Po skoku zauważyłem, że June stoi przy wejściu na halę.
-Widzisz? Tak się jeździ konno-powiedziałem, podjeżdżając do dziewczyny.
-Też bym tak potrafiła-odparła, podnosząc podbródek.-Tyllo muszę poćwiczyć.
-Dziewczyno, ty kaleczysz ten sport-zaśmiałem się na co June prychnęła.-Ale skoro tak uważasz...Pojeździsz dziś na Moon.
-Ale, ja...
-Nie ma żadnych ale. Wsiadasz teraz. Idź po kask-powiedziałem stanowczo. Już po chwili dziewczyna siedziała na Moonlight.-Zrób jedno kółko stępem, potem kłusem. Uważaj bo ona lubi galopować.
-A potem, potem?
-Będziesz skakać-westchnąłem, obniżając przeszkody. Po parunastu minutach June naprowadzila klacz na pierwszą przeszkodę. Niestety, nie przytrzymała jej. Moon galopowala jak szalona. Dziewczyna spadła przed przeszkodą. Przewrócilem oczami tak mocno, że aż mnie zabolało. Zlapalem Moonlight i podszedłem do June. Podałem jej rękę, pomagając wstać.-Zawsze musisz spadać? Mam cię czymś przykleić do tego siodła?
<June?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz