Dzisiaj postanowiłam że znowu wybiorę się zobaczyć tego mustanga.
Był słoneczny i ciepły dzień. Przygotowałam Corra i wyjechaliśmy.
Po drodze spotkałam Alex.
Al: Hej, gdzie jedziesz?
An: Muszę coś sprawdzić, chcesz jechać ze mną?
Al: Okej, poczekasz tylko na mnie?
An: Jasne
Poczekałam kilka minut aż do przyjazdu Alex.
Al: To co chcesz sprawdzić?
Opowiedziałam jej całą historię.
Al: Ej, to nieźle a gdzie go widziałaś?
An: Gdzieś ponad kilometr stąd a co?
Al: Nic tylko pytam.
An: Okej, to jedziemy.
Jechaliśmy 30 minut aż w końcu wjechaliśmy na pagórek z którego spadłam.
Al: Pięknie tu
An: Tak. Spójrz tam - wskazałam na miejsce między drzewami.
Al: To jakiś domek, ale zniszczony
An: Tak, przywiążmy tutaj konie i chodźmy piechotą
Al: Okej
Przywiązałyśmy konie i poszłyśmy dalej pieszo. Gdy wchodziłyśmy w dolinę postanowiłyśmy że chwilkę usiądziemy.
Byłyśmy tak zmęczone, że ułożyłyśmy się wygodnie i zaspałyśmy. Gdy się obudziła czułam że coś mnie wącha. Odwróciłam lekko głowę i znieruchomiałam. To był ten sam mustang, którego widziałam:
Koń gdy zobaczył, że się poruszyłam odszedł kilka kroków do tyłu i stanął. Poruszałam ręką Alex a ta otworzyła oczy i tak samo jak ja znieruchomiała.
Al: Czu to jest to o czym myślę?
An: Tak, we własnej osobie
Al: O matko, ale on jest śliczny
An: Śliczny to mało powiedziane. On jest przecudowny.
Al: Racja, a co my teraz zrobimy?
An: Wstańmy pomału. Ty idź do koni a ja spróbuję go zatrzymać.
Al: Okej.
Alex poszła a ja zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie. Podeszłam pomału do mustanga. W torbie miałam zapasowy kantar i lonżę więc je wyciągnęłam i schowałam za plecy. Podchodziłam powoli, a mustang stał na swoim miejscu. Byłam już tylko metr od konia i w końcu podeszłam do niego na tyle blisko by u założyć kantar.
Wyciągnęłam rękę i koń mnie powąchał a potem o dziwo to on podszedł do mnie. Wyciągnęłam kantar i dałam mu go do powąchania. Powąchał go ale nadal stał w miejscu. Powoli nałożyłam mu kantar przez głowę i zapięłam. Potem wyciągnęłam lonżę i przypięłam do kantara. Koń się nieco wzdrygnął ale ja już szłam do Alex i Corra. On podreptał na mną ale kiedy zbliżyliśmy się do koni on nagle stanął i nie chciał się ruszyć.
Al: Zwariowałaś?!
An: Na to wygląda. Ale on się dał złapać..........
Al: I co teraz?
An: Bierzemy go do stadniny
Al: A co powie na to Helen?
An: Nie wiem, ale najbliższy czas przeznaczę na trenowanie go.
Mustang trochę się uspokoił a w tym czasie wsiadłam na Corra i ruszyliśmy. Po drodze gadałyśmy z Alex aż w końcu dojechałyśmy do stadniny. Ja zaprowadziłam mustanga na wybieg treningowy a potem Corra do boksu. Na koniec odwiedziłam jeszcze złapanego dopiero co konia. Stała tam też Alex.
(Cd nastąpi....Alex dokończ)
Po drodze spotkałam Alex.
Al: Hej, gdzie jedziesz?
An: Muszę coś sprawdzić, chcesz jechać ze mną?
Al: Okej, poczekasz tylko na mnie?
An: Jasne
Poczekałam kilka minut aż do przyjazdu Alex.
Al: To co chcesz sprawdzić?
Opowiedziałam jej całą historię.
Al: Ej, to nieźle a gdzie go widziałaś?
An: Gdzieś ponad kilometr stąd a co?
Al: Nic tylko pytam.
An: Okej, to jedziemy.
Jechaliśmy 30 minut aż w końcu wjechaliśmy na pagórek z którego spadłam.
Al: Pięknie tu
An: Tak. Spójrz tam - wskazałam na miejsce między drzewami.
Al: To jakiś domek, ale zniszczony
An: Tak, przywiążmy tutaj konie i chodźmy piechotą
Al: Okej
Przywiązałyśmy konie i poszłyśmy dalej pieszo. Gdy wchodziłyśmy w dolinę postanowiłyśmy że chwilkę usiądziemy.
Byłyśmy tak zmęczone, że ułożyłyśmy się wygodnie i zaspałyśmy. Gdy się obudziła czułam że coś mnie wącha. Odwróciłam lekko głowę i znieruchomiałam. To był ten sam mustang, którego widziałam:
Koń gdy zobaczył, że się poruszyłam odszedł kilka kroków do tyłu i stanął. Poruszałam ręką Alex a ta otworzyła oczy i tak samo jak ja znieruchomiała.
Al: Czu to jest to o czym myślę?
An: Tak, we własnej osobie
Al: O matko, ale on jest śliczny
An: Śliczny to mało powiedziane. On jest przecudowny.
Al: Racja, a co my teraz zrobimy?
An: Wstańmy pomału. Ty idź do koni a ja spróbuję go zatrzymać.
Al: Okej.
Alex poszła a ja zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie. Podeszłam pomału do mustanga. W torbie miałam zapasowy kantar i lonżę więc je wyciągnęłam i schowałam za plecy. Podchodziłam powoli, a mustang stał na swoim miejscu. Byłam już tylko metr od konia i w końcu podeszłam do niego na tyle blisko by u założyć kantar.
Wyciągnęłam rękę i koń mnie powąchał a potem o dziwo to on podszedł do mnie. Wyciągnęłam kantar i dałam mu go do powąchania. Powąchał go ale nadal stał w miejscu. Powoli nałożyłam mu kantar przez głowę i zapięłam. Potem wyciągnęłam lonżę i przypięłam do kantara. Koń się nieco wzdrygnął ale ja już szłam do Alex i Corra. On podreptał na mną ale kiedy zbliżyliśmy się do koni on nagle stanął i nie chciał się ruszyć.
Al: Zwariowałaś?!
An: Na to wygląda. Ale on się dał złapać..........
Al: I co teraz?
An: Bierzemy go do stadniny
Al: A co powie na to Helen?
An: Nie wiem, ale najbliższy czas przeznaczę na trenowanie go.
Mustang trochę się uspokoił a w tym czasie wsiadłam na Corra i ruszyliśmy. Po drodze gadałyśmy z Alex aż w końcu dojechałyśmy do stadniny. Ja zaprowadziłam mustanga na wybieg treningowy a potem Corra do boksu. Na koniec odwiedziłam jeszcze złapanego dopiero co konia. Stała tam też Alex.
(Cd nastąpi....Alex dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz