- YES!!! Yes, yes! Dzięki, Ashley, kocham cię! - wyszedłem na głąba, ale już wiem że ta wredota Korny nic do mnie nie ma.
Przyciągnąłem do siebie Jovi'ego i pocałowałem go centralnie w pysk. Koń wyglądał na zgłupiałego.
- Na szczęście żadna nie będzie mi już zawracać głowy - powiedziałem do niego i zacząłem go głaskać pod grzywką. - Bon Jovi, wiem że mnie nienawidzisz, ale jakbyś mógł to odsuwaj ode mnie wszystkie dziewczyny.
Spojrzałem mu w oczy i w moment odechciało mi się wydurniać.
Odprowadziłem go do boksu (i resztę dnia spędziłem m.in. na wytykaniu wszystkim pomagającym ich pracy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz