-Od czegoś chyba nogi i ręce masz, prawda?-prychnąłem.
-No tak ale...
-Ale? To twój koń i twój problem
-Luke, proszę-powiedziała zrozpaczona.
-No dobra-westchnąłem.-Ale robię to tylko dlatego, że boję się, że zaraz się tu poryczysz a ja naprawdę nie chcę tego słuchać
-Dziękuję!-powiedziała radośnie i podała mi uwiąz. Wyszedłem ze stajni. Zobaczyłem, że jej kuc kłusował w stronę padoku. Podszedłem do niego i chwyciłem go i przypiąłem mu uwiąz. Kuc próbował się wyrwać i ugryźć mnie w rękę. Przytrzymałem go za kantar i oddałem dziewczynie. Niestety, już po chwili się wyrwał.
-Nie potrafisz nawet konia przytrzymać?-warknąłem po raz kolejny chwytając kantar kuca. June lekko się zarumieniła.-Gdzie stoi?
-W tamtym boksie-odparła. Vallor (bo chyba tak miał na imię) już posłusznie szedł za mną.
-Powinnaś zmienić konia. Albo ktoś powinien popracować z tobą i z Vallorem. Widzę, że nie masz zbyt dużego doświadczenia jeździeckiego a ten kuc jest okropny
-No tak...Ale...
-Przyjdź z nim jutro o 18 na halę. Weź lonżę i bat do lonżowania-powiedziałem i wyszedłem ze stajni kierując się do swojego domku.
<June?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz