Jechałam polną drogą , wypatrując Klubu Jeździeckiego. Co jakiś czas
słyszałam niepewne rżenie Spartana , mojego konia. Nagle kopnął w
przyczepę. Zjechałam na pobocze , wyszłam z samochodu i zajrzałam do
ogiera przez boczne drzwi. Ogier stał przerażony i błyskał białkami ,
kładąc uszy po sobie. Weszłam do przyczepy i powoli go dotknęłam.
- Spokojnie Spartan , jesteśmy prawie na miejscu. - Szeptałam mu na ucho
, bawiąc się jego grzywką lekko przysłaniającą strzałkę i oczy. Po
jakimś czasie zwierzę zaczęło podnosić uszy , odprężyło się. Weszłam do
samochodu i ruszyłam. W końcu , po piętnastu minutach drogi ujrzałam
padoki i stajnie. Wjechałam na podwórze i zaparkowałam samochód tak , by
nie przeszkadzał odjeżdżającym. Wyszłam z samochodu i zaczęłam się
rozglądać. Widziałam błąkających się jeźdźców , jednych z końmi ,
drugich bez. W końcu , zbierając w sobie rzadką u mnie odwagę podeszłam
do jednej dziewczyny.
- Hej. Wiesz może , gdzie jest właścicielka? Przyjechałam z koniem ,
chciałabym zarezerwować boks i dołączyć do Klubu Jeździeckiego. -
Powiedziałam spokojnym , łagodnym głosem.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz