niedziela, 8 listopada 2015

Od June C.D. Luke'a - Po raz pierwszy!

Miałam ochotę powiedzieć, że tak przystojnego człowieka jak on faktycznie nie widziałam, ale oczywiście nie zrobiłam tego.
- Pewnie, że widziałam - odparłam nieco zła, że przyłapał mnie na gapieniu się na niego - A jak masz na imię?
Obrzucił mnie niechętnym spojrzeniem i burknął: "Luke". 
- Ja jestem June, a ta ruda to Kinzie - przedstawiłam siebie i przyjaciółkę, która uśmiechnęła się przyjaźnie chociaż chłopak nie zwracał na nas najmniejszej uwagi.
- No dobra - westchnęła Kinzie kierując Electrę w stronę wyjścia z hali - Miłego treningu, nie będziemy ci przeszkadzać.
Nie odpowiedział skupiony na jeździe. Wzruszyłam ramionami również opuszczając halę.
- Co on do nas ma? - spytała Kinzie zeskakując ze swojej klaczy przy oświetlonym wejściu do stajni.
- Nie mam zielonego pojęcia - westchnęłam - Może nie lubi dziewczyn?
- Dużo traci - obie parsknęłyśmy śmiechem wchodząc do stajni. Wprowadziłyśmy konie do boksów i zdjęłyśmy im sprzęt.
- Idziemy na jadalnię? - spytała Kinzie odwieszając ogłowie Electry na wieszak - Zaraz zacznie się kolacja.
- Rozczyszczę jeszcze tylko Vallora i tam przyjdę - obiecałam - Zajmij mi miejsce.
- Jasne - przyjaciółka posłała mi uśmiech i zniknęła w półmroku otaczającym stajnię. Zabrałam z siodlarni szczotki i zabrałam się za rozczesywanie zlepionej potem, puszystej sierści kuca. Na zimę obrastał w bardzo długie futro i po treningach był zwykle bardzo spocony. 
- Ale z ciebie brudasek - powiedziałam mu mozoląc się nad klatką piersiową konika na której jakimś cudem poprzyczepiały się trociny. Kiedy w końcu udało mi się go wyczyścić wyszłam z boksu i truchtem podbiegłam do siodlarni.
- Wiesz, że w stajni się nie biega? - już miałam wejść do środka, kiedy w wejścia do stajni pojawił się Luke ze swoim koniem w ręce.
- Wiem... - westchnęłam - Ale tak się składa, że trochę mi się śpieszy. 
Chłopak tylko prychnął wprowadzając klacz do boksu. Z tabliczki na drzwiach boksu dowiedziałam się, że ma na imię Moonlight. Była naprawdę piękna.
- Ładną masz klacz - mruknęłam na co Luke, jak można by się tego spodziewać nie odpowiedział. Jego zachowanie zaczęło mnie coraz bardziej intrygować. Dlaczego taki jest?... Miałam zamiar pójść już na kolację gdyż Kinzie i Rebeka zapewne już długo na mnie czekały, ale właśnie gdy szłam do wyjścia przez korytarz między boksami, a następnie tuż koło mojego nosa przebiegł Vallor znikając w ciemnościach panujących na zewnątrz.
- Cholera - zaklęłam pod nosem. Wracając do siodlarni po uwiąz. Przez sekundę rozważałam czy powiadomić Luke'a o ucieczce kuca jednak w końcu wpadłam do boksu jego klaczy gdzie właśnie zdejmował z jej grzbietu siodło.
- Błagam pomożesz mi złapać Vallora? - spytałam z nadzieją - Uciekł właśnie ze swojego boksu, a na zewnątrz jest trochę ciemno... No i przydałyby się dwie osoby do złapania go.
Pewnie równie dobrze mogłabym to zrobić sama, w końcu nie raz użerałam się z nim na pastwisku, ale... Tak nie fortunnie się składało, że potwornie bałam się ciemności. Dlatego liczyłam na to, że chłopak się zgodzi. To prawda, że nie był zbyt miły, ale to nie znaczy, że nie może mi pomóc. To prawda, że mogłabym pobiec po Kinzie, Rebekę, albo chociażby po Kornelly, ale to zabrało by dużo czasu w ciągu którego kuc mógłby uciec poza granice ośrodka.

Luke? Pomożesz?
P.S. Mam nadzieję, że dobrze oddałam charakter Hemmings'a ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz