piątek, 13 listopada 2015

Od Ashtona C.D. Kinzie - Stok narciarski...eee...taczkowy

Dziewczyna wyrwała mi szlaucha kierując lodowaty strumień wody w moją stronę.
- Nie w twarz! Nie w twarz! - krzyknąłem połykając wodę jaka lała mi się na głowę.
- Dlaczego nie? - spytała niewinnie na chwilę opuszczając strumień na moje spodnie - Nie podoba ci się?
- No jakby ci to powiedzieć... - zgrabnym ruchem wyrwałęm węża z ręki dziewczyny - Nie.
Kinzie już chciała mi go odebrać, ale podniosłem go wysoko nad głowę, tak że teraz na nas oboje spadała wodna mrzawka. Ruda nie ustępowała chcąc odzyskać broń, ale chodź podskakiwała wysoko podnosząc rękę nie mogła jej dosięgnąć.
- Mówiłem, że jesteś krasnalem - zaśmiałem się mocno przytrzymując jej dłonie prawą ręką, a lewą odkładając szlaucha i wyłączając go - Tylko takim wyjątkowo ładnym. I chudym, no i bez brody.
Zmiezryła mnie niezadowolonym spojrzeniem, ale po chwili uśmiechnęła się lekko.
- Myślisz, że w takiej sytuacji musimy kontynuoać mycie czapraków? - spytałem zdejmując z siebie bluzę i wyciskając z niej stróżki wody.
- Raczej nie - zaśmiała się - Fredro i Christian będą zachwyceni z tego zadania.
Również pozbyła się kurtki i bluzy żeby chodź trochę je osuszyć. Koszulka jaką miała pod spodem pod wpływem wilgoci przykleiła się ciasno do jej ciała co skutecznie sprawiło, że trochę dłużej nie mogłęm od niej oderwać wzroku. Chyba zauważyła, że się na nią gapię bo rzuciła we mnie kurtką i naciągnęła na siebie przemoczoną bluzę. Mimo to uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś głupi - oznajmiła, kiedy oddałem jej kurtkę.
- Tak myślisz? - spytałem unosząc brwi, a kiedy skinęła szybko zabrałem jej ubranie i schowałem za plecami - W takim razie kurtki chyba nie odzyskasz.
- Nie bądź tego taki pewien - zaśmiała się błyskawicznie sięgając w stronę mojej zdobyczy wykorzystywanej teraz do szantarzu jej właścicielki. Nie odzyskała jednak kurtki gdyż i tym razem okazałem się być szybszy i gwałtownie cofnąłem się do tyłu w dalszym ciągu chowając ręce za sobą.
- Powiedz "proszę" i że nie jestem głupi - zarządałem na co Kinzie zkrzywiła się z niezadowoleniem.
- Nie lubię kłamać, a stwierdzenie, że nie jesteś głupi jest kłamstwem - zaprzeczyła pocierając dłońmi ramiona dla rozgrzania się.
- To nie byłoby kłamstwo - stwierdziłem wyciągając jednak kurtkę zza pleców i podając ją dziewczynie - Ale oddam ci ją bo będziesz chora.
- I... i tak będę - odparła szczękając zębami i naciągając na siebie mokrą kurtkę. Ja uznałem, że skoro i tak wszystkie moje ubrania są przemoczone zostanę w krótkim rękawku, więc kiedy wychodziliśmy ze stajni chwyciłem bluzę do ręki.
- Z-zamarzam - wyjąkała dziewczyna przyśpieszając w drodze do swojego domku.
- Nie j-jest t-tak źle - odparłem chodź również nie udało mi się powstrzymać drżenia całego ciała. Zaśmialiśmy się oboje zatrzymując na chwilę w miejscu w którym drogi do naszych domków się rozdzielały.
- Jak już się przebierzemy w coś ciepłego i suchego spotkamy się w jadalni? - spytała Kinzie dokładając wszelkich starań żeby powstrzymać szczękanie zębów - Możemy zrobić sobie kakao.
- Świetby pomysł - zgodziłem się z nią również starając się brzmieć normalnie - June mówiła coś o bibliotece. Chętnie bym ją zobaczył.
- To do zobaczenia - posłała mi krótki uśmiech i odbiegła do swojego domku. Ja też pośpieszyłem się idąc do mojego nowego mieszkania, a kiedy już znalazłem się w środku odetchnąłem z ulgą.
- Cześć - przywitałem się z Jack'iem i Jake'iem, którzy siedzieli w pokoju grając w karcianą wojnę pośrodku zagraconej podłogi. Z włączonego laptopa Jack'a leciała jakaś rockowa piosenka, którą słyszałem zapewne miliard razy, ale i tak nie mogłem zapamiętać tytułu.
- Hej - Jake właśnie wyłorzystał asa odbierając tym samym sowjemu przeciwnikowi króla. Jego stos kart był więkrzy, a sądząc po niewyraźnej minie Jack'a prowadził już do dłuższego czasu.
- Co ci się stało? - spytał Jack oddając waleta brunetowi.
- Mieliśmy wyprać czapraki z Kinzie, ale zamiast tego stoczyliśmy absolutnie epicką walkę na wodę - odparłem wygrzebując z szafy suche ubrania.
- Z Kinzie, tak? - spytał Jake ze znaczącym uśmieszkiem.
- No nie! - zawołałem oburzony - Oboje już wiecie?
- No jasne - zaśmiali się - Przyzwyczaj się do tego, że przed nami niczego nie ukryjesz.
- Świetnie - westchnąłęm chodź tak na prawdę wcale nie byłem zły. Poszedłem do łazienki i przebrałem się w suche ubrania, te mokre wywieszając na kaloryferze. Kiedy wszedłem do pokoju Jake tańczył w rytm piosenki po pokoju z czego wywnioskowałem, że wygrał grę.
- Idę na jadalnię chłopaki - poinformowałem ich i zbiegłem po schodach na zewnątrz. Ciągle nie było mi ciepło, a na dodatek z nosa ciekło mi coraz więcej kataru więc drogę do domku klubowego pokonałem sprintem.
- Hej - uśmiechnąłem się do Kinzie kiedy zobaczyłem ją siedzącą na blacie jednego ze stołów w jadalni.

Kinzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz