czwartek, 19 listopada 2015

Od Kornelly C.D. Ethana - Początki bywają trudne

    - Jane - przedstawiłam się z szerokim uśmiechem lecz już po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że coś powiedziałam nie tak - Eh...to znaczy Kornelly - poprawiłam się, a Ethan przekrzywił głowę nie rozumiejąc o co mi chodzi - Nie ważne - machnęłam ręką i odwróciłam się. Sottome stał grzecznie patrząc na mnie jakby pytał "Wsiadasz czy nie? Zdecyduj się." Podeszłam więc do niego od tyłu i wiedząc, że mnie nie kopnie wzięłam rozbieg po czym wskoczyłam mu na zad. Następnie szybko przesunęłam się do przodu w stronę kłębu siadając na bordowym czapraku spiętym pasem woltyżerskim.
- Wszystko dobrze? - spytała Ethana Anne prowadząca jazdę.
- Taaak....Wszosyko jest ok - odpowiedział chłopak gramoląc się na całkiem wysoki grzbiet Albatrosa. Poprawił sobie toczek, który po upadku przekrzywił mu się na prawą stronę głowy i ruszył stępem. Ja również ścisnęłam łydkami boki Sotto i nakierowałam go na długą ścianę.
- Możemy dalej galopować? - spytałam instruktorki.
- Jasne, tylko pytanie czy Ethan chce?
- Ja? - chłopiec chwilę się zastanawiał po czym odpowiedział optymistycznie - Mogę spróbować, najwyżej znowu spadnę!
- Dobrze, w takim razie zmieńcie kierunek najbliższą krótką przekątną i zagalopujcie - poleciła instruktorka. Pojechałam pierwsza, za mną Ida, a na końcu Ethan. Nie wiem czy było to najleprze rozwiązanie zważywszy na to, że Albatros jest najszybszy ale trudno! Sottome i Pałasz rzecz jasna spowalniali srokatego konia więc po jakimś czasie wykonałam pół koła od B do E tak, że teraz Ida została prowadzącą.
    Jazda trwała do końca bez rzadnych upadków, a gdy się skończyła zaprowadziliśy nasze konie do stajni. Ja i Ida ruszyłyśmy do pierwszej stajni, a Ethan do drugiej. Praktycznie nie musiałam prowadzić Sottome ponieważ nauczyłam go żeby podążał za mną krok w krok. Tak więc zarzuciłam mu wodze na szyje i po prostu weszłam do stajni kierując się do uchylonego boksu z tabliczką z imieniem Sottome. Po drodze minęłam boks Sev'a potocznie nazywanego przeze mnie Drożdżówką i pogłaskałam gniadego wałacha wystawiającego z boksu głowę. Po rozsiodłaniu Sotto zawiesiłam jego sprzęt na drzwiach boksu i skierowałam się do Giant'a zerkając jednocześnie na Idę rozsiodłującą Pałasza kilka boksów dalej. Dziewczyna również zdążyła mu już zdjąć cały sprzęt i teraz zbierała go żeby jakoś zabrać się z tym wszystkim do siodlarni. Kiedy koło mnie przechodziła uśmiechnęłam się do niej, a ona nawet odwzajemniła mój uśmiech co niezwykle mnie zdziwiło.
    Otworzyłam drzwi do boksu szetlanda i zastałam siwka wpatrującego się we mnie z zadartą głową jako, że kuc nie miał nawet metra w kłębie.
- Cześć maluchu - pogłaskałam kucyka po bujnej grzywie i wyciągnęłam z kieszeni ciepłej czerwonej bluzy przysmak, który dałam mu do zjedzenia - Potrenujemy po południu - obiecałam Giant'owi i zabierając czaprak, pas woltyżerski i ogłowie wyszłam w podskokach na zewnątrz.
    W siodlarni zastałam Idę i Ethana zbierających z ziemi rozrzucone czapraki. Zmarszczyłam brwi przyglądając im się chwilę.
- Eeee...jak te czapraki znalazły się na ziemi? - spytałam odwieszając pas woltyżerski na swoje miejsce.
- No, można powiedzieć, że je zrzuciłem - wytłumaczył Ethan.
- Można? - spytała Ida podnosząc z ziemi czaprak, który zapewne kiedyś był biały.
- Brawo - powiedziałam sarkastycznie - A tak, w ogóle to kiedy przyjechałeś? - dodałam po chwili. U mnie nagłe zmiany tematu w wypowiedzi są zupełnie normalne. Co więcej są dziedziczne. Moja mam często zmienia temta gdy z kimś rozmawia.

Ethan? ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz