Była 16:30. Sprzątałam boks Karencji nucąc pod nosem moją ulubioną piosenkę. Kiedy skończyłam postanowiłam pójść jeszcze trochę pojeździć. W drodze do stajni zobaczyłam Ashley.
- Cześć Melanie. co robisz?
- Ide się przejechac.
- Gdzie jedziesz?
- Nie wiem, może na wzgórze.
- A pytałaś Helen?
- Właśnie do niej idę.
poszłam do domku instruktorki bo wiedziałam, że tam ją teraz znajdę.
- Helen, mogę jechać w teren?
- Sama?
- Tak.
- No dobrze, ale nie długo.
- Ok.
Osiodłałam Ervisa i pognałam przez pola. Jechałam daleko. Bardzo dalek. Poza tereny ośrodka. Wreszcie przystanęłam pod drzewem na pagórku. Było lato więc mimo puźnej pory słońce nie zbliżali się jeszcze do zachodu. Nagle usłyszałam tupot kopyt. Odwróciłem się i zobaczyłam dalej i niżej przez doliny pędziło stado koni. Na jednym z nich jechała jakaś postać. Kiedy się lepiej przyjżałem zobaczyłam, że to jakiś chłopiec w moim wieku. Podniósł się i przeskoczył na drógiego konia. Jechał tak i raz po raz skakał z jednego konia na drógiego.
- To nie możliwe... - szepnęłam wytrzeszczając oczy. Natychmiast wskoczyłam na Ervisa i prawie że cwałem dogoniłam stado.
- Cześć! - krzyknęłam do chłopca. On popatrzył na mnie i mało ze zdziwienia nie spadł z pięknego białego konia, na którym właśnie jechał.
- Kim jesteś?! - spytałam nie wzruszona. Dzieciak przyspieszył przeganiając inne konie, a ja za nim. Tak goniliśmy się. Aż dojechaliśmy do wielkiego zwalonego pnia. Dziki koń przeskoczył go i popędził dalej, ale Ervis stanął. Prawie spadłam, ale się trzymałam. Kątem oka zobaczyłam jeszcze, że chłopiec skręca w prawo, w dół. Ominęłam przeszkodę i pojechałam w prawo. Stanęłam nad przepaścią. Zeskoczyłam z konia i strasznie się zdziwiłam! Oto stałam nad prawdziwą indiańską doliną! Nie wierzyłem własnym oczom. Położyłam się nad krawędzią i popatrzyłam w dół na dolinkę. Zobaczyłam białego konia, który powoli zwolnił i zatrzymał się przed pozornym drewnianym domkiem. Zsiadł z niego właśnie ten chłopiec i wszedł do środka. Ja usiadłam obok Ervisa i myślałam, że śnię. Cały czas próbowałam dojść do tego co się przed chwilą stało. Właśnie odkryła wioskę indiańską tuż obok Klubu jeźdźców! Myślałam ciągle tylko o tym. Cały czas miałam w głowie obraz stada dzikich koni i chłopca, który umiał jeździć jak nikt. Tak minęło sporo czasu i zanim się obejżałam słońce już dawno zaszło za choryzontem. Usłyszałam kroki. Schowałam się w krzakach i pokazała Ervisowi żeby milczał. Koń skierował głowę w stronę, z której dochodziły kroki i postawił uszy. Teraz zobaczyłam jakąś niską postać. Zaraz rozpoznałam, że to znowu ten chłopiec.odeszłam do niego.
- Kim jesteś? - zapytałam cicho.
Już miał krzyknąć ale zatkałam mu buzię. Był strasznie brudny i mojego wzrostu.
- Jesteś indianinem?
Chłopak pokiwał głową.
- A umiesz mówić po naszemu?
- Tak. Nawet. - powiedział z bardzo dziwnym akcentem.
- Jak masz na imię? I w ogóle z kąd wyście się tutaj wzięli? I...i...
- Ci...ci... - zaczął mnie uciszać - Nie krzycz tak.
Spojżała, na niego w oczekiwaniu na odpowiedzi na moje pytania.
- No to mam na imię Karukami i przeprowadziliśmy się tu bo tam gdzie wcześniej mieszkaliśmy nie było już miejsca dla nas. - odpowiedział.
- Jak to?
- Indian było za dużo.
- Aha... Właśnie, nie powiedziałam. Mam na imię Melanie.
- Gdzie twój koń?
- Ervis! - zawołałem, a kucyk wyszedł zza krzaków. Karukami pogłaskał go
- Ładny.
- Nieźle jeździsz.
- Ścigamy się?
- Dobra.
Wsiadłam na mojego konia, a on na swojego i zaczął się pościg. Z tym, że on umiał cwałować więc ustaliliśmy, że tylko galopujemy. Ale mimo to wygrał Karukami. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy światła samochodów.
- To po mnie. - powiedziałam - Szukają mnie, muszę już jechać. - wsiadłam na Ervisa i pojechałam w tamtą stronę. To było auto Helen. Potem wróciliłyśmy do klubu. Była już wtedy już 21:00. Od razu padłam na łużko i zasnęłam.
Przy śniadaniu Helen oczywiście musiała spytać czemu tak długo mnie nie było i gdzie to ja się włuczyłam po nocy.
- Znalazłam fajną dolinkę i musiałam się tam wybawić,a nawet nie zauważyłam jak szybko minął czas. - skłamałam. Dalsza część dnia minęła normalnie, ale nikomu nie powiedziałam o wiosce Indian i najlepszym na świecie jeźdźcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz