Był ranek, a rankiem zawsze się tak składało że widziałam się z Bon Jovi. Przez cały czas gadaliśmy o naszych właścicielach, o pogodzie, o gołębiu który właśnie przeleciał. I gadaliśmy o takich bzdurach aż nagle Bon Jovi zapytał mnie o moją historię. Na początku nie chciałam mu jej opowiedzieć ale w końcu się zgodziłam.
- A więc moja historia zaczyna się w pewnym lesie. Moja matka była starą szkapął i jej pan przywiązał ją do drzewa i porzucił, nie wiedział lecz że jest w ciąży. Odrazu po moim porodzie zmarła. Zostałam sama w wielkim lesie. Nagle usłyszałam wycie wilków, i szczekanie głodnych lisów. Przestraszyłam się tego biegłam na oślep, i uderzyłam w drzewo. Straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero kiedy znalazł mnie pewien człowiek włożył mnie na wóz ciągnięty przez ogromnego konia, strasznie się bałam. Jehaliśmy długo ponad godzinę. Koń który ciągnął wóz był bardzo zmęczony i upadł, wtedy jego pan nkrzyczał do niego:
-******, ty głupi końu!! Zabrać cię na rześ!!
Koń nie wstawał był zbyt zmęczony. Człowiek odczepił go i zostawił w lesie, razem z wozem i ze mnął. Mnie przywiązał do drzewa mówiąć:
- Po ciebię jeszcze wrócęł, a ty (zwracał się do drugiegi konia) zostaniesz tu do póki cię wilki nie zjedzą.
Była zima było mi strasznie zimno. Koń który leżał przedemną zamarzł. Ja pewnie też bym wyzioneła duch gdyby nie pewien lis. Przysdzedł powoli do mnie i rzekł:
- Ktoś ty?
-Jestem koniem, i proszę oszczędż mnie!
- Nie mam aż takiej siły aby położyć konia, chociasz żrebaka może mi się uda. Ale tego nie zrobię, ostatnio oduczyłem się jeść mięsa. Więc mnie się nie buj , ja na twoim miejscu bałbym się tylko wilków.
- Pomożesz mi?- proszę! Może uda ci się przegryść sznur.
- Co to to napewno.
Mówiąc to lis mnie uwolnił. Gdy już byłam wolna zaczął biec do nas ten człowiek co wcześniej, krzyczał i wyciągnął broń. Ja uciekłam ale lis dostał strzał w głowę. Żal mi było mojego przyjaciela ale za strachu biegłam dalej, i dalej. Przeminełam las, i wielką łąke. Nagle się przewróciłam i ztoczyłam się ze zbocz pagórka w prost na wielki namiot z napisem CYRK. Tocząć się zrobiłam dziurę w namiocie i wpadłam do środka było tam pusto, był tylko jeden człowiek który tresował konie. Podszedł do mnie i mnie pogłaskał, poczułam nareszcie ciepło czyjejś ręki. Zaprowadził mnie do boksu napoił, dał jeść, i tam już zostałam było mi tam dobrze. Aż gdy miałam 2 lata doszła mnie smutna wiadomość że ten treser odchodzi a na jego miejsce przychodzi z dawnego zawody rzeżnik. Myślałam o nim dobrze dopuki nie zaczął mnie męczyć, bić, zmuszał mnie do pracy ponad siły. Aż kiedyś w końcu upadłam nie mogłam wytrzymać, mój treser powiedział mi że już do niczego się nie przydam i oddał mnie do rzeżni. Było strasznie i kiedy już mieli mnie zabić do rzeżni weszła pewna para ( rodzice Kamili) p owiedzieli że odkupiął mnie za dobrą sumę. Odkupili mnie i chociarz byli dla mnie mili nie pozwalam się im dosiadać. Ufam tylko Kamili.