Prowadząc Habra do jego boksu kuc zatrzymał się przy boksie Albatrosa i położył uszy po sobie.
- Haber, nie wygłupiaj się - pociągnęłam za wodze, ale wałach zamiast się ruszyć z miejsca ugryzł Albatrosa w szyję, a następnie wykonał gwałtowny uskok w bok żeby samemu nie zostać ugryzionym. Przy okazji oczywiście wpadł na mnie i prawie przewrócił.
- Kucyk! - popchnęłam go żeby się przesunął po czym ruszyłam w stronę jego boksu. Przy rozsiodływaniu znowu chciał mnie ugryźć ale byłam szybsza i nie pozwoliłam mu na to. Wyszłam z boksu i wzięłam do jednej ręki podkładkę, czaprak i sidło, a do drugiej ogłowie i ochraniacze. Może brzmi to strasznie ale byłam przezwyczajona do noszenia masy rzeczy na raz i nie sprawiało mi to trudności. Przemierzając stajnię nagle usłyszałam muzykę. Zmarszczyłam brwi i podeszłam kilka kroków. Ostrożnie wychyliłam się za róg i w przerwi emiędzy boksami dostrzegłam Kornelly siedzącą na kupce siana z radiem na kolanach. Majstrowała coś przy nim ciągle zmieniając piosenkę i zdawała się wogóle mnie nie zauważać. Wreszcie kiedy trafiła na piosenkę Zary Larsson przestała zmieniać stacje i podgłosiła radio.
- Corn - powiedziałam, a dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco - Wiem, że ty nie umiesz cicho słuchać muzyki ale...to jest stajnia. Tu są konie.
- No i co? - wzruszyła ramionami.
- Ścisz trochę.
- Oh, właśnie widzę jak się boją - prychnęła mała ale troszeczkę przyciszyła muzykę. Poszłam do siolarni gdzie spotkałam Ashtona.
- Kto puszczał tak głośno muzykę w drugiej stajni? - spytał chłopak.
- To Kornelly majstrowała przy radiu - wytłumaczyłam odwieszając ogłowie na wieszak pod tabliczką z iminiem Habra.
- No cóż - wzruszył ramionami - Mogłaby puścić coś lepszego, ale niech jej będzie.
Uśmiechnęłam się.
Godzinę później stałam na małej ujeżdżalni z batem do lonżowania i lonżą przypiętą do ogłowia El Vandery. Klacz była osiodłana. Nie miała tylko wodzy, które odpięłam jej pół godziny temu kiedy zaczynałam lonżę Teraz Vandzia stępowała spokojnie wokół mnie z przymkniętymi oczami jakby zaraz miała zasnąć. Ja natomiast próbowałam rozruszać obolałą i obtartą rękę ponieważ ten "spokojny konik" w połowie lonży spłoszył się i pociągnął mnie za sobą przez pół ujeżdżalni. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś głosy i stukot kopyt. Odwróciłam się i zobaczyłam grupę wjeżdżającą na halę.
To pewnie ci na trening z Jason'em - pomyślałam - Miałam przyjść popatrzeć.
Dałam więc klaczy jeszcze trzy minuty stępa i zwinęłam lonżę. Rozsiodłam El Vanderę i wypuściłam ją na pastwisko. Następnie udałam się na halę gdzie usiadłam na ławce koło bandy i przyjżałam się jeździe. Ashton na Daysie stał właśnie przy krótkiej ścianie próbując przekonać go, że leżące tam niebiesko pomarańczowe drągi nie są straszne. Rebeka chyba miała jakiś problem w związku z Harfanem stojącym przodem do ściany i ostrzegawczo podnoszącym tylną nogę. Allijay dopiero podciągała popręg Gremio, który myślał, że dziewczyna nie zauważy jak skubnie jej trochę kurtki.
- Mozaika! - Róża skarciła swoją klacz, która włąśnie wykopała do Sansy. Christian starał się uspokoić przerażonego achała.
Jednak najbardziej zdziwiłam się kiedy tuż przed nosem przegalopował Vallor.
- June! Złap konia! - krzyknął Jason stojący w samym środku tego wszystkiego.
- Się robi! - odpowiedziała June również przebiegając mi przed nosem w pogoni za kucykiem.
Na szczęście tylko początek jazdy wyglądał...tak jak wyglądał. Oczywiście Vallor, Harfan i Mozaika dalej wierzgali i próbowali zrzucić swoich jeźdźców ale nie było aż tak strasznie jak można by się tego spodziewać. Nikt nie spadł! Do póki nie przeszedł czas na skoki (czyli dosyć szybko zważywszy na to, że był to trening skokowy). Jason ustawił wzdłóż długiej ściany szereg składający się z swóch stacjonat i koperty. Pierwsza stacjonata miała wysokość pół metra, następnie trzeba było zmieścić sześć fuli i skoczyć 60 centymetrową kopertę, potem siedem fuli i znowu pół metrowa stacjonata. Przed swoim przejazdem Rebeka powiedziała jeszcze coś do Ash'a. Zapewne "nigdy ze mną nie wygrasz, bu ha ha!". Harfan strasznie się rozpędzał przez co pomiędzy przeszkodami wykonał 3 i 4 fule zamiast 6 i 7.
- Źle! Wolniej! O wiele wolniej! - wykrzyknął Jason.
- Wiem. Poprawię to - powiedziała Becky i najechała jeszcze raz. Tym razem poszło jej lepiej.
Ashton nie strącił żadnej przeszkody i przejechał szereg poprawnie, a kiedy przejeżdżał obok mnie zrobił minę jkaby mówił "Widziałaś? Widziałaś jak żeśmy cudnie przejechali?"
Mimo, że June strącił ostatnią przeszkodę trener pochwalił ją i stwierdził, że robi postępy. Dziewczyna usmiechnęła się szeroko zapewne bardzo z siebie dumna. W tym czasie Vallor zobaczył coś "przerażającego" i odskoczył od ściany. Mina June zrzedła i brunetka zsunęła się z siodła, a Jason tylko westchnął załamany.
Po treningu poszłam z June do stajni żeby pomóc jej rozsiodłać Vallora. Po wyjściu z boksu podzieliłyśmy się sprzętem i ruszyłyśmy do siodlarni gdzie spotkałyśmy Helen.
- Kinzie - powiedziała instruktorka odwieszając siodło Testrala na swoje miejsce - Weź kogoś do pomocy i idź umyć czapraki.
- Ale jest zima - odparłam spoglądając na stertę brudnych czapraków.
- Wiem, ale popatrz tylko - wskazała jeden z najbardziej brudnych czapraków, który najprawdopodobniej kiedyś był niebieski.
- No dobra, June... - odwróciłam się ale dziewczyny już nie było w siodlarni - Gdzie ją wywiało? - spytałam Helen ale ona tylko wzruszyła ramionami.
Ponieważ brunetka gdzieś zniknęła poszłam do boksu Sven Days'a gdzie jak się spodziewałam zastałam Ashtona. Oparłam się o uchylone drzwiczki patrząc jak chłopak czyści wałacha po jeździe.
- Hej - powiedziałam.
- Cześć - uśmiechnął się - Co tam?
- Chcesz mi pomóc myć czapraki? - spytałam.
- No pewnie - odpowiedział - Tylko skończę... - nie "skończył" ponieważ wałach gwałtownie przesunął się w bok taranując chłopaka. Ash potknął się i runął w trociny.
- Brawo - zaśmiałam się.
Piętnaście minut później przynieśliśmy z siodlarni czapraki i rozłożyliśmy je na koniowiązie. Wzięliśmy dwa wiadra z wodą i szczotki, a następnie zaczęliśmy w milczeniu czyścić. Po chwili Ash chlapnął na mnie wodą.
- Przestań - powiedziałam i również na niego chlapnęłam.
- Nie mam takiego zamiaru - Ashton znów we mnie chlapnął. Nabrałam wodę z wiadra w ręce i hlusnęłam mu w twarz - O nie! To przesada!
- Przesada?! - spytałam i znowu na niego chlapnęłam tym razem jeszcze większą ilością wody. Po chwili doszło do tego co rano - do bitwy! Biegaliśmy po podwórku chlapiąc się wodą i śmiejąc. W pewnym momencie Ash wziął swoje wiaderko i wsadził mi na głowę. Krzyknęłam kiedy fala wody zalała mnie całą, a następnie odwróciłam się i spiorunowałam chłopaka wzrokiem.
- Oj. Nie chciałem - wyjaśnił widząc moją minę.
- Nie chciałeś?! Doprawdy?! - zasmiałam się i również wylałam na niego całą zawartość mojego wiadra. Goniłam go aż do stajni gdzie znaleźliśmy szlaucha.
- Ja biorę! - krzyknęliśmy równocześnie i rzucilismy się w jego stronę. Ash był szybszy. Chwycił węża, odkręcił wodę i
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz