sobota, 14 listopada 2015

Od Kinzie C.D. Ashtona - Golden Hill

- Ty mały wredny korniszonie! - powiedziałam - Jak mogłeś?! To było celowe!
- Tak, na pewno specjalnie pokierowałem Sev'em tak żeby się potknął - odparł srkastycznie przewracając oczami.
- Jesteś głupi.
- Wiem - uśmiechnął się szeroko.
Wróciłam pod ścianę hali i stanęłam obok Jake'a. Razem obserowaliśmy trening Rebeki i Ashtona co jakiś czas podchodząc żeby poprawić zrzuconą poprzeczkę. Harfan jeszcze chyba nigdy nie miał tak dużo energii jak dziś. I raczej nie wynikało to z jego inteligencji dzięki, której mógł przypuszczać, że zbliżają się zawody. W każdym razie jechał bardzo szybkim galopem, skakał wysoko ale haotycznie, a kiedy poślizgnął się w narożniku nawet nie ruszył uchem tylko pruł dalej przed siebie. Po jakimś czasie Rebeka stwierdziła, że to nie ma sensu i wróciła do ćwiczeń w kłusie, żeby bardziej się skoncentrował. Wykonywała zmiany kierunku, koła i dużo przejść z kłusa do stępa i do wolnego galopu. W tym czasie Ash stwierdziwszy, że Seven'owi nic się nie stało przeskoczył wszystkie przeszkody jeszcze raz. Wałah pokonał je doskonale. Miał jedynie problem z tą stacjonatą, której poprzednio się spłoszył. Ash musiał najeżdżać na nią kilka razy, okrążać ją i przekonywać konia, że nie jest taka straszna. W końcu Days dał się namówić na przeskoczenie jej z drógiej strony, a kolejnym razem pokonał ją już bez problemu. 
   Po treningu Becky i Ash wyprowadzili z hali na długich wodzach spocone i parskające konie. Harfan był tak zmęczony, że nie miał nawet siły się wyrywać i kopać. Kiedy kończyli rozsiodływać wałachy do stajni weszli stajenni z wiadrami owsa. Wtedy Harfan się ożywił. Wystawił głowę z boksu taranując Becky i zarżał jej nad uchem.
- Napradę nie chcę być głucha - powiedziała Rebeka zdejmując mu ogłowie i zakładając kantar. Ja i Jake pomogliśmy zawodnikom zanieść ich sprzęt do siodlarni, a następnie zostaliśmy powiadomieni o zaczynającej się kolacji.
- No to jednak nie mamy czasu się przebrać - westchnęła Rebeka i ruszyliśmy w stronę dużego kilkupiętrowego budynku, w którego oknach paliły się światła. 
    Na parterze znajdowała się stołówka. Całkiem podobna do naszej. Tam również stał podłużne drewniane stoły i ławki zamiast krzeseł. Były tylko inaczej ułożone i zapchane rozmawiającymi ludźmi. Za oknami panował mrok, a z sufitu zwieszały się zapalone lampy dające ciepłe żółte światło. Na ścianach wisiały floo zdobyte na różnych konkursach, przez różne konie, a także fotografie z (jak się domyślałam) ważnych zawodów. 
- Czemy ktoś nie chciał sobie zabrać do odmu floo z... - zaczęła Becky zajmując jedno z niewielu wolnych miejsc i przyglądając się zielonej nagrodzie wiszącej nad jej głową - ...zawodów skokowych klasy CC z K.S. Golden Hill z 2009? To nawet ta sama klasa, w której ja startuję!
- I ja - wtrącił się Ashton.
- Nie ważne - powiedziała z roztargnieniem blondynka.
- Nie mam pojęcia, ale tutaj ładnie wygląda - odpowiedziałam siadając na przeciwko Rebeki  i przyglądając się innym floo wiszącym na ścianie za nią.
- Jeszcza ja się muszę zmieścić - zaśmiał się Jake wpychając się obok Becky po czym spochmurniał patrząc na coś lub kogoś po mojej lewej. 
- Co, ja? - spytał Ashton.
- Nie ty! - odpowiedział Jake - Nie na ciebie patrzę...tylko na nią.
Odwróciliśmy się wszyscy w kierunku, w którym patrzył Jake i zobaczyliśmy Felicity wraz z jakąś czarnowłosą przyjaciółką. Obie były zajęte plotkowaniem o czymś tak bardzo, że nie zauważyły kiedy koło nas usiadły. 
- ...mówię ci, jakiś koszmar! - móiła Felicity siadając obok Ashtona. Chłopak z jękiem przesunął się w moją stronę. 
- A czy to nie oni? - spytała ta dziewczyn o krótkich czarnych włosach wskazując na nas.
- O nie! - Felicity odwróciła się w naszą stronę - Tak to te przygłupy.
Ash odchrząknął - My tu jesteśmy.
- Widzę - odfuknęła czerwonowłosa dziewczyna - Serio, takie ofermy jak wy startują w tych zawodach?
- Jak widać tak - odpowiedziała Rebeka - Poza tym nie jesteśmy ofermami... - spojrzała na Ahs'a - No dobra, on jest.
- Dziękuję, że się mną przejmujesz - powiedział ironicznie chłopak chociaż nie wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Obecnie chyba bardziej wkurzała go panna na "F", której imienia nie wolno wymawiać.
- Co za przedszkole - prychnęła F i odwróciła się do swojej koleżaneczki. Kiedy obie były pochłonięte rozmową Rebeka zrobiła minę jakby miała zaraz wybuchnąć. Następnie wzięła głęboki wdech żeby się uspokoić i uśmiechnęła się sarkastycznie spoglądając na kubek z sokiem czerwonowłosej. Dyskretnie wzięła solniczkę i piepszniczkę leżące na środku stołu i doprawiła napój. 
- To było dobre - szepnęła powstrzymując śmiech - F jest głucha i ślepa. Nawet tego nie zauważyła.
- F? - spytał Jake.
- Tak, mówmy na nią F. Kiedy słyszę jej imię przypomina mi się choroba lokomocyjna.
Zaśmialiśmy się ale kiedy F sięgnęła po kubek zamilkliśmy. Dziewczyna wciąż mówiąc coś do koleżanki upiła łyk, a następnie wypluła wszystko na stół.
- Fu! - pisnęła - Co do... - spojrzała mściwie na nas i bez słowa przeniosła się na inne miejsce razem ze swoją koleżanką. Przybiłam piatkę z Becky.

    - Czyli, że nasze pokoje są...na samej górze? - spytał Jake kiedy po kolacji staliśmy z bagażami w korytażu tego samego budynku, w którym jedliśmy kolację. Jak nam powiedziano nasze pokoje znajdowały się trzy piętra nad nami. 
- Taaak - mruknęłam spoglądając w górę schodów - Niestety. 
Nie mięliśmy wyboru więc wspięliśmy się po schodach na górę i odnaleźliśmy pokoje numer 16 i 17. 
- To dwuosobówki - oznajmiłam przypominając sobie co mówiła nam Helen - Kto z kim bierze pokój?
- Ja z Jake'iem! - Rebeka jak oparzona podskoczyła przyklejając się do swojego chłopaka.
- Hurra... - mruknęłam spoglądając z pode łba na Ash'a.
- Też się cieszę - odpowiedziała sarkastycznie Rebeka i razem z Jake'iem zniknęli w pokoju numer 17.
- No to my bierzemy szesnastkę - westchnęłam otwierając drzwi kluczem, który dostaliśmy w recepcji.
Pokój był nieduży i przytulny. Po dwóch jego stronach znajdowały się dwa łóżka, a przy ścianie pomiędzy nimi stała szafa. Pokój miał swoją łazienkę z małym prysznicem. Weszliśmy do środka i bez słowa zajęliśmy łóżka. Widocznie Ash'owi też było obojętne, na którym będzie spał.
- Jestem wykończona. Nie obchodzi mnie, że to ty miałeś trening. Idę się myć pierwsza - powiedziałam otwierając torbę w celu wygrzebania z niej piżamy.
- Ej, Kinzie. Przegrałaś zakład, pamiętasz? - spytał chłopak szczerząc się wkurzająco - Nie wymigasz się.


AsH?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz