piątek, 13 listopada 2015

Od Ashtona - Golden Hill

Razem z Kinzie szliśmy właśnie w stronę jadalni na obiad śmiejąc się i rozmawiając. Całe przedpołudnie spędziliśmy razem czyszcząc sprzęt klubowych koni. Rano pojechaliśmy też w teren razem z June i Jack'iem. Muszę przyznać, że dotychczas świetnie się bawiłem i miałem nadzieję, że będzie tak dalej.
- Helen powiedziała, że kupi Albatrosowi nowe siodło - oznajmiła Ruda, kiedy przepychając się dla zabawy weszliśmy do klubowego domku.
- To świetnie - ucieszyłem się - Pastując je bałem się, że się rozleci. Jak stare ono jest?
- Baaardzo - zaśmiała się wybierając stolik przy którym siedziała już Kornelly rysując coś w zeszycie ułorzonym na talerzu. Chociaż nie jestem pomagającym spędzając z Kinzie dużo czasu pomagałem jej w obowiązkach co szczerze powiedziawszy było fajne. Pod czas pracy dużo rozmawialiśmy, więc miałem okazję lepiej poznać dziewczynę, a na dodatek świetnie się bawiliśmy.
- Co rysujesz Corn? - spytałem siadając naprzeciwko trzynastolatki, a obok Kinzie.
- June na Vallorze - odparła dziewczynka - A właściwie w drodze na ziemię.
Uśmiechnąłęm się patrząc na szkic. Przedstawiał wierzgającego Vallora i June wylatującą z jego siodła jak Superman.
- Masz talent - pochwaliłem oddając jej zeszyt. Do pomieszczenia weszli June z Luke'iem, który był na nią wyraźnie zły. Z rozmachem usiadł przy pierwszym wolnym stoliku nawet nie słuchając dziewczyny, która nieśmiało coś do niego mówiła po czym z pochyloną głową podeszła do nas i zajęła miejsce obok Kornelly. Nigdy nie widziałem żeby odważna June, którą mało obchodzili inni zachowywała się w taki sposób. Zerkając w stronę blondyna, którego zdążyłem poznać i raczej nie polubić, wyglądała jak zbity pies.
- Co jest Jacobs? - spytałem nie kryjąc ogarniającego mnie zdziwienia.
- Nic, nic - doparła szybko - Czemu pytasz?
- Bo dziwnie się zachowujesz - odparłem na co Kinzie skinęła mówiąc, że się ze mną zgadza.
- No co wy - uśmiechnęla się, ale nie był to jej zwykły uśmiech - Strasznie przesadzacie. Po prostu jestem trochę zmęczona bo trenowałam z... Jasonem.
- Pojechał teraz w teren - obwieściła Rebeka siadając przy naszym stoliku - W co kłamczucha June stara się was wrobić.
- Problem w tym, że nie wiemy, ale dziwnie się zachowuje - wyjaśniła Kinzie pod czas gdy blondynka poddawała krytycznej ocenie rysunek Corn.
- W nic w was nie wrabiam! - zaprzeczyła June, jednak jej policzki zaczerwieniły się lekko - Byłam na tym treningu zanim pojechał w teren.
- Niech ci będzie - westchnąłem ostatni raz mierząc ją uważnym spojrzeniem po czym zabrałem się do jedzenia. Właśnie gdy razem z Kinzie zamierzaliśmy pójść do stajni żeby nakarmić konie i część wyprowadzić na padok, co w zimie było bardziej męczące bo trzebabyło koniom sportowym załorzyć derki żeby nie zmarzły, ale do jadalni weszła Helen zatrzymując wszystkich wychodzących z pomieszczenia.
- Kochani mamy cztery miejsca na udział w zawodach skokowych klasy CC w pobliskim ośrodku Golden Hill. Dowiedziałam się o niech dopiero dzisiaj, a odbywają się jutro rano, tak więc trzebaby wyjechać tam najdalej za trzy godziny żeby mieć czas na zajęcie się końmi w ośrodku. Chętni do startu będą tam spać, a wcześnie rano będą musieli przygotować się do zawodów - właścicielka uśmiechnęła się do nas zachęcająco - To tyle. Chętnych zapraszam do mojego biura. Na zapisay macie tylko pół godziny więc radzę się pośpieszyć.
- Jadę - powiedziałem do razu. Rebeka obrzuciła mnie zdziwionym spojrzeniem po czym uśmiechnęła się drwiąco.
- W takim razie ja też - oznajmiła patrząc na mnie z wyżrzością - Chcę zobaczyć twoją minę po ogłoszeniu wyników, kedy okaże się, że zająłeś ostatnie miejsce, a ja wygrałam.
- Tak Becky marz sobie - prychnąłem - Przyda ci się wyobraźnia żeby wmówić sobie, że pierwsze miejsce, które zajmę ja należy do ciebie.
- Błagam was! - jęknęła Kinzie tonem w którym pobrzmiewała nuta rozpaczy - Jeśli bedzie dla mnie miejsce też pojadę jako luzak czy coś żeby mieć pewność, że się nie pozabijacie.
- Ashton w zabijaniu się radzi sobie i beze mnie - zaśmiała się Rebeka - Tak pięknie spadł na pierwszej jeździe, że jeśli pod czas swojego przejazdu powtórzy numerek będziemy mogli mu urządzić pogrzeb. Jesteś pewnien, że się nie boisz? Przecież to bedzie dla twojej drożdżówki takie "przerażające".
- Da sobie radę - burknąłem wstając - Idę się zapisać.
- Będę pierwsza - zapewniła Rebeka wyprzedzając mnie biegiem.
- Idę z wami - mruknęła Kinzie ruszając koło mnie.

Kinzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz