Ruszyliśmy przed siebię powolnym stępem i dopiero gdy wjechaliśmy na wiejską dróżkę biegnącą przez zielone pola przyspieszyliśmy nasze konie do kłusa. Gdy jechaliśmy pod górę zaczęliśmy spokojny galop lecz mimo wszelkich starań Disney nie mógł dogonić Oklachomy. Kiedy wjechaliśmy na szczyt wzniesienia znów zwolniliśmy do stępa.
- Jak się podobają widoczki? - spytałam. Z wysokości widać było całą stadninę oraz otaczające ją pola uprawne, lasy i łąki, na których pasły się owce i krowy. Pojedyńcze wiejskie domki nierównomiernie porozstawiane w dużych odstępach dopełniały wiejskiego krajobrazu.
- Pięknie tu jest - przyznał Christian kiwając z uznaniem głową.
- Dobrze... - wykonałam połparadę - ...koniec tego podziwiania - Oklachoma zakłusowała gdy tylko lekko ścisnęłam ją łydkami.
Ten koń chodzi jak w zegarku - pomyślałam kiedy skręcaliśmy w lewo wjeżdżając tym samym do lasu. Po chwili wąska ścieżka nieco się rozszerzyła i zamiast licznych zakrętów tworzyła teraz prostą płaską drogę. Wtedy usiadłam głębiej w siodle i zagalopowałam. Z początku Oklachoma galopowała spokojnie i powoli ale już po chwili postanowiłam to zmienić. Pochyliłam się w siodle i pogoniłam klacz do szybszego galopu.
Gdy ścież z powrotem stała się krę dróżką zwolniłam do stępa. Zjeżdżaliśmy ze stromych zjazdów, wjeżdżaliśmy pod górki, galopowaliśmy przez pola, a potem znów wróciliśmy do lasu. Tam zaproponowałam żebyśmy przejechali parę razy ustawiny tam tor przeszkód składający się głownie z metrowych kopert i stacjonat zbudowanych z gałęzi i patyków.
Christian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz