ławeczkę, a Harfan słysząc szeleszczący dźwięk postwił uszy i spojrzał w tamtą stronę. Podwinęłam rękawy kraciastej koszuli i ścisnęłam konia łydkami. Ruszyłam swobodnym stępem na długiej wodzy, pewna siebie, wiedząc, że nawet gdyby Harfan postanowił brykać usiedziałąbym bez problemu.
Po skończonym treningu popuściłam popręg Harfanowi i wyjechałam na nim ze stajni. Chłopak, który wciąż stał w drzwiach hali i przyglądał się treningowi ruszył za mną.
- No i co? Jak ci się podobało? - rzuciłam spoglądając na niego z grzbietu konia. Chwilę się zastanawiał, a ja w tym czasie podjechałam do koniowiązu i zeskoczyłam na ziemię.
Francisco?
Brak weny ;(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz