Kornelly odeszła jak poparzona.
- O Boże, co za furia! To tak zakańczasz rozmowy? Mocne.
Poszedłem do stajni. Oczywiście do Jovi'ego.
- Słyszałeś, paskudo? Oby tak, niezła komedia - powiedziałem do niego.
Koń cicho zarżał.
- No, i ty uważaj na klacze, bo one to mogą być naprawdę niebezpieczne. Korny może mi kiedyś podciąć nożem gardło z nieznanego powodu.
Pogłaskałem go po pysku i pobiegłem na kolację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz