- I tak będę od ciebie lepsza - zaśmiała się - Równie dobrze mógłbyś nie startować.
Zignorowałem ją wjeżdżając na halę. Nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła. Musiałem wystartować i musiałem zająć pierwsze miejsce. Tera nie chodziło już tylko o chęć wygranej, ani o satysfakcję z niezadowolonej miny Rebeki. Jeśli nie wygram Kinzie nie będzie się chciała ze mną umówić, a to wydawało mi się gorsze od tego, że Rebeka czy nawet głupia Franca mogłyby mnie pokonać. Zatrzymałem Seven Days'a, który nerwowo rozglądał się dookoła po czym ukłoniłem się sędziom zasiadającym w wyznaczonej dla nich budce. Widziałem jak notują coś w swoich zeszytach i nagle napadła mnie wątpliwość czy zamiast mojego imienia i nazwiska u góry kartek nie widnieje jakaś głupia uwaga na mój temat, jak we śnie. Odpędziłem od siebie irracjonalne myśli starając się skupić na czystym przejeździe. Usłyszałem sygnał do startu i czując jak poziom adrenaliny w moich żyłach wzrasta popędziłem Seven'a do energicznego galopu. Wystarczyła delikatna łydka żeby wałach pognał przed siebie. Czułem, że się boi, a moje zdenerwowanie i determinacja z pewnością go nie uspokajały.
- Dalej stary - mruknąłem do Days'a przytrzymując go trochę przed pierwszą przeszkodą. Z postawionymi na sztorc uszami wałach pokonał przeszkodę z dużym zapasem, jakby bał się, że biało-granatowe drągi stacjonaty mogą go zjeść. Nakierowałem Sev'a na ciasny zakręt i zmotywowałem do skoku przez okser. Również pokonaliśmy go bez problemów. Przed dwoma kopertami wałach przyśpieszył więc znów musiałem go trochę przytrzymać żeby między przeszkodami nie zgubił rytmu.
- Jest - szepnąłem tryumfalnie, kiedy przeszkody pozostały nienaruszone. Przed wysoką stacjonatą będącą kolejną przeszkodą Angloarab zawahał się wykonując przed nią kilka drobnych fuli, ale ostatecznie skoczył wybijając się tak mocno, że prawie straciłem równowagę. Szybko pozbierałem się skręcając ostro i nie przejmując się niepoprawną nogą popędziłem konia na jokera. Przeszkoda była wysoka, a do tego pokryta była farbą o ostro zielonym kolorze. Day's postawił uszy do przodu zdradzając tym samym swój strach.
- Dalej - zachęciłem go - Musisz to przeskoczyć bo inaczej stracę szansę na randkę z najlepszą dziewczyną jaka istnieje. Zrób do dla mnie.
Wałach jednak nie przejął się moją prośbą i tuż przed przeszkodą zatrzymał się gwałtownie i cofnął o krok. Zrobiłem ciasną woltę po raz kolejny najeżdżając na jokera. Tym razem, chodź z lekkim wahaniem wałach przeskoczył przez przeszkodę. Pozostałe przeszkody udało nam się pokonać bez problemów, ale prawie nie zwróciłem uwagi na oklaski po moim przejeździe oraz głos spikera oznajmiający, że otrzymałem cztery punkty karne, a czas przejazdu to pięćdziesiąt jeden sekund i trzydzieści cztery setne. Wynik nie miał już dla mnie znaczenia bo byłem pewny, że nie zajmę pierwszego miejsca, a co za tym idzie nie umówię się z Kinzie. Odetchnąłem głęboko. Może uda mi się namówić ją na to kiedy indziej? Przecież to nie koniec świata. Pogłaskałem Seven'a wyjeżdżając z hali. Minąłem Felicity, której przejazd miał się właśnie rozpocząć.
- Ale z ciebie ofiara - parsknęła posyłając mi pełen pogardy uśmiech i kłusem wjeżdżając do środka. Zatrzymałem Sev'a chcąc popatrzeć jak jej pójdzie. Gdy zabrzmiał dzwonek startowy dziewczyna spięła swoją klacz ostrogami dokładając do tego bat. Pognała na pierwszą przeszkodę pokonując ją bez problemu. Kara klacz chodź wyraźnie bardzo się starała i tak oberwała porządnie batem.
- Felicity Wells na klaczy Victoria ukończyła przejazd z czasem trzydzieści dwie sekundy i piętnaście setnych bez punktów karnych - oznajmił spiker gdy dziewczyna wyjeżdżała z hali - Gratulacje!
Odprowadziłem wałacha do stajni i dałem mu marchewkę podśpiewując pod nosem którąś z piosenek Green Day.
- Dobrze się spisałeś stary - pochwaliłem konia zdejmując siodło z jego spoconego grzbietu - Chociaż zawaliliśmy i nie umówię się z...
- Cześć - w drzwiach boksu stanęła Kinzie uśmiechając się do mnie lekko.
KiNz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz