Obudziłam się dziś dość wcześnie. Właściwie to wogóle nie spałam tylko myślałam o różnych rzeczach. Pogoda nie była dziś ładna. Poszłam przed lustro i zaczęłam się malować i nakładać cienie do oczu i tusz do rzęs. Sprawnie się uwinęłam, ubrałam i poszłam na stołówkę. Zjadłam szybkie śniadanie i poszłam do Crimsona.
Przywitałam go całusem w pysk, wyczyściłam i osiodłałam. Pojechaliśmy kłusem przez pola a potem przez las. Nagle zaczęło padać. Crimsonowi bardzo nie podobało się kłusowanie po deszczu, ja jednak się nie zrażałam. Nagle Crimson nastawił uszy i zarżał. Po chwili z daleka odpowiedziało inne rżenie. Pognałam konia w stronę dźwięku. Jego kopyta ślizgały się po błocie a mi całkowicie rozmazał się makijaż w deszczu. Po minucie zobaczyłam konia i stojącego przy nim jeźdźca. Podgalopowałam. Zobaczyłam że to dziewczyna.
- Hej, co tu robisz? - spytałam, kiedy zatrzymałam Crimsona.
- No właśnie, dobre pytanie - odparła.
- Jak masz na imię?
- Maggie.
- Rose. Jesteś może uczennicą szkółki jeździeckiej?
- Tak, a ty?
- No ba!
- Zgubiłam się. Znasz drogę do szkółki? - spytała Maggie.
- Chyba tak. A przynajmniej mój koń. Wsiadaj na konia, pomogę ci. Ruszyłyśmy galopem. Dałam Crimsonowi całkowicie prowadzić.
Zaprowadził nas bezbłędnie. Po chwili byłyśmy na dziedzińcu stadniny.
- Masz mądrego konia - powiedziała Maggie.
- Nie zaprzeczę - uśmiechnęłam się.
Z jej twarzy wyczytałam że wpatrywała się w mój "makijaż".
- Oh, przepraszam - powiedziałam. - Deszcz całkiem rozmazał mi makijaż. Proszę, nie zwracaj na to uwagi.
Maggie? CD?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz