...Kopyta Harfana w równym rytmie stukały o podłoże hali kiedy kłusował przed siebię pięknie zganaszowany. Musiał mieć dobry dzień bo idealnie reagował na każdy sygnał. Kręcił koła i wolty, zmieniał kierunek. Nie było czasu, żeby rozłożyć jakiekolwiek przeszkody ale skożystałam z leżących na hali dragów. Właśnie bezbłednie je pokonałam kiedy na halę weszła moja mama mówiąc coś. Oczywiście nic nie usłyszałam gdyż w moich uszach tkwiły białe słuchawki, z których leciała muzyka. Zatrzymałam Harfana i wyjęłam jedną słychawkę z ucha.
- Rebeka! Zbieraj się! Mówiłam ci, żebyś już nie wsiadała na konia bo nie zdążysz! Jeszcze musisz spakowac cały sprzęt! - powiedziała mama. Przewróciłam oczami.
- Ta... tylko się rozstępuję - i włożyłam słuchawkę z powrotem.
Po rozsiodłaniu konia znalazłam plączących sie po stadninie rodziców.
- Idź po swoje rzeczy - powiedział tata - trzeba wszystko zapakować. Posłusznie pobiegłam do siodlarni i zgarnęłam z tamtąd ogłowie, siodło, czaprak, podkładkę i ochraniacze. Starając się żeby nic mi nie wypadło wróciłam do rodziców, a następnie z pomocą taty zapakowałam wszystko do samochodu. Następnie wyjęłam owijki i pobiegłam z powrotem do boksu Harfana. Owinęłam nogi konia po czym zaplotłam i również zawinęłam ogon. Tak przygotowanego wyprowadziłam przed stajnię i skierowałam się do przyczepy, którą tata już otworzył. Wprowadziłam tam wałacha, a następnie przywiązałam go i zamknęliśmy przyczepę.
Po porzegnaniach z dawnymi instruktorkami wsiadłam na tylne siedzenie samochodu i pojechaliśmy do domu. Zaparkowaliśmy przed wejściem tak żeby było wygodnie wnosić bagaże. Weszłam do środka i znalazłam się w salonie. Przeszłam przez cały dom i stanęłam w progu mojego pokoju, w którym już stały przygotowane bagaże. Co więcej na pościelonym łóżku siedziały Natasha i Lea grając w "Uno". 13 letnia Natasha miała długie brązowe włosy, niebieską czapkę z daszkiem, dżinsowe krótkie spodenki i beżowy top. Z kolei młodsza od niej o rok piegowata Lea związała swoje blond włosy w wysoki kucyk, a na sobie miała rybaczki i szarą bluzkę z krótkim rękawem.
- Ha! Znowu wygrałam! - wykrzyknęła Natasha.
- Hej! Co to ma być? Czemu siedzicie w moim pokoju? - spytałam.
- Bo go przejmujemy! - zawołała Natasha.
- Właśnie! Zawładniemy nim jak tylko wyjedziesz! - dodała Lea.
- Wynocha z tąd! Nie będziecie siedzieć w moim pokoju nawet kiedy mnie nie będzie! - powiedziałam.
- A chcesz się założyć? - spytała Natasha gdy dziewczyny zeszły z łóżka i poszły stronę wyjścia.
- Jesteście dziecinne - oznajmiłam.
- I dobrze nam z tym! - zawołała jeszcze Lea kiedy były już w salonie. Weszłam do środka i spojrzałam n arozrzucone na łóżku karty.
- Chyba czegoś zapomniałyście! A z resztą nie ważne...
Chwyciłam walizkę i wyszłam z pokoju.
Tata pomógł mi zanieść wszystkie bagarze, których miałam stosunkowo mało. Udało mi się wepchnąć do dużej walizki i dwóch toreb. Następnie pożegnałam się z mamą.
- Pa mamo!
- Pa Rebeka! Dzwoń czasem.
- Dobra.
- Będziemy przyjeżdżać do domku letniskowego i cię odwiedzać.
- Jasne - mruknęła stojąca obok Natasha ale mama na szczęście tego nie słyszała.
- Ok, pa dziewczyny! - pogłaskałam siostry po głowach tak mocno, że poczochrałam im włosy.
- Ej - jęknęła Natasha.
- No jedź już - dodała Lea próbując poprawić sobie fryzurę
Usiadłam na miejscu pasażera i otworzyłam okno. Gdy już ruszyliśmy wystawiłam przez nie głowę i machałam rodzinie. Mama tez mi pomachała, a naburmuszone siostry nadal próbowały poprawić sobie fryzury. Lea wystawiła mi język, a Natasha tylko spojrzała na mnie spode łba. Ja natomiast poatrzyłam na to szczerząc się jak głupia.
Podróż dłużyła mi się okropnie. Na początku gadałam cos do taty, potem ogladałam krajobrazy za oknem. Wreszcie włozyłam do uszu słuchawki, a po chwili zasnęłam.
- Rebeka, dojechaliśmy - obudził mnie głos taty, który najwyraźniej wyjął mi słuchawkę z ucha bo inaczej bym go słabo słyszała. Wyłączyłam muzykę i ziewnęłam. Była już jakaś osiemnasta ale słońce nadal mocno świeciło. Znajdowaliśmy się na podjeździe w stadninie. W Klubie Jeździeckim Boks. Przed nami rozciągały się padoki, po prawej żwirowy podjazd zmieniał się w kamienne płytki ułożone pod stajniami. Wysiadłam z auta przeciągając się i rozejrzałam się ciekawie dookoła. Odwróciłam się i obaczyłam ujeżdżalnię zajęta przez jedną osobę. Rudowołosa dziewczyna w okularach właśnie luzowała popręg srokaczowi, na którym siedziała. Gdy mnie mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie ale najwyraźniej jeszcze nie skończyła jazdy bo pojechała dalej stępem dookoła ujeżdżalni.
Tata również wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
- No, widzę, że nie jestes sama - powiedział patrząc na jeżdżącą dziewczynę.
- Aha. Dobra może wyprowadzimy Harfana żeby się nie denerwował?
- Dobry pomysł.
Otworzyliśy przyczepę i wyprowadziłam z niej Harfana. Musiałam go mocno trzymać żeby mi się nie wyrwał ale przezwyczaiłam się do tego. Przytrzymałam mocno, zdezorientowanego konia, który rozglądał się na boki kręcąc się w kółko jak koń wyścigowy. Podczas gdy ja go trzymałam tata wyjął z samochodu moje bagaże oraz sprzęt dla Harfana. Nagle ze stajni wyszła jakaś młoda brunetka. Obejrzała się za siebie i powiedziała jeszcz.
- Ok, to ja się tym zajmę! - najwyraźniej zwracała się do kogos kto był w środku. Kiedy wyszła na podjazd dostrzegła nas i podeszła.
- Dzieńdobry, to ty jesteś tą nową klubowiczką prawda? - spytała mnie.
- Tak i mam na imię Rebeka - przedstawiłam się.
- Ja jestem Anita i jestem instruktorką, ale zaraz zawołam dyrektorkę - już chciała pójść kiedy spytałam.
- A mogę go wypuścić na pastwisko? - tu wskazałam mojego konia.
- Tak, jasne - wskazała jedno z pustych pastwisk - Możesz go wypuścić tam.
Po tych słowach zniknęła między budynkami. Podeszłam do pastwiska i otworzyłam sobie bramkę. Weszłam, zakręciłam w miescu i przymknęłam za sobą pastwisko żebyw ałąch nie uciekł. Wtedy dopiero odpięłam mu uwiąz. Harfan odwrócił się w miejscu i pogalopował na drugi koniec pastwiska brykając co fulę. Cały Harfan...
Wróciłam na podjazd gdzie Anita przyprowadziła jakąś blondynkę.
- Jestem Helen - podała rękę mojemu tacie - Cześć Rebeka - zwróciła się do mnie.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry - powtórzył mój tata.
W tym czasie Anita gdzieś się ulotniła, a kontem oka zobaczyłam jak ruda dziewczyna zsiada z konia i idzie z nim do stajni.
C.D.N.
- Rebeka! Zbieraj się! Mówiłam ci, żebyś już nie wsiadała na konia bo nie zdążysz! Jeszcze musisz spakowac cały sprzęt! - powiedziała mama. Przewróciłam oczami.
- Ta... tylko się rozstępuję - i włożyłam słuchawkę z powrotem.
Po rozsiodłaniu konia znalazłam plączących sie po stadninie rodziców.
- Idź po swoje rzeczy - powiedział tata - trzeba wszystko zapakować. Posłusznie pobiegłam do siodlarni i zgarnęłam z tamtąd ogłowie, siodło, czaprak, podkładkę i ochraniacze. Starając się żeby nic mi nie wypadło wróciłam do rodziców, a następnie z pomocą taty zapakowałam wszystko do samochodu. Następnie wyjęłam owijki i pobiegłam z powrotem do boksu Harfana. Owinęłam nogi konia po czym zaplotłam i również zawinęłam ogon. Tak przygotowanego wyprowadziłam przed stajnię i skierowałam się do przyczepy, którą tata już otworzył. Wprowadziłam tam wałacha, a następnie przywiązałam go i zamknęliśmy przyczepę.
Po porzegnaniach z dawnymi instruktorkami wsiadłam na tylne siedzenie samochodu i pojechaliśmy do domu. Zaparkowaliśmy przed wejściem tak żeby było wygodnie wnosić bagaże. Weszłam do środka i znalazłam się w salonie. Przeszłam przez cały dom i stanęłam w progu mojego pokoju, w którym już stały przygotowane bagaże. Co więcej na pościelonym łóżku siedziały Natasha i Lea grając w "Uno". 13 letnia Natasha miała długie brązowe włosy, niebieską czapkę z daszkiem, dżinsowe krótkie spodenki i beżowy top. Z kolei młodsza od niej o rok piegowata Lea związała swoje blond włosy w wysoki kucyk, a na sobie miała rybaczki i szarą bluzkę z krótkim rękawem.
- Ha! Znowu wygrałam! - wykrzyknęła Natasha.
- Hej! Co to ma być? Czemu siedzicie w moim pokoju? - spytałam.
- Bo go przejmujemy! - zawołała Natasha.
- Właśnie! Zawładniemy nim jak tylko wyjedziesz! - dodała Lea.
- Wynocha z tąd! Nie będziecie siedzieć w moim pokoju nawet kiedy mnie nie będzie! - powiedziałam.
- A chcesz się założyć? - spytała Natasha gdy dziewczyny zeszły z łóżka i poszły stronę wyjścia.
- Jesteście dziecinne - oznajmiłam.
- I dobrze nam z tym! - zawołała jeszcze Lea kiedy były już w salonie. Weszłam do środka i spojrzałam n arozrzucone na łóżku karty.
- Chyba czegoś zapomniałyście! A z resztą nie ważne...
Chwyciłam walizkę i wyszłam z pokoju.
Tata pomógł mi zanieść wszystkie bagarze, których miałam stosunkowo mało. Udało mi się wepchnąć do dużej walizki i dwóch toreb. Następnie pożegnałam się z mamą.
- Pa mamo!
- Pa Rebeka! Dzwoń czasem.
- Dobra.
- Będziemy przyjeżdżać do domku letniskowego i cię odwiedzać.
- Jasne - mruknęła stojąca obok Natasha ale mama na szczęście tego nie słyszała.
- Ok, pa dziewczyny! - pogłaskałam siostry po głowach tak mocno, że poczochrałam im włosy.
- Ej - jęknęła Natasha.
- No jedź już - dodała Lea próbując poprawić sobie fryzurę
Usiadłam na miejscu pasażera i otworzyłam okno. Gdy już ruszyliśmy wystawiłam przez nie głowę i machałam rodzinie. Mama tez mi pomachała, a naburmuszone siostry nadal próbowały poprawić sobie fryzury. Lea wystawiła mi język, a Natasha tylko spojrzała na mnie spode łba. Ja natomiast poatrzyłam na to szczerząc się jak głupia.
Podróż dłużyła mi się okropnie. Na początku gadałam cos do taty, potem ogladałam krajobrazy za oknem. Wreszcie włozyłam do uszu słuchawki, a po chwili zasnęłam.
- Rebeka, dojechaliśmy - obudził mnie głos taty, który najwyraźniej wyjął mi słuchawkę z ucha bo inaczej bym go słabo słyszała. Wyłączyłam muzykę i ziewnęłam. Była już jakaś osiemnasta ale słońce nadal mocno świeciło. Znajdowaliśmy się na podjeździe w stadninie. W Klubie Jeździeckim Boks. Przed nami rozciągały się padoki, po prawej żwirowy podjazd zmieniał się w kamienne płytki ułożone pod stajniami. Wysiadłam z auta przeciągając się i rozejrzałam się ciekawie dookoła. Odwróciłam się i obaczyłam ujeżdżalnię zajęta przez jedną osobę. Rudowołosa dziewczyna w okularach właśnie luzowała popręg srokaczowi, na którym siedziała. Gdy mnie mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie ale najwyraźniej jeszcze nie skończyła jazdy bo pojechała dalej stępem dookoła ujeżdżalni.
Tata również wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
- No, widzę, że nie jestes sama - powiedział patrząc na jeżdżącą dziewczynę.
- Aha. Dobra może wyprowadzimy Harfana żeby się nie denerwował?
- Dobry pomysł.
Otworzyliśy przyczepę i wyprowadziłam z niej Harfana. Musiałam go mocno trzymać żeby mi się nie wyrwał ale przezwyczaiłam się do tego. Przytrzymałam mocno, zdezorientowanego konia, który rozglądał się na boki kręcąc się w kółko jak koń wyścigowy. Podczas gdy ja go trzymałam tata wyjął z samochodu moje bagaże oraz sprzęt dla Harfana. Nagle ze stajni wyszła jakaś młoda brunetka. Obejrzała się za siebie i powiedziała jeszcz.
- Ok, to ja się tym zajmę! - najwyraźniej zwracała się do kogos kto był w środku. Kiedy wyszła na podjazd dostrzegła nas i podeszła.
- Dzieńdobry, to ty jesteś tą nową klubowiczką prawda? - spytała mnie.
- Tak i mam na imię Rebeka - przedstawiłam się.
- Ja jestem Anita i jestem instruktorką, ale zaraz zawołam dyrektorkę - już chciała pójść kiedy spytałam.
- A mogę go wypuścić na pastwisko? - tu wskazałam mojego konia.
- Tak, jasne - wskazała jedno z pustych pastwisk - Możesz go wypuścić tam.
Po tych słowach zniknęła między budynkami. Podeszłam do pastwiska i otworzyłam sobie bramkę. Weszłam, zakręciłam w miescu i przymknęłam za sobą pastwisko żebyw ałąch nie uciekł. Wtedy dopiero odpięłam mu uwiąz. Harfan odwrócił się w miejscu i pogalopował na drugi koniec pastwiska brykając co fulę. Cały Harfan...
Wróciłam na podjazd gdzie Anita przyprowadziła jakąś blondynkę.
- Jestem Helen - podała rękę mojemu tacie - Cześć Rebeka - zwróciła się do mnie.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry - powtórzył mój tata.
W tym czasie Anita gdzieś się ulotniła, a kontem oka zobaczyłam jak ruda dziewczyna zsiada z konia i idzie z nim do stajni.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz