W stajni spotkaliśmy inną dziewczynę. Jak się dowiedziałem miała na imię Annabeth.
Spytała mnie czy idę z nią nakarmić konia, zgodziłem się. Przed pójściem do paszarni rozsiodłałem jeszcze Donne i odniosłem sprzęt do siodlarni. W drodze do paszarni, panowała niezręczna cisza, bo jakoś nie wiedziałem jak zagadać.
W paszarni podczas szykowania pokarmu rozmowa się rozkręciła i gadaliśmy o różnych rzeczach. Gdy mieliśmy już wychodzić z paszarni potknąłem się o coś, a żeby się nie wywalić zacząłem robić dziwne "figury". Gdy w końcu złapałem równowagę, spojrzałem na Annabeth, a ze ona się śmiała, ja też zacząłem się śmiać sam z siebie, wyobrażając sobie mnie podczas piruetów.
W boksach gdy nasze konie jadły zadzwonił mój telefon. Odebrałem go szybko. Dzwoniła moja siostra, i po głosie rozpoznałem, że coś się stało...
-Annabeth, bo dzwoniła moja siostra, szukała mnie wszędzie a nie mogła znaleźć i musiało się coś stać, bo była zapłakana...nie obrazisz się jak do niej pójdę?
(Annabeth, dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz