Budzik zabrzęczał pod moją poduszką. Szybko go wyłączyłam i zwlekłam się z łóżka jednocześnie zwalając na podłogę całą pościel. Podniosłam ją z ziemi i bezładnie rzuciłam z powrotem na łóżko. Moje współlokatorki jeszcze spały...i ja też ponieważ nie wycelowałam w drzwi i rąbnęłam głową we framugę.
- Auuu... - jęknęłam - Czemu ktoś kto robił ten domek nie mógł przesunąć drzwi o dziesięć centymetrów w prawo? - mruknęłam do siebie.
Piętnaście minut później byłam ubrana w szarą trochę za dużą bluzkę z długim rękawem, czarne bryczesy, wyblakłą czerwoną kurtkę i długi szary szalik. Mimo, że moim obowiązkiem było sprzątanie w boksach, na wszelki wypadek wzięłam toczek i bat po czym wybiegłam z domku poprawiając przekszywione okulary. Biegłam przez zaspy śnieżne, a szalik powiewał za mną. Postanowiłam na początku przekąsić co nie co więc skierowałam się w stronę jadalni. Kiedy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam stolik przy, którym siedziała reszta pomagających oraz...Ashton? Co on tu robił tak wcześnie? Z rozmachem zajęłam miejsce obok niego i od razu zdjęłam kurtkę rzucając ją na blat stolika obok.
- Jak tam? - spytałam - Wszyscy wyspani?
- My tak, ale ty chyba nie - odpowiedziała Róża wskazując na moje czoło, na któym najprawdopodobniej miałam teraz siniaka.
- A, no tak - zaśmialam się i przysunęłam sobie pomarańczową miskę oraz dzbanek z mlekiem - A ty czemu tak wcześnie wstałeś? - spytałam Ashtona nalewając sobie mleka, a następnie nasypując płatki kukurydziane.
- Nie mogłem spać więc pomyślałem sobie, że po prostu wcześniej wstanę... - wytłumaczył trochę zaspanym głosem.
- Spoko! To mamy kolejną osobę do pomocy! - ucieszyłam się, a odkładają opakowanie z płatkami popchnęłam łokciem miskę, której połowa zawartości wylała się na stół i podłogę - Brawo ja!
Po śniadaniu wszyscy pomagający - i Ashton - poszli do stajni. Na początku wyprowadziliśmy na zewnątrz wszystkie konie, które stały w swoich boksach, a następnie Leena i Róża przywizły taczki, a w nich grabie, widły, łopaty i miotły. Obie dziewczyny poszły do drugiej stajni by sprzątnąć tamtejsze boksy. Druga stajnia była znacznie mniejsza ponieważ posiadała tylko trzynaście boksów więc mogły sobie z nią poradzić w dwójkę. My zostaliśy w pierwszym budynku. Christian i Fredro zaczęli sprzątać boksy z jednego końca stajni, a ja i Ashton z drugiego. Plan był taki, żeby spotkać się równo w środku. Pytanie tylko czy nam się to uda?
Właśnie starałam się zgarnąć brudną ściąłkę w boksie Cienia na jedną stertę kiedy cały deszcz trocin spadł mi na głowę.
- Co...?! - krzyknęłam odwracając się. Za mną stał Ash szczerząc zęby w szerokim uśmiechu i trzymając w rękach wiaderko, z którego wysypał na mnie trociny - Ashton! - krzyknęłam chcociaż tak nan prawdę powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem. Następnie błyskawicznie rzuciłam w chłopaka całą garścią ściółki.
- Ej! - Ash wybiegł z boksu, a ja pobiegłam za nim wyrzucając mu na głowę całą łopatę trocin.
- Zapłacisz za to! - zaśmiałam się uchylając się przed trocinowym pociskiem. Toczyliśy bardzo zaciętą wojnę do puki nie usłyszęliśmy głośnego chrząknięcia. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Fredra i Christiana stojących parę metrów dalej. Chris trzymał widły jak trójząb co wyglądało trochę groźnie, a obaj mięli bardzo znudzone miny.
- Co. Wy. Robicie? - odezwał się Fredro.
- Jakto co? - spytał Ashton - Tu się toczy bardzo poważna bitwa!
- Wcale nie - szturchnęłam go w bok zachowując bardzo poważną minę - My tylko testujemy nową ściółkę. Na sobie. No, ten...w sensie sprawdzamy jej...smak! Właśnie! - nie wytrzymałam i aż zgięłam się w pół zanosząc się śmiechem.
- Co? - spytał Ash - I to miało być wytłumaczenie? Nie umiesz się tłumaczyć!
- Cicho bądź - powiedziałam próbując przestać się śmiać.
- Ha. Ha. Ha - mruknął Fredro.
Po wyczyszczeniu boksów (nie, nasz plan nie wypalił i Fredro z Chris'em wyczyścili większość boksów) mięliśmy zamiar wywieźć taczki pełne brudnej słomy i trocin oraz końskiego łajna.
- Chodź, ścigamy się! - zawołał nagle Ash pchając swoją taczkę szybciej niż ja.
- Nie...! - ale chłopak był już kilka metrów przede mną - ...no dobra! - puściłam się biegiem.
Rzecz jasna Ashton niesprawiedliwie wygrał zawody taczkowe.
- Teraz ta taczka zostaje tutaj, a tą zabieramy pod stajnię - wyjaśniłam wskazując najpierw moją taczkę, potem Ashtona.
- To one się czymś różnią?
- Oczywiście! Nie widzisz...?
- Nie nie widzę. Wskauj do taczki to cię przewiozę - zaproponował.
- Że co? - wytrzeszczyłam oczy.
- Wolisz iść na nogach? Spoko - to powiedziawszy ruszył powoli w stronę stajni.
- Nie! Czekaj! - wskoczyłam w biegu do taczki i w ten oto sposób Ashton zawiózł mnie pod stajnię gdzie wysiadłam i zostawiliśmy taczkę.
- Coś jeszcze jest do zrobienia? - spytał.
- No... - rozejrzałam się dookoła - ...w sumie nie. Gdyby w nocy napadał śnieg musięlibyśmy go odgarniać, ale ponieważ nie napadał...
- Dobra, dobra, chyba zrozumiałem o co chodzi - przerwał mi z uśmiechem. Nie lubiłam kiedy ktoś przerywał moje elokwentne wypowiedzi więc rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie z pode łba ale nic nie powiedziałam ponieważ zobaczyłam zbliżającego się do nas Jason'a.
- Jest zadanie - powiedział instruktor kiedy do nas podszedł - Trzeba wsiąść na...
- Ja się tym zajmę! - wykrzyknęłam zadowolona.
- ..na Habra.
- Aha...ee...i tak się tym zajmę.
- To dobrze. Z kąd wiedziałem, że się zgodzisz?
- Nie mam pojecia - udałam zdziwioną.
- O... - Jason zwrócił się do Ashtona - A ty masz dzisiaj o 11:00 trening skokowy. Pamiętaj!
- Dobrze...ee...
- To jest Jason - mruknęłam przestępując z nogi na nogę gdyż nie mogłam się już doczekać jazdy na małym słodkim kucyku.
- Jason - powtórzył Ashton ale instruktor szedł już do stajni.
- No dobra - powiedziałam - Czas wsiąść na Haberka! Jedziesz ze mną? ...o! Mam pomysł!
- No jaki...? - spytał chłopak udając, że bardzo się nudzi.
- Pojedziemy w teren na tor cross'owy!
- To faktycznie dobry pomysł.
- A co myślałeś? - spytałam i nie oczekując odpowiedzi pognałam do siodlarni.
Podczas czyszczenia i siodłania Haber zachowywał się wręcz nagannie. Próbował mnie ugryźć podczas czyszczenia kopyt, dopinania popręgu i zakładania ogłowia. Założyłam mu ciemno zielone owijki i czaprak oraz podkładkę pod kolor. Przed stajnią spotkałam już gotowego Ashtona.
- Będziesz ode mnie o połowę niższa - zaśmiał się.
- Ta...ale śmieszne - burknęłam i wskoczyłam na kuca. Był tak niski, że prawie go przeskoczyłam.
Ashton? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz