- Hm.... - zastanowiłam się uśmiechaąc się pod nosem. W sumie...? Nie! W tym momencie do głowy przyszedł mi cudowny pomysł - Wiem! Umówię się z tobą jeśli wygrrasz zawody - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Ashton zrobił taką minę jakby się męczył nad bardzo trudnym zadaniem matematyczny. Najwyraźniej jego mały móżdżek nie zarejestrował takiej odpowiedzi.
- Eh, no dobra - westchnął w końcu z rezygnacją - Niech ci będzie. Przyjmuję wyzwanie.
Wstałam, założyłam okulary i wyjęłam z torby ubranie po czym skierowałam się do łazienki. Kiedy spojstrzegłam zawiedzioną minę Ash'a odezwałam się.
- Nie Ashton. Przebieram się w łazience - to powiedziwaszy weszłam do małego pomieszczenia wyłożonego białymi kafelkami i nie ufając chłopakowi zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Przebrałam się w jasne jeansy i zieloną bluzkę z kreskówkowym koniem, a następnie zaplotłam włosy dwa warkocze.
Kiedy oboje byliśmy gotowi do wyjścia wzięłam z wieszaka czarną kurtkę i otworzyłam drzwi. Na korytarzu stali już Jake i Rebeka. Z tym, że dziewczyna zaglądała przez dziurkę od klucza w drzwiach od pokoju na przeciwko, a chłopak stał obok i ciągle ziewał.
- O co chodzi? - spytałam zarażając się od Jake'a ziewaniem.
- W tym pokoju śpi F i jej przyjaciółka - wytłumaczyła szeptem Becky. Dopiero teraz zobczyłam, że trzyma w ręce kartkę i taśmę klejącą - Niech więc wszyscy o tym wiedzą - dodała pełnym nienawiści głosem. Następnie przykleiła do drzwi kartkę z napisem "Tu mieszka "F"...jak Franca".
Zbiegając po schodach blondynka ciagle chicotała. Ja i chłopaki patrząc na nią również nie mogliśy się powstrzymac od śmiechu i jest możliwość, że obudziliśmy całe trzecie piętro. Przemierzyliśmy pustą stołówkę i wyszliśmy na zewnątrz mijając kilku równie zaspanych uczestników zawodów. Szybkim krokiem skierowaliśmy się do jednej ze stajni, w której dwa boksy zajmowały konie Rebeki i Ash'a. Każde z nih wyprowadziło swojego konia i przypięło do koniowązu. Harfan najwyraźniej się tarzał lub spał na leżąco ponieważ cały był oblepiony trocinami.
- Pomóż mi go ogarnąć - powiedziała Becky.
- Dobra, ale ty czyścisz ogon! - odparłam biorąc od niej twardą szczotkę.
- Dobra - przewróciła oczami - Jak się boisz to nie moja sprawa.
- Nie...a, z resztą nie ważne - zabrałam się za czyszczenie jasnej sierści wałacha. Po godzinie wokół nas zebrała się już cała gromada jeźdźców wraz ze swoimi końmi. Zaczeły też przyjeżdżać nowe samochody przywożąc albo zawodników, którzy mieli bardzo blisko do stadniny, albo widzów. Z białego samochodu wysiadła drobna dziewczyna o krotkich brązowych włosach siegających do ramion i intensywnie zielonych oczach. Z auta wysiedli także jej rodzice i w trójkę skierowali się w naszą stronę. Rodzice dziewczyny powiedzieli coś do niej i poszli w kierunku budynku ze stołówką i pokojami. Natomiast brunetka zamieżała pójść do stajni ale w tym momencie zobaczyła mnie. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła.
- Cześć Kinzie, co ty tu robisz? - spytała Jacqueline. Dopiero teraz ją rozpoznałam. Miała na sobie tą samą pomarańczową kurtkę, którą miała na sobie kiedy się ostatnio spotkałyśmy.
- Przyjechałam z moimi przyjaciółmi - wskazałam Rebekę, Ashtona i Jake'a, którzy podeszli do nas zaciekawieni, a następnie przedstawiłam ich - A ty? Startujesz? - dodałam.
- Nie - pokręciła smutno głową - Antidotum kuleje, poza tym nie wiem czy bym się odważyła skakać tak wysoko. Przyjechałam za to oglądać moją starszą kuzynkę.
- Jak ona wygląda?
- Ma włosy takiego koloru co ja tylko cztery razy dłuższe... - zaczęła po czym spojrzała na coś za moimi plecami - ...o! Tam jest! To na razie, zobaczymy się później! - i pobiegła w kierunku dziewczyny machającej do niej ze stajni. Była może rok starsza ode mnie i tak podobna do Jacqueline, że w sumie mogłyby być nawet siostrami. Z tą różnicą, że jej oczy nie były zielone ale brązowe.
- Kto to był? - spytała Rebeka.
- Jacqueline - wyjaśniłam - Poznałam ją na zawodach, na których wygrałam Gallant'a.
- Wygrałaś tego kucyka Kornelly? - spytał Ash krzywąc się i nic nie rozumiejąc.
Po chwili tutejsi isntruktorzy zawiadomili nas, że mamy się zbierać na śniadanie więc zostawiliśmy konie i poszliśmy na stołówkę. Stłoczylismy się wszyscy na jednej ławce pod ścianą. Na przeciwko nas usiadły Jacqueline i jej kuzynka Meredith. Rozmawialiśmy o zawodach, dowiezieliśmy się, że Meredith jeździ już od dziewięciu lat i że startuje na siwym koniu imieniem Hamlet. Jakoś w połowie śniadania zauważyłam, że ze stołu na przeciwko spogląda na nas Felicity. Jej wzrok wyjaśniał, że gdyby tylko siedziała bliżej nas zadźgałaby nas nożem do masła trzymanym w ręce.
- Ojej, chyba ktoś tutaj zobaczył swoje drzwi - odezwałam się sarkastycznie.
- Taaak - odpowiedziała Becky - I dobrze jej tak.
Po śniadaniu wróciliśmy do koniowiązu gdzie Ashton odkrył, że jego inteligentny koń zaplątał sobie nogę o uwiąz. Do tego patrzył się na nas jakby mówił "Człowieki pomóżcie mi! To nie moja wina! Tylko Harfana!".
- Brawo Seven! - wykrzyknął Ash rozkładając bezradnie ręce - Co ty zrobiłeś stary?!
- Niegrzeczna bułeczka! - dodała Rebeka zabawnym głosem.
- Dawaj kopyto - powiedział Ashton do wałacha nie zwracając uwagi na blondynkę. Kiedy go odplątał zajęliśmy się dalszymi przygotowaniami do zawodów.
Rebeka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz