Udało mi się zebrać Electrę na tyle, że galopując przesuwała się o jakieś półtora metra. Stwierdziłam, że dziś przerobimy sobie elementy ujeżdżenia. Byłam sama na hali więc nic nie rozpraszało klaczy. Po przejechaniu długiej ściany przeszłam do stępa i poklepałam klacz. Następnie rozejrzałam się analizując przebieg kombinacji jaką zamierzałam zaraz przejechać. Odczekałam aż znajdę się na drugiej długiej ścianie i zagalopowałam ze stępa. Z początku był to zwyczajny, a nawet trochę wyciągnięty, galop lecz już po chwili zebrałam Electrę by następnie wykonać dużą półwoltę nie zmieniając przy tym nogi z prawej na lewą. Gdy znalazłam się z powrotem na ścianie niie zwolniłam. Jechałam kontrgalopem przez parę dobrych fuli do póki nie wjechałam w zakręt. Po środku krótkiej ściany Electra przeszła do kłusa mimo iż ja bardzo tego nie chciałam. No trudno...kontrgalop zaliczony.
Usłyszałam za sobą odgłos kopyt. Odwróciłam się w siodle i zobaczyłam jak na halę wjeżdża Kate na Spartanie. No i po pustej hali...
- Cześć - przywitała mnie dziewczyna zatrzymując ogiera na linii środkowej.
- Cześć... - Spartan odwrócił głowę w stronę Electry i parsknął. Klacz odpowiedziała przeciągłym rżeniem - ...i pa - dodałam kierując się w stronę wyjścia.
- Czemu wychodzisz? - spytała Kate.
- Bo twój koń to ogier, a mój to klacz - westchnęłam - Tak jakby trochę trudno nam będzie jeździć na jednej hali. Wyjechałam na zewnątrz. I tak już kończyłam jazdę więc pomyślałam, że w ramach rozstępowania pojadę na krótki spacerek wokół stadniny. Stępem pokonałam wybrukowaną dróżkę i zatrzymałam się przy siodlarni gdzie zobaczyłam Helen trzymającą sprzęt dla jakiegoś konia.
- Jedziesz gdzieś? - spytałam i poluzowałam wodze pozwalając Electrze podrapać się w nogę.
- Tak, jedziemy na dwu dniowy rajd. Zapomniałam wam powiedzieć - odparła zadowolona. Z tego co wiem Helen nigdy nie miała kłopotów z pamięcią, a poza tym jest odpowiedzialną i zorganizowaną osobą...
-
Wy jedziecie? - uniosłam brwi - Czyli kto?
- Ja, Clara, Annie, Rayan, Jason i Anita - wszyscy instruktorzy. Dzisiaj i jutro nie będzie żadnych klientów, a gdyby ktoś jeszcze chciał się umówić to powiedzcie, że nie da rady. Macie dwa dni dla siebie. Tylko pamiętajcie o codziennych obowiązkach, dzwońcie gdyby konie uciekł albo działo się coś innego i postarajcie się żeby każdy koń miał codziennie przynajmniej godzinę treningu. To chyba wszystko...
- A kogo bierzecie?
- Testrala, Colorado, Tajgę, Galicję, Oklachomę i Wdowę.
- Ok... - Helen już poszła w stronę koniowiązu gdzie faktycznie stał przywiązany Testral.
Pogoniłam Electrę i stępem ominęłam siodlarnię i stajnię. Jadąc dalej zobaczyłam Becky wjeżdżającą na Harfanie przez bramkę od ujeżdżalni.
- Hej, Becky! - zawołałam lecz ona ani mnie nie zauważyła nie usłyszała. Pewnie znowu miała w uszach słuchawki. Podjechałam więc do niej od tyłu i krzyknęłam ponownie - Hej, Becky!
Dziewczyna podskoczyła w siodle, a Harfan poruszył się niespokojnie.
- Jezu! - Rebeka odwróciła się wyjmując słuchawki z uszu - Co się tak drzesz? Konia mi spłoszysz.
- Przepraszam, ale z odległości czterech metrów nawet mnie nie zauważyłaś.
- Sory, nic na to nie poradzę. Jestem od tego - tu wskazała słuchawki - uzależniona.
- Widać - mruknęłam.
- Coś konkretnego? Bo chciałam potrenować.
- Tak. I to bardzo. Wszyscy instruktorzy zaraz wyjeżdżają na dwudniowy rajd...
- CO?! - Rebeka wytrzeszczyła oczy - Inie zabierają nas ze sobą?!
- Pomyśl inaczej: dwa dni bez instruktorów! Będziemy mogli robić co chcemy.
- Aaaa, no chyba, że tak...ale nie będzie klientów?
- Nie.
- Ekstra, a teraz chciałam trochę poskakać.
Ścisnęłam klacz łydkami i pojechałam w swoją stronę.
C.D.N.