środa, 24 kwietnia 2013

Od Criss'a c.d. Ashley - Bon Jovi


- No to zrób to - powiedziałem wrednie.
Dziewczyna wyglądała jakby zaraz miała się na mnie rzucić.
- Dobra, dobra! Żartuję przecież, nie?! - zaśmiałem się, ale mój śmiech nie był szyderczy, a normalny i... sympatyczny?
Zdjąłem kota z kolan i wepchnąłem go Ashley w ramiona. 
- Trzymaj - rozkazałem i poszedłem po Jovi'ego.
- Jovi! Jovi, chodź tu! 
Koń kłuował w stronę lasu.
- Bon Jovi! Nie będę za tobą ganiał! - krzyknąłem za nim. Koń zatrzymał się i zarżał. 
- Cicho i chodź! 
Bon Jovi pogrzebał kopytem o ziemię.
- A jak cię przeproszę to przyjdziesz? - spytałem zdając sobie sprawę że robię z siebie głupka.
Jovi pomachał łbem.
- O Boże... - jęknąłem. - Przepraszam. Bardzo cię przepraszam.
Koń natychmiast podgalopował do mnie i zaczął ocierać się moje ramiona i czochrać mi pyskiem włosy. 
- Ja też cię nie lubię - westchnąłem.
Wziąłem go za kantar i wróciłem pod stajnię. Podeszłem do Ashley i odebrałem jej Rebusa. 
- Zaczynasz mnie irytować. Ty i ta twoja przyjaciółka. Ale teraz ci odpuszczę. I nie mieszaj się już w sprawy które dotyczą mnie i mojego przedsiębiorczego bydlaka.
Poszedłem odprowadzić konia do stajni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz