czwartek, 12 listopada 2015

Od Kinzie C.D. Ashtona - Stok narciarski...eee...taczkowy

    Zastanawiałam się dlaczego ten nowy chłopak tak się do mnie szczerzy, ale w sumie nie przeszkadzało mi to. Pojechałam dalej kłusem w lewo i zmieniłam kierunek po przekątnej od K do M wysiadując kłus ćwiczebny. Electra, chociaż wcale nie wyglądała na grubasa, była bardzo wygodna na oklep. Na środku hali Kornelly zajechała mi drogę robiąc akurat przekątną od H do F. 
- Corn! - powiedziałam zatrzymując klacz - Patrz gdzie jedziesz!
- No sory! Ja patrzę gdzie jadę, to ty nie patrzysz!
- Jesteś tak głupia, że nie mam zamiaru się z tobą kłucić - odparłam z lekka zirytowana zachowaniem dziewczynki. Jak można nie ogarniać hali kiedy jeździ na niej pięć osób?! Wyminęłam Kornelly i ruszyłam przed siebię żwawym kłusem wiedząc, że pod koniec jazdy już nie będę na nią zła. 
Przez pierwsze dwadzieścia minut wykonywaliśy różne proste ćwiczenia na "rozgrzewkę". Ja i Electra kręciłyśy koła i coraz ciaśniejsze wolty oraz serpentyny i najróżniejsze zmiany kierunko oraz zmiany tępa. Krótkie zagalopowania ze stępa i zatrzymania z galopu. Kilka razy poćwiczyłam kontrgalop po półwolcie i cofanie w korytażu z drągów, który ustawiłam razem z Rebeką. Po dwudziestu minutach wszyscy przeszliśmy do stępa. Chwyciłam za sprzączkę wodzy pozwalając klaczy wyciągnąć szyję, a Kornelly jadąca przede mną puściła pas woltyżerski, którym spięty był czaprak na grzbiecie Sottome i obróciła się tak żeby siedzieś tyłem. 
- Cześć! - powiedziała do mnie jakby mnie dopiero teraz zobaczyła.
- No cześć Corn - mruknęłam - Po co się do mnie odwracałaś? Znając twoje szczęście zaraz spadniesz.
- Wcale nie spadnę - zapewniła mnie. Kiedy tylko to powiedziała Harfan, na którym Becky wykonywała właśnie koło i znajdowała się dosyć blisko nas wierzgnął. 
- Spokój! Co to miało być?! - skarciła go blondynka, ale nie mogła nic poradzić na to, że Sottome już pędził przed siebie bez jeźdźca na grzbiecie, a Corn leżała pod drzwiami hali i śmiała się głośno.
- Lepiej złap sobie konia - zauważyła June obok, której właśnie przegalopował Sotto. Teraz dziewczyna starała się przytrzymać Vallora, żeby nie popędził za nim.
    Kornelly wstała, otrzepała się i podeszła do Sottome, który odskoczył od niej przestraszony. Zauważyłam, że na drugim końcu hali Ash mówi coś do drepczącego niespokojnie Sev'a. Za trzecim podejściem Kornelly złapała swojego konia i wskoczyła na niego zanim June zdążyła spytać czy ją podsadzić. 
- To co? Galopujemy? - spytała wesoło Rebeka po paru minutach stępa w ciszy.
- Dobra, ale możemy to zrobić ulubionym sposobem Anne? - powiedziałam zerkając niepewnie to na Sottome to na Seven Days'a. 
- Oj daj spokój... - Rebeka machnęła lekceważąco ręką - Najwyżej wszyscy pospadamy.
- Nie - odparłam stanowczo.
- Ja i tak spadnę - June wzruszyła ramionami.
- Ja już spadłam! - pochwaliła Corn, chociaż według mnie nie było się czym chwalić.
- A co to za sposób? - spytał Ashton przerywając konwersację z Sev'em jakby się dopiero co obudził.
- Na pewno go znasz, ja się tak uczyłam galopować - powiedziałam.
Ustawiliśmy się wszyscy w zastęp jak jakaś szkółka młodych jeźdźców i każdy po kolei galopował całe koło. Pierwsza pojechała Kornelly. Sottome na początku galopował powoli tak jak zawsze, a w drugim narożniku zaczął przyspieszać jakby się czegoś spłoszył. Sama Corn zdawała się tego nawet nie zauważyć. Potem pojechała Rebeka na swoim brykającym koniku, a następnie ja na spokojnej Electrze, która jedynie potknęła się w pewnym momencie. Sev również przyspieszał i wydawał się być ciągle trochę zdenerwowany ale Ash przynajmniej nie spadł. Kiedy tylko June ścisnęła łydkami boki Vallora ten wystrzelił przed siebie jak toreda brykając dwa razy. Dziewczyna zsunęła się na bok i próbowała się wdrapać z powrotem na siodło trzymając się szyi kuca. Niestety nie dała rady i potoczyła się po ziemi jak kula do kręgli zatrzymując się dopiero w narożniku. 
- Nic ci nie jest? - spytał Ash.
- Nie...e...tylko trochę...kręci mi się w głowie - wymamrotała June wstając i zataczając się na boki. Gdy Vallor koło mnie przebiegał zajechałam mu drogę i szybko złapałam za wodze, które przerzucił przez szyję. 
- Chodź po kucyka - powiedziałam podając wodze brunetce.
    Przez resztę jazdy skakaliśmy niski parkur, który oczywiście najpierw musięliśmy sobie rozłożyć. Najpierw skakaliśmy normalnie, a potem rozkładając ręce nad przeszkodą. W końcu Becky zaproponowała, żeby zrobić potęgę skoku na wysokość. Ja i Kornelly odpowiedziałyśmy, że w takim razie sobie popatrzymy ponieważ nasze konie nie potrafią zbyt wysoko skakać (to znaczy Sottome w ogóle nie potrafi skakać). Za to pomogłyśmy reszcie ustawić trzy jokery o wysokości 70 cm. Jeden dla June, jeden dla Becky i jeden dla Ash'a. Jak Rebeka dobrze przewidziała Vallor strącił drąga, a June znowu spadła po czym stwierdziła, że nie chce wyżej skakać.
- Proszę państwa! - wykrzyknęła Kornelly - Zostało już tylko dwóch uczestników walczących o puchar drożdżówki!
- Co? - spytałam równocześnie z June.
- Nie ważne - odpowiedziała mała.
- Czemu się tak uczepiłaś imienia mojego konia? - zaśmiał się Ashton ale oczywiście nie dostał odpowiedzi.
- Zobaczymy kto tu wyżej skacze - powiedziała Rebeka.
- A ty co się tak uczepiłaś mnie? - dodał załamany chłopak.
Sev i Harfan równocześnie najechali na przeszkody teraz już wysokości 135 cm. Niestety tuż przed przeszkodą Seven spłoszył się czegoś i odskoczył gwałtownie w bok tak, że jeździec ześlizgnął się z jego grzbietu.
- Ha! - krzyknęła Rebeka tuż przed skokiem. Harfan poszybował w górę, a lądując bryknął z radości katapultując dziewczynę w przód. Becky zatoczyła w powietrzu piękny łuk i grzmotnęła plecami o podłoże hali - Ooooo - jęknęła chociaż mimo upadku uśmiechała się (wspominałam już, że czasem jej nie rozumiem) - To było niezłe.
- Bez jaj! - zawołałam - Tylko ja nie spadłam?!

Ashtooon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz