sobota, 15 sierpnia 2015

Od Rebeki C.D. - Rajd

    Kiedy nieco wyschłyśmy zaczęłyśmy powoli kłusować wydeptaną leśną ścieżką.
- Galopujemy! - usłyszałam z przodu głos Helen i ani się obejrzałam Harfan zerwał się żeby dogonić już zaczynające galopować klacze. Ściągnęłam wodze i usiadłam mocno w siodle.
- O nie, tak się nie będziemy bawić - mruknęłam i nakazałam wałachowi zwolnić. Na szczęście ścieżka prowadziła wąsko między drzewami więc Harfan nie mógł tak od wyprzedzić Electry. Myślę, że gdyby było inaczej trudno by mi było go od tego powstrzymać.
    Przegalopowałyśmy parę zakrętów i zwolniłyśmy z powrotem do stępa. W końcu czemu się dziwić? to był rajd, a na rajdach zazwyczaj się głównie stępuje. Po chwili Helen odwróciła się w siodle.
- Dziewczyny, przed nami tor numer jeden! - uśmiechnęła się, odwróciła z powrotem i pogoniła klacz do spokojnego roboczego galopu. Ja i Kinzie również przyspieszyłyśmy i po chwili naszym oczom ukazała się pierwsza przeszkoda - cienkie zwalone drzewo. Po przeskoczeniu go Harfan bryknął wysoko, a ja zsunęłam się na przedni łęk. Na szczęście jeszcze przed drugą przeszkodą zdołałam wspiąć się z powrotem na siodło i zrobić niewielki odstęp. Kolejną przeszkodą były dwa patyki ułożone w "x" na dwóch kamieniach po obu stronach ścieżki. Całość miała pełnić funkcję prowizorycznej 40 cm koperty. Kolejnymi dwoma przeszkodami były joker i rów*. Po przejechaniu tego toru długo stępowałyśmy żeby konie odpoczęły.
- Kto to wszystko układał? - spytała Kinzie klepiąc po szyi Electrę.
- Instruktorzy i byli klubowicze podczas jazd w tereny. Dobra, jedziemy na kolejny tor?
    Zgalopowałyśmy i najechałyśmy na "bankiet" (w rzeczywistości był to po prostu stromy wjazd pod górkę o wysokości ok 80 cm, na który należało wskoczyć). Przeskoczyłyśmy dwie kłody (skok wyskok), niewielki strumień i hydrę.
- To by było na tyle z drugiego toru - powiedziała Helen - Został nam jeszcze tylko jeden ale przejedziemy go za chwilę bo to w końcu rajd, a nie trening cross'owy. Konie muszą odpocząć.
I tak też zrobiłyśmy. Kiedy konie odpoczęły na rozstaju dróg skręciłyśmy w prawo i pojechałyśmy trzeci tor. Ten składał się z oksera zrobionego z patyków oraz tak samo wykonanego szeregu trzech stacjonat. Na koniec przeskoczyłyśmy kopertę i kłodę. Poklepałyśmy konie i przeszłyśmy do stępa.

    Po około godzinie jazdy przez pola, łąki i lasy Helen spytała.
- Czy wasze konie boją się aut?
- Harfan może nie tyle co się boi ale może mu odbijać jak zawsze gdy widzi coś dziwnego - odparłam.
- Aha...a Ela?
- Rzadko jeżdżę z nią obok samochodów ale nie powinna się bardzo bać.
- No dobra. Spróbujemy. Chodzi o to, że musimy przejechać obok dość ruchliwej ulicy, a niestety nie ma innej drogi nad jezioro.
- Ha! Będzie śmiesznie - podsumowałam.
    Miałam rację. Gdy tylko drogą przejechał szybko pierwszy samochód El Vandera zarżała jednocześnie odskakując od ulicy z zamiarem ucieczki. Pewnie tak też by się stało gdyby Helen jej nie utrzymała. Electra zachowała obojętność, a Harfan jako, że był najdalej uniósł tylko gwałtownie łeb i postawił uszy.
- Ta..luzik - mruknęłam do siebie kiedy podjeżdżaliśmy bliżej. Musieliśmy przejechać obok szosy dość krótki kawałek ale jednak Harfanowi i Vandzi trochę się to nie spodobało. Obok nas przejechały dwa samochody, Harfan bryknął, a klacz z przodu odsunęła się od jezdni. Electra tylko drgnęła - widać była najnormalniejsza z tej trójki koni. Stępowałyśmy dalej powoli i ostrożnie uspokajając konie, aż tu nagle drogą przejechała ciężarówka. Jak na złość po tej samej stronie co my! Wtoczyła się głośno w pole widzenia koni powodując tym samym ich zawał. O matko! Ciężarówka, jakie to straszne! - pomyślał Harfan po czym stanął dęba. Pochyliłam się do przodu i złapałam za jego szyję (za grzywę byłoby łatwiej ale oczywiście ja zdecydowałam się mu ją obciąć!). Harfan wierzgnął parę razy przednimi kopytami, a jego uszy przyległy płasko do potylicy. Kiedy stanął z powrotem czterema kopytami na ziemi miałam pół sekundy żeby się zorientować, że klacze pognały do przodu. Poczułam mocne szarpnięcie gdy wałach wystrzelił jak z procy by je dogonić. Zrobił na szczęście tylko pięć tak szybkich fuli bo Helen i Kinzie już udało się zatrzymać swoje konie. Harfan gdy to zobaczył zdziwiony wyhamował gwałtownie wjeżdżając obok Electry żeby w nią nie w paść i zatrzymał się. Jednak znowu położył po sobie uszy i już przymierzał się do kopnięcia srokatej klaczy kiedy krzyknęłam.
- Harfan! Nie wolno! - dałam mu mocnego bata w łopatkę - Oszalałeś?!
Koń na moje polecenie odsunął się dwa kroki od klaczy i wycofał tak by znaleźć się za nią.
- Wszyscy cali? - spytała Helen poklepując uspokajająco El Vanderę.
- Tak - odparła Kinzie.
- Jasne - dodałam - Ale chyba z mózgiem Harfana coś jest nie tak - zażartowałam drapiąc srokacza za uchem jak psa.
- Dobra. Już bardzo blisko do naszego celu - Helen nakazała klaczy ruszyć spokojnym stępem - Przy jeziorze schłodzimy konie i zrobimy sobie piknik.
- Umieram z głodu - westchnęłam.
- Ja też - przyznała Kinzie.

C.D.N.
*bez wody ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz