Galopowałyśmy z Ashley po rozległych polach. Co jakiś czas stawałyśmy i śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy, albo po prostu dla odpoczynku. Dwa razy zatrzymayśmy się żeby napoić konie. Teraz było już około godziny 17:00 więc wolnym stępem zaczęłyśmy wracać do stadniny.
- Ashley! Patrz! Wiewiórka! - krzyknęłam.
- Gdzie?
- Tam. - tu wskazałam małą, rudą, śliczną wiewiórkę zmykającą właśnie na drzewo.
- Aha, widzę.
- Wiesz o której jutro mamy lekcje?
- Nie za bardzo.
- A... Właściwie to już nie mam pomysłu o czym mogłybyśmy pogadać.
- No to co? Ścigamy się?
- Ok.
Ruszyłyśmy szybkim galopem w stronę stadniny, która teraz zaczęła zbliżać się coraz szybciej i szybciej. Wkońcu dojechałyśmy.
- Kto wygrał? - spytałam.
- Hyba był remis.
Rozsiodłałyśmy konie i poszłyśmy na halę. Po drodze spodkałyśmy Anne.
- Dzień dobry. - zaczęłam - Wie pani o której mamy jutro lekcje?
- Jutro nie macie lekcji. - odparła uśmiechając się jakby oczekiwała, że już to powinnyśmy wiedzieć.
- Czemu? - spytałyśmy równo.
- Nie wiecie? Jutro jest przecież Hubertus.
Spojżałyśmy na siebie z radością.
- Ale fajnie! - krzyknęłyśmy i zaczęłyśmy skakać z radości.
- Zupełnie o tym zapomniałam. - powiedziałam wkońcu.
- Ja też!
- Anne, kto bierze udział?!
- Wszyscy, którzychcą.
- To możemy?
- Pewnie.
Przez cały wieczór byłyśmy tak nakręcone, że każdego kogo spodkałyśmy pytałyśmy czy bierze udział w Hubertusie. Nie mogłyśmy zasnąć do jakiejś 23:45.
Rano obudziłam się pierwsza. Ashley jeszcze spała. Poszłam do łazienki i nabrałam trochę wody do małego kubeczka i oblałam nią Ashley.
- Aaaaaaa! - wrzasnęła. Zaczęłam się śmiać. - Co jest? O co chodzi? - pytała.
- Wstawaj! Dzisiaj jest Hubertus!
- A! No tak!
Szybko się przebrałyśmy i poszłyśmy na stołówkę. Migiem zajęłyąmy miejsca i zaczęłyśmy jeść śniadanie, aż Helen spytała:
- Gdzie się tak śpieszycie? Czyiś koń zpycha czy co?
- Dzisiaj jest Hubertus! - krzyknęła Ashley.
- No tak.
- Kto prowadzi? - zapytałam po czym wepchnęłam sobie pół kanapki na raz.
- A jak myślisz?
- No ty. - odparła Ashley.
- Tak ja prowadzę dla uczniów, a Rayan dla nauczycieli.
- Czy w tym dla nauczycieli będzie cwał? - odezwał się nagle dziecięcy głos z za Helen. Stała tam Melanie.
- Melanie, nie wolno podsłuchiwać. - odparła Helen.
- To będzie cwał?
- Nie, naj wyżej szybki galop.
- Aha. - powiedziała i poszła do stolika dalej gdzie siedziała Kornelly.
Nadszedł czas pościgu. Startowali wszyscy oprócz Criss'a, którego nikt nie mógł namówić. Jednak ci, którzy brali udział stali już z wyczyszczonymi i przygotowanymi końmi. Teraz nadjechała Anne. Wszyscy wsiedli na konie. Helen z przypiętą lisią kitą już dawno pognała. Zaczęliśmy jechać stępem, potem kłusem i wreszcie kiedy zobaczyliśmy Helen zaczęliśmy pruć szybkim galopem. Było kilka przeszkód. Na jednej Melanie prawie wypadła z siodła. Były momenty, w których ja albo Ashley prawie doganiałyśmy Helen. Mimo to skończyło się tak, że wygrała Annabeth.
Kiedy wróciliśmy do stadniny wszyscy byli zadowoleni.
<Annabeth, jak chcesz to możesz dokończyć>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz