Kiedy znalazłyśmy się po drugiej stronie zamkniętych teraz drzwi dla sędziów i personelu popatrzyłam na Rebekę wzrokiem godnym przerażonego królika. Dziewczyna uśmiechała się.
- To było niezłe! - powiedziała Becky.
- Żartujesz? - spytałam zdziwiona - Mogli nas zobaczyć i...w sumie to nie wiem co mogliby nam zrobić ale raczej nie byłaby to powchwała.
- No i co z tego? Z resztą kolejny plus jest taki, że Ash tam został. I dobrze mu tak.
Przewróciłam oczami i popukałam się w czoło po czym wyminęłam ją szybkim krokiem kierując się w stronę wielkiego budynku.
- Chodź - powiedziałam - Musimy to zgłosić do biura.
- No dobra - blondynka podbiegła doganiając mnie - Ale najpierw znajdziemy Jake'a.
- Ok - przewróciłam oczami - Tylko musimy się pospieszyć.
Na szczęście szukanie chłopaka nie zajęło nam dużo czasu ponieważ zobaczyłyśy go przechodząc koło stajni. Stał przy koniowiązie rozglądając się na wszystkie strony najprawdopodobniej nas szukając.
- Tam jest - powiedziała Rebeka zatrzymując się i energicznie machając ręką. Dołączyłam do niej, a kiedy Jake wreszcie spojrzał w naszą stronę pokazałyśmy mu żeby do nas podszedł.
- Gdzie byliście...? - spytał zatrzymując się przed nami i uważnie nam się przyglądając - I gdzie zostawiłyście Ash'a?
- Został na hali - powiedziałam.
- I dobrze mu tak - dodała Becky z wrednym uśmiechem.
- Wcale nie dobrze! Ma kłopoty! Napewno go zobaczyli!
- No i co z tego? Nawet jeśli to ciesz się, że nie nas.
- Pewnei właśnie się im tłumaczy.
- Ta...i dostaje opieprz - powiedziała Rebeka tak wesołym tonem jakby mówiła, że Ashton został zdyskwalifikowany w zawodach. Chociaż...co to za bezsensowne porównanie?
- Może - zgodziłam się z przyjaciółką chociaż mój ton był o wiele mniej wesoły - I dlatego musimy się pospieszyć i pokazać w biurze dowody.
- CO?! - odezwał się nagle Jake marszcząc brwi i niczego nie rozumiejąc - Nie mogę was zostawić samych na dwadzieścia minut bo od razu pakujecie się w kłopoty! - zaśmiał się - Co wy zrbiliście i dlaczego mnie przy tym nie było?
- Opowiemy ci po drodze - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie. Po drodze do głównego budynku, w którym znajdowała się jadalnia, biuro i pokoje do wynajęcia ja i Rbeka opowiedziałyśy w skrócie wszystko co go ominęło.
- To brzmi super - powiedział kiedy skończyłyśmy opowiadać. Znajdowaliśmy się już w cieniu budynku, do którego zmierzaliśmy - Mimo, że zgubiłem się jakoś przy "...i potem znalazłyśy ciebie" ponieważ nie mam zielonego pojęcia co my teraz robimy.
- Widzisz? Mówiłam ci, że ta cała stytuacja jest "super" a nie "straszne" - odezwała się Rebeka.
- Eh...nie ważne - pokręciłam głową i mocno popchnęłam drzwi od budynku. W środku było tak ciepło, że gdybym tylko miała więcej czasu na pewno zdjęłabym czapkę i kurtkę. Niestety tak się złożyło, że musięliśy się pospieszyć i jak najszybciej dotrzeć do biura stadniny więc od razu skierowałam się w tamtą stronę Pamiętałam drogę ponieważ jeszcze wczoraj - chodź wydawało mi się, że było to wieki temu - wieczorem przyszliśmy tam oznajmić, że już jesteśmy i odebrać kluczyki do pokoi. Kiedy znalazłam ciemne drewniane drzwi prowadzące do biura zapukałam w nie. Po chwili odpowiedział nam stłumiony kobiecy głos.
- Proszę!
Weszliśy do środka i ustawiliśmy się jedno obok drugiego jak dzieci wezwane na rozmowę do dyrektora. Stanęliśmy na przeciwko potężnego biurka, na którym zalegały papiery, teczki, długopisy, zeszyty, a pod grubą warstwą tego wszystkiego zakopany był komputer i drukarka. Przy komputerze siedziała dosyć młoda farbowana szatynka w okularach z włosami krótko obciętymi, sięgającymi do uszu. Klikała coś na klawiaturze komputera lecz kiedy weszliśmy przestała i odwróciła się do nas na obrotowym krześle.
- Przyszliśy tutaj w sprawie oszustwa - zaczęła po chwili Rebeka. Kobieta unisła brwi przyglądając nam się uważniej - Sędziowie sfałszowali wynik zaowdów - ciągnęła Becky - Dali się przekupić matce Fr...Felicity Wells, żeby jej córka wygrała zawody, chodź tak na prawdę powinna zostać zdyskwalifikowana.
- Naprawdę? - spytała sekretarka - Mam wam uwierzyć? Nie macie żadnych dowodów...
- Mamy - przerwałam jej i wyciagnęłam z kieszeni telefon Ash'a. Włączyłam go (na szczęście nie miał żadnego hasła!) i poszukałam nagrania rozmowy sędziów z panią Wells. Kiedy je znalzłam położyłam telefon na biurku i włączyłam nagranie. W ciszy słuchaliśy rozmowy. Dźwięk nagrał się zadziwiająco dobrze. Kiedy się skończyło popatrzyliśy wszyscy na sekretarkę, która wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
- Dobrze... - powiedziała wreszcie - Ale z kąd mam wiedzieć, że to byli sędziowie? Mogliście równiedobrze nagrać...
- To byli sędziowie! - przerwała jej Becky - Przecież wiemy co wiedzieliśmy! Poza tym po co mielibyśmy wymyślać całą tą sprawę? Co? Niby co by nam to dało?! Chyba nie myśli pani, że chcemy zrobić sędziom albo pani jakiś głupi żart dla zabawy?! To może być naprawdę poważna sprawa, której nie można tak zostawić! Trzeba z tym coś zrobić inaczaczej na każde zawody w tej stadninie będzie można wygrać przekupstwem w związku z czym w końcu dojdzie do tego, że wygrywać będą nie ci, którzy dobrze jeżdżą tylko ci którzy mają pieniądze! Tym właśnie sposobem nikt mądry nie będzie chciał tu przyjeżdżać, a wasza stadnina upadnie! Zamiast prawdziwych jeźdźców na zawody będą przyjeżdżać tylko jacyć głupcy, którzy nic nie potrafią i będą się kłócić, który zapłaci więcej żeby tylko wygrać! Nikt nie będzie chciał oglądać takich fatalnych zawodów!
Kiedy Becky skończyła mówić odchrząknęła i w pomieszczeniu zapadła cisza. Kobieta za biurkiem patrzyła na nią z kamienną twarzą, a ja i Jake gapiliśmy się, ja ze zdziwienia, a on najprawdopodobniej z podziwu.
- Zaczekajcie chwilę - powiedziała wreszcie sekretarka po czym wstała i wyszła z biura. Kiedy wróciła był z nią jakiś starszy męszczyzna w garniturze wyglądający na właściciela stadniny. Sekretarka streściła mu w jednym zdaniu po co przyszliśmy.
- Jesteście pewni tego co robicie? - spytał męszczyzna.
Pokiwaliśmy głowami. Szatynka i właściciel stadniny przez chwilę szeptali coś do siebie, a potem męszczyzna podszedł do biurka na którym stał niewielki mikrofon i powiedział - Theodora Wells oraz sędziowie dzisiejszych zawodów są natychmiast proszeni do biura.
- Niech pan poprosi też Ashtona McCartney - powiedziałam szybko zanim odszedł od biurka. Westchnął ale spełnił moją prośbę.
- Ashton McCartney również ma się stawić - dodał przez mikrofon.
Po, krótkim czasie w biurze zrobiło się całkiem ciasno. Weszło do niego pięciu sędziów, matka Francy o jakże wdzięcznym i pasującym do niej imieniu Theodora oraz Ash, który wcisnął się koło mnie.
- Cześć - powiedział jakby nigdy nic.
Przewróciłam oczami.
- Jak było? - spytałam.
- Później... - nie dokończył ponieważ przerwał mu właściciel stadniny.
- Mam rozumieć, że cała ta sytuacja nie jest żadnym żartem - powiedział - I w stadninie stało się coś co nie powinno się stać. Wszyscy dobrze wiemy o czym mowa.
- Ależ o czym pan mówi? - oburzyła się Theodora - Nie mam pojęcia o co chodzi. W tym momencie kradniecie tylko mój cenny czas przetrzymując mnie bez celu w tym biurze.
- Nie byłbym tego taki pewien... - po tych słowach opowiedział dokładnie po co nas tutaj wszystkich zebrał i poprosił nas o opowiedzenie naszej wersji zdażeń. Następnie przesłuchał sędziów i co bardzo mnie zaskoczyło większość z nich od razu przyznała się do błędu ze spuszczonymi głowami. Na samym końcu zwrócił się do Theodory.
- Ja dalej nie wiem co tu się dzieje! - odpowiedziała - To jakaś wielka pomyłka! Nie znam tych dzieciaków, a moja córka uczciwie wygrała zawody. Może pomyliliście mnie z kimś innym. Ja na pewno nikomu nie płaciłam. Felicity jest po prostu leprza od tej dwójki - tu wskazała oskarżycielsko na Rebekę i Ashtona.
- Obawiam się, że nikt z tutaj obecnych nie zgadza się z panią - odpowiedział włąściciel stadniny - Oobiście się z nimi zgadzam ponieważ pamiętam, że dosyć niedawno zaszła podona sytuacja. Felicity Wells wygrała zawody pomimo strącenia czterech poprzeczek. Było kilku o wiele od niej leprzych jeźdźców, a jakoś dziwnym trafem nie zajęli wysokich miejsc. W związku z tym pani córka zostanie zdyskwalifikowana, a pani pozbawiona pracy instruktorki jazdy konnej w Golden Hill. Sędziowie mają oddać pieniądze pani Wells i również zostaną co do jednego wyrzuceni ze stadniny - ogłosił, a kiedy nikt się nie ruszył dodał - Dowidzenia. Już tu nie pracujecie.
Po chwili wszyscy w ciszy wyszli z biura zostawiając mnie, Becky, Jake'a i Ash'a.
- A wam gratuluję zajęcia pierwszego miejsca exekwo - powiedział właściciel stadniny zwracając się do Rebeki i Ash'a.
Ashton? ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz