- Jesteś strasznie irytująca - warknął obrzucając mnie spojrzeniem pełnym szczerej nienawiści - Nie wiem po co ja się w ogóle zgodziłem na te treningi...
- Może to dlatego, że mnie lubisz tylko nie chcesz się do tego przyznać? - zaśmiałam się nie zwracając nawet uwagi na to, że zaciska szczęki najpewniej powstrzymując się przed lewym sierpowym wymierzonym w moją twarz.
- Możesz pomarzyć idiotko - prychnął dokańczając jedzenie.
- To ty jesteś idiotą - żachnęłam się, lecz mimo to z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Chłopak jedynie pokręcił głową, a ja mogłam się domyślić, że zastanawia się jakim cudem ktoś taki jak ja bezkarnie chodzi po Ziemi. Pośpiesznie wstał i wyszedł z budynku trzaskając za sobą drzwiami jakby już nie mógł znieść mojej obecności. Nie tracąc dobrego humoru podbiegłam do stołu przy którym siedziały Kinzie i Rebeka oraz Ash, który najwyraźniej właśnie się dosiadł opowiadając Rudej jakiś kawał. Zajęłam jedno z wolnych miejsc przy stole i zabrałam się za jedzenie i rozmawianie z przyjaciółmi.
Kiedy skończyłam jeść wybiegłam z jadalni zostawiając w niej Kinzie i Ashtona, którzy nie mogli przestać żartować i rozśmieszać się nawzajem. Nie rozumiałam ich zachowania. Rebeka najwyraźniej też gdyż wyszła jeszcze wcześniej stwierdzając, że nie zniesie więcej głupich min równie głupiego Asha. Powietrze było bardzo mroźne, ale skostniałe palce, które wcisnęłam głęboko do kieszeni czarnej kurtki i piekące od zimna usta rekompensował piękny widok wysokich zasp skrzącego się śniegu. W podskokach dotarłam do stajni gdzie nakarmiłam kuca paroma marchewkami po czym udałam się na halę żeby sprawdzić czy ktoś tam jeździ. Gwałtownie zatrzymałam się przed wejściem. Przy ścianie galopował Luke na swojej klaczy. Siedział w siodle pewnie i mocno prowadząc klacz zdecydowanie. Zrobił ciasny zakręt i najechał na wysoki szereg. Klacz widząc przeszkody nastawiła uszy przyśpieszając. Chłopak przytrzymał ją odchylając się nieco do tyłu, a gdy dojechali do pierwszej przeszkody zrobił delikatny pół siad w harmonii pokonując prawie półtorametrową stacjonatę. Kolejne przeszkody pokonał z równą łatwością i gracją. Uśmiechnęłam się mimowolnie wpatrując się w niego z podziwem.
Luke?
Luke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz