poniedziałek, 25 marca 2013

Od Alice - Nowy koń cz. 3

- Coś się wymyśli. - powiedziałam i poleciałyśmy do stajni. Szybko wyprowadziłyśmy Rando na ujeżdżalnię. Wsiadłam na niego.

- No, podasz co umiesz. - powiedziałam do niego i ruszyłam podczas gdy Ashley stała przy płocie i patrzyła. Chwilę stępowałam, potem zaczęłam kłusować.
- Hej! Ten koń jest pięknie wytrenowany. - powiedziałam w końcu.
- Nooo...
Jeździłam trochę po ujeżdżalni klubem, czasem przechodziłam do stępa. Sama sobie układałam różne  kombinacje, przekątnej, zmiany kierunku itd. 
- Jak myślisz, spróbować na nim zagalopować? -  zapytałam Ashley.
- No nie wiem. Jest podobno stary więc może mu sie coś stać.
- Eeee....jak tak dobrze i żwawo kłusuje to co zaszkodzi zagalopować?
- Jak chcesz, twoja sprawa. Tylko jeszcze nie teraz, muszę to zobaczyć, ale pujdę po Zeusa żeby też trochę pojeździć. 
- Ok. 
Jechałam powoli i patrząc się na inne konie, które akurat pasły się na padoku położonym troszkę dalej. Brykały wesoło, a Rando raz po raz spoglądał na nie takim wzrokiem jakby chciał powiedzieć "Też tak kiedyś brykałem...". Nagle przyszła pani Clara. Dziś był piątek, a ona miała wyjechać do miasta na weekend, załatwić coś ważnego. Pożwgnałam się z nią. Clara wsiadła do auta. Nagle zapaliła silnik, który groźnie i głośno zawarczał. Kilka najbliżej stojących koni na padoku przestraszyli się i jciekło. Te dalej stojące też nerwowo podniosły głowy w tą stronę. Rando jednak został nie poruszony tą sprawą. Nawet tam nie spojżał tylko dalej stępował. To mnie zadziwiło. Silnik ucichł trochę i Clara odjechała. Zaraz po tym przyszła Ashley prowadząc osiodłanego Zeusa. 
- Ashley! Słuchaj, przed chwilą Clara pojechała. Jak zapaliła silnik wszystkie konie poza Rando się przestraszyły!
- Dość odważny.
- No!
- Ale czemu? Przecież to zwykły stary koń. - powiedziała wsiadając na Zeusa.
- Nie wiem. Może miał jakieś przeżycia w młodości i teraz jest bardzo odważny.
- Jest jeszcze taka opcja, że ogłuchł ze starości. - Ashley zamknęła bramkę i wsiadła na konia. - Albo jest po prostu już stary, przeżył już takie rzeczy, wie, że to nie jest groźne i po prostu nie zwraca na to uwagi.
- Wiem. Trzeba się spytć jego właściciela.
- Co?! Mamy tam znowu jechać? Proszę cię.
- A mamy inne wyjście żeby się dowiedzieć?
- Nie. - ruszyłyśmy w stronę furtki. Wyjechałyśmy poza ujeżdżalnię i pogalopowałyśmy w stronę stadniny. 
Na miejscu spodkałyśmy tego samego gościa siedzącego na krześle przed domkiem.
- A wy co znowu chcecie? - spytał niegrzecznie jak tylko nas zobaczył.
- Jakoś pan się nie zbiera do drogi, a zostały jeszcze dwa dni. - odparła Ashley.
- Do drogi? Będzie jeszcze czas...
- Chciałyśmy się spytać czemu pana koń jest taki odważny?
- Odważny? On odważny? Chyba sobie żartujecie.
- O nie. Nie przestraszył się silnika samochodowego. - spytałam.
- Czy pan go ma od począdku? Od źrebaka? - dodała Ashley.
- Od źrebaka...od źrebaka...hmmm... Nie. Raczej nie.
- Tak? To jak pan go zdobył? - zapytałam.
- No to, -usiadł spowrotem - ja go kupiłem od pewnego milionera kiedy był młodym koniem. Był championem, już w młodym wieku wygrał 2 zawody. Ja go jeszcze trenowałem i trenowałem, jeździłem z nim na zawody i wygrywałem je. Właściwie to on je wygrywał. Ale pewnego dnia zostałem okradziony. Nie miałem już tyle pieniędzy żeby utrzymać tego konia. Sprzedałem mieszkanie i kupiłem mały domek. Stadninę przeniosłem tutaj. 
- Aha... Czyli on wygrywał kiedyś zawody. - powiedziałam i coś mi zaświtało w głowie "Zawody! No jasne!" - Ashley jedziemy. Dowiedzenia.
Popędziłysmy spowrotem. W połowie drogi powiedziałam.
- Wiesz, teraz dopiero się zorientowałam, że nie wypróbowalyśmy czy umie galopować tylko od razu pojechałyśmy. I się udało. 
- No tak.
- Pamiętasz jak on mówił, że Rando wygrywał zawody?
- Tak.
- A jak Helen mówiła, że trzeba go jakoś jeszcze utrzymać?
- Do czego zamierzasz...Aha...chcesz...
- ... Żeby wystartował w zawodach! - dokończyłyśmy razem.
- Nie wiem czy jest jeszcze na tyle silny ale warto spróbować. - poweidziałam.
Kiedy przedstawiłyśmy ten pomysł Helen ona kdpowiedziała.
- Byłyście same w tamtej stadninie?!
- Ale z sukcesem. - odpowiedziała Ashley.
- No tak ale nie wiadomo czy on będzie jeszcze na tyle dobry. Poza tym trzeba na to wydać trochę pieniądzy.
- Ale on był ćwiczony, wygrywał już zawody. Zobaczysz, że wygra. - odparłam.
- Wiem. Trochę jeszcze z nim potrenujemy, potem pokażemy ci i ty zobaczysz czy się nadaje. Co? - zaproponowała moja koleżanka.
- No nie wiem czy to dobry pomysł.
- Dobry dobry. Idziemy trenować. - zapewniłam i pobiegłyśmy.

C D N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz